20040601
20040601


Na budynkach i słupach ogłoszeniowych pojawiły się plakaty oskarżające prezydenta o lekceważenie bezrobotnych. Zdaniem członków stowarzyszenia, pomimo ich kilkakrotnych propozycji spotkania się z prezydentem Wodzisławia w celu omówienia istotnych problemów bezrobotnych i bezdomnych gospodarz miasta nie znalazł dla nich czasu.„W związku z powyższym prosimy wszystkich bezrobotnych i bezdomnych, a w szczególności członków naszego stowarzyszenia, o kontakt z Radą Bezrobotnych i Bezdomnych (...) celem omówienia, jakimi metodami »poprosić« miłościwie nam panującego prezydenta Wodzisławia Śl., by raczył z nami porozmawiać” – czytamy w piśmie sygnowanym przez Zdzisława Barszcza, sekretarza stowarzyszenia.Autorzy odezwy twierdzą, że niejednokrotnie próbowali umówić się na spotkanie z którymś z włodarzy miasta. Jeżeli już im się to udawało, to byli traktowani jak natrętni petenci, a ich czas wizyty w gabinecie u wiceprezydentów nie przekraczał siedmiu minut. Dlatego też postanowili się spotkać z prezydentem, licząc na to, iż być może on znajdzie więcej czasu i okaże zrozumienie. – Nie zamierzaliśmy o nic prosić. Chcieliśmy przedstawić program współpracy stowarzyszenia z urzędem miasta. Poprosiliśmy o spotkanie. Nie kurtuazyjne, lecz robocze, na którym chcieliśmy przedstawić konkretne propozycje. Nasze działania pozwoliłyby na zmniejszenie bezrobocia o około 2 proc. Trzy tygodnie trwało, zanim ustalono nam termin wizyty u prezydenta. Udało się to, dopiero kiedy stwierdziliśmy, że skoro nie może się spotkać z nami, to wszyscy nasi członkowie, około 200 ludzi, stawi się u niego w magistracie. Groźba ta najwidoczniej poskutkowała, bo wyznaczono nam wizytę na godz. 10 w poniedziałek – mówi Jerzy Mikusek.Jednak do spotkania nie doszło. Zdaniem Samoobrony po 45 minutach oczekiwania przed gabinetem sekretarka poinformowała, że prezydent nie może się z nimi spotkać, ponieważ ma ważną naradę z wiceprezydentami i prosi o telefon w celu umówienia wizyty w późniejszym terminie.We wtorek członkowie stowarzyszenia porozwieszali na mieście plakaty informujące o arogancji prezydenta Krzyżaka. Prezydent przedstawia nieco inną wersję wydarzeń. – Spotkanie miałem zaznaczone w swoim terminarzu. Dlatego w poniedziałek o umówionej godzinie czekałem na przedstawicieli nowego stowarzyszenia działającego na terenie naszego miasta. Lecz to nie z mojej winy nie doszło do rozmowy. Pan Jerzy Mikusek oświadczył, że nie ma pełnomocnictw, a potrzebne dokumenty może mieć około południa. Niestety, na tę godzinę miałem umówione już inne osoby. Poprosiłem o telefon w celu uzgodnienia późniejszego terminu rozmowy. Do tej pory się go nie doczekałem – wyjaśnia A. Krzyżak. – Jestem zszokowany taką postawą i kłamstwami wygłaszanymi pod moim adresem. Chciałem się spotkać z panem Mikuskiem, uzgodniliśmy termin, niestety to on nie dotrzymał umowy.– To są bezpodstawne oszczerstwa – dodaje Jan Serwotka, wiceprezydent miasta. – Zarówno prezydent, jak i jego zastępcy przyjmują u siebie mieszkańców niemal bez przerwy. Nikt, kto chciał się z nami spotkać, nie został odesłany.

Komentarze

Dodaj komentarz