20040701
20040701


Nazywa się ich popaprańcami z dworca, bo prostytuują się dla pieniędzy, często utrzymując z tego swoje rodziny. Wielu z nich nie jest typowymi ofiarami pedofilów, często to ich własny wybór, bo perspektywa zarobku jest w stanie zagłuszyć niejedno młode sumienie. Z czasem więc chłopcy uodparniają się na obrzydzenie, jakie na początku czują sami do siebie.– Gdy to pierwszy raz zrobiłem, zwymiotowałem z obrzydzenia. Ale cztery dychy zarobiłem – wspomina swój pierwszy raz Adam W. Do chłopca trafiłam przypadkiem, przysłuchując się jego rozmowie z kolegą w... pociągu. Adam ma 16 lat. Z matką i młodszą o półtorej roku siostrą mieszka w Gliwicach. Jak zaczynał, miał 14 lat i mieszkał wtedy na jednym z knurowskich osiedli. Dlaczego to robi? Odpowiedź jest błyskawiczna: – Dla pieniędzy.Na rozmowę umówiliśmy się w parku. Za 50 złotych i paczkę fajek zgodził się opowiedzieć o sobie i takich jak on prostytuujących się chłopcach. – Na początku było mi niedobrze za każdym razem. Brzydziłem się sobą, patrząc do lustra, ale teraz już przywykłem – mówi. Już parę razy zgarniała go policja, potem lądował w pogotowiu opiekuńczym. Uciekał stamtąd do domu lub do ciotki w Czerwionce. Nigdy nie zostawał na długo. – Trzeba było zarabiać – stwierdza filozoficznie. Po jakiejś półgodzinie dochodzi do nas przystojny blondynek, niebieskie oczy, długie podwinięte rzęsy. To Michał G., 18-letni kolega mojego rozmówcy. Michał mieszkał w centrum Polski, a od trzech lat na Śląsku. Adama poznał, kiedy razem szukali na dworcu klientów. Dalszą rozmowę prowadzimy już w domu chłopca.Ojca nie ma, umarł, jak Adaś miał sześć, może siedem lat. Matka... – Szkoda słów. Zresztą chodź i sama zobacz – mówi i ciągnie mnie w stronę drugiego pokoju. Kobieta śpi, chyba po nocnej libacji. Ma jeszcze siostrę. – Matka przepija wszystkie pieniądze. Gdybym nie chował ich przed nią, to przepiłaby wszystko, a my łazilibyśmy żebrać jak dziady – wyjaśnia. Gdy pada pytanie, jak zaczął „takie zarobkowanie”, z poważną miną opowiada: – Dwa lata temu, po jakiejś pijackiej awanturze, jak oberwałem przez łeb deską od mięsa, wkurzyłem się, wziąłem jej dwie stówy z portfela, wsiadłem w autobus i pojechałem do Zabrza. Stamtąd do Katowic. Poznałem dwóch chłopaków. Nocowałem w domu u jednego z nich. Musiałem to jakoś odpracować. Po dwóch dniach zgarnęli mnie gliniarze i odstawili do domu. Matka, owszem, sprała mnie na oczach stróżów prawa, ale kiedy dostała pieniądze, „przebaczyła marnotrawnemu synowi”.Teraz, co drugi dzień, razem z Michałem jeżdżą na stałe miejsce spotkań z klientami. Nie chce powiedzieć, gdzie. – No to w jaki sposób szukacie klientów? – pytam. – Bez przesady. My nie jesteśmy nachalni. Kto chce, sam nas znajdzie – odpowiada Michał i teraz on zaczyna swoją opowieść.– Siedzieliśmy z chłopakami w parku, kiedy podszedł do mnie starszy gościu i zagadał, czy nie poszedłbym z nim do mieszkania. Dawał 50 złotych. To miał być mój pierwszy raz. Jak już byliśmy na miejscu, chciałem zwiać, ale zaraz pomyślałem, że pięciu dych na ulicy nie znajdę. Najpierw zaczął mnie głaskać po włosach. Potem kazał zdjąć koszulę i spodnie. Patrzył na mnie, cały się trząsł i sapał. To nie jest miłość do grobowej deski, żaden z nas nie podchodzi do tego z emocjami, przecież to tylko usługi świadczone gejom. Czysty interes, choć zarabia się nietypową częścią ciała. Ale od tego się nie umiera. Kilka miesięcy temu przez dwa tygodnie mieszkał u jednego z klientów i zaspokajał jego zachcianki. Jak się wyprowadzał, dostał 500 złotych premii.Michał zasmakował już też zachodniego chleba. Kilka tygodni temu wrócił z Hamburga. Przez pięć dni obsługiwania na hamburskim dworcu klientów zarobił 600 euro. – Tam to dopiero jest życie! – wzdychają obydwaj chłopcy.W 2001 roku policja ujawniła 170 przypadków dziecięcej prostytucji. W tym 150 dziewcząt i 20 chłopców. Przy każdej ze spraw w ręce policjantów wpadali dorośli kupujący od nieletnich seksualne usługi. Jednak wykryte przypadki prostytucji nieletnich to nie jest prawdziwa skala tych zdarzeń. Nie wszystkie dzieci chcą współpracować, często kryjąc pedofilów. Zatrzymywane wracają z powrotem tam, gdzie znajdą ich klienci. I jak tłumaczą psycholodzy, nie jest to wcale problem kryminalny. To problem społeczny, a tego nie załatwi ściganie prawem. Dziecko ma świadomość, że robi coś, czego nie akceptuje. Zarabia, ale czuje do siebie obrzydzenie. Z czasem jednak zarabianie pieniędzy zagłuszy wszystkie odruchy. Często wspomagają się narkotykami i alkoholem. Dla jednych uprawianie seksu za pieniądze będzie zaledwie epizodem w życiu, o którym z czasem zapomną, choć całkowicie nie wymażą go z pamięci, i być może nie będzie on miał wpływu na ich dalsze życie. Jednak znajdą się też tacy, którzy nie będą w stanie się z tego otrząsnąć, z czasem zupełnie tracąc poczucie własnej wartości. Może sami też będą wykorzystywać inne dzieci. Funkcjonowanie w zubożałym społeczeństwie, gdzie brak perspektyw i wzorców moralnych, prowadzi do sytuacji, że dzieci sprzedawanie siebie traktują jako jedyny możliwy sposób na przeżycie. Te dzieci zarabiają nie tylko na papierosy, piwo czy ciuchy. W większości w ten sposób zarabiają na utrzymanie swoich rodzin. Jeśli nikt im nie uświadomi, że można i należy żyć inaczej, to już zawsze będą wracać na dworzec czy do parku. Opowieści Adama i Michała są szokujące, wręcz ohydne. Ale jakie mają być po takich doświadczeniach w świecie dorosłych? I jakie mogą mieć marzenia, skoro dziś ich szczytem jest dworzec w Hamburgu?

Komentarze

Dodaj komentarz