Promocja książki odbyła się w muzeum / Adrian Karpeta
Promocja książki odbyła się w muzeum / Adrian Karpeta

 

Ukazał się pierwszy i indywidualny, i zbiorowy portret śląskiej kobiety. Będą kolejne – zapewniają autorzy, wśród których są rybniczanie.


Właśnie ukazała się książka "Ślązaczki kobiety niezwykłe". To praca zbiorowa pod redakcją Damiana Halmera, historyka zawodowo związanego z Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu, a prywatnie z Rybnikiem. W czwartek w naszym muzeum odbyła się promocja. – Ta książka to więcej niż wydawnictwo. To idea, by co jakiś czas, miejmy nadzieję że co roku, pojawiały się ujęcia historyczne, socjologiczne, może etnograficzne poświęcone Ślązaczkom. Wiele osób tym się zajmuje, powstaje masa biografii. Bada się te wybitne postaci, a pojedynczych już nie. Cieszy nas, że ludzie chcą badać, chcą publikować – mówi Damian Halmer.
On sam zebrał pokaźne grono autorów. W ten sposób powstał portret Ślązaczek niezwykłych. Jest m.in. portret Joanny Schaffgotsch pióra Marcina Smierza. Ta dziedziczka fortuny Karola Goduli znana jest jako śląski kopciuszek. Budowała sierocińce i ochronki dla biednych dzieci, była mecenasem sztuki. Jest też Maria Grabcowa z Ligockiej Kuźni. Nazywana była Starką. Bezinteresownie pomagała biednym i potrzebującym. Wstąpiła do III Zakonu Franciszka. Spełniając warunki zakonu świeckich, została tzw. tercjarką. Nakłaniała swoje dzieci do nauki. Ubierała się po chłopsku, w jaklę i kieckę, mówiła tylko gwarą, chociaż czytała wiele polskich książek, a nawet pisała wiersze.
Obok pojedynczych bohaterek są również portrety zbiorowe, na przykład stowarzyszenia kobiece w powiecie pszczyńskim. Albo chorzowianki na dawnej fotografii czy kobiety w "Gwiazdce Cieszyńskiej". Jest też opisany cykl "Kobiety kopalni" fotoreportera Arkadiusza Goli. Sam Damian Halmer napisał o modzie na imię Eufemia na Górnym Śląsku. – Było to imię popularne u Piastów, u Przemyślidów. Korzenie tej popularności prowadzą do świętej Eufemii Raciborskiej. To imię niemal kultowe w XIV wieku – dowodzi Damian Halmer.
We wstępie czytamy, że na fali narodowowyzwoleńczych uniesień drugiej połowy XIX wieku Ślązaczki stały się symbolem prostego, pięknego patriotyzmu. Chłopki z okolic Opola, Rybnika czy Katowic często odwiedzały wówczas sąsiedni Kraków, nierzadko w strojach ludowych, gdzie czarowały wdziękiem, intrygowały gwarą, a jednocześnie "zachwycały swym umiłowaniem do historii Polski, jej zabytków, literatury i tradycji, od których były (zdaniem prasy i społeczeństwa) odizolowane za sprawą restrykcji ze strony władz pruskich i postępującej germanizacji. W okresie międzywojennym patriotyzm Ślązaczek po raz kolejny wyniesiono na piedestał, a pielęgnowany obraz dobrej gospodyni – żony, matki, zaangażowanej w działalność stowarzyszeń, a jednocześnie w pełni oddanej rodzinie – stał się wręcz idealnym wzorcem do naśladowania" – czytamy we wstępie.
Okres PRL-u nadal chwalił dobre Ślązaczki, wierne rodzinie, tradycji i ojczyźnie. Gdy parta namawiała do nowego spojrzenia na rolę kobiet, zachęcała do wsiadania na traktory, na Górnym Śląsku wciąż wielbione były starki w chustach... Dodajmy, że książka liczy 215 stron i zabiera nas w podróż w czasie, od najdawniejszych dziejów po współczesność. – Ten pierwszy tom jest dla nas pewnego rodzaju spełnieniem marzeń. Udało się zebrać teksty z różnych części Górnego Śląska. Myślę, że znaleźliśmy wspólny mianownik do tych wszystkich kobiet, który zresztą zawarliśmy w tytule. Te słowa wyjaśniają wszystko. Nawet ta najmniej znana bohaterka jest niezwykła – stwierdza Damian Halmer.

 

215 stron liczy książka o niezwykłych śląskich kobietach. Splatają się w niej pamiętnikarstwo, biografistyka, odrobina socjologii, chociaż króluje oczywiście historia

 

Komentarze

Dodaj komentarz