Nie zamkną nam ust


Zatrzymanie J. Mikuska nie było przypadkowe – twierdzą jego koledzy ze stowarzyszenia. Zbiegło się w czasie z działaniami podejmowanymi przez organizację. – W ten sposób chcą nam zamknąć usta, bo mamy odwagę mówić, że źle się dzieje w mieście. Nie ma pracy i nikt nie podejmuje żadnych konkretnych działań, by temu zapobiec – twierdzi Jerzy Potempa, członek stowarzyszenia.– Zatrzymano przewodniczącego dwa dni po tym, jak wysłaliśmy do magistratu i na policję informację o planowanym proteście przed magistratem. Trzech policjantów weszło do naszej siedziby przy ul. Kubsza, skuli przewodniczącego i wyprowadzili. Jeszcze zdążył polecić wysłać przygotowane wcześniej pisma i od tamtej pory nie widzieliśmy się – mówi Marek Strzelec.Na policji tłumaczą, że jedna sprawa nie ma związku z drugą. Ponadto zabezpieczaniem manifestacji i doprowadzaniem osób do aresztu zajmują się dwa różne wydziały. Policja otrzymała z sądu ze Strzelec Opolskich nakaz doprowadzenia J. Mikuska do aresztu i go wykonała. W żaden sposób nie można łączyć tego zatrzymania z próbami zorganizowania manifestacji przed urzędem miasta.Stanisław Kijewski, przewodniczący rady powiatowej stowarzyszenia, wysłał pismo do komendanta powiatowego policji w Wodzisławiu z zapytaniem, co stało się z Mikuskiem. Zastępca komendanta, nadkomisarz Dariusz Ostrowski, odpowiedział, że nie może podać podstaw zatrzymania ani aktualnego miejsca pobytu Jerzego Mikuska „z uwagi na tajemnicę służbową oraz dobra osobiste osoby zatrzymanej”. Jednocześnie komendant zapewnia, że zatrzymanie przewodniczącego nastąpiło zgodnie z przepisami prawa i uprawnieniami przysługującymi policjantom.Podobno J. Mikusek trafił do więzienia z powodu niezapłaconej grzywny. Jako że nie wpłacił zasądzonych pieniędzy, karę tę zamieniono mu na 60 dni aresztu.Współtowarzysze nie wiedzą, za co miałaby być nałożona, ale orientują się mniej więcej co do wysokości niezapłaconych należności – około 1,8 tys. zł. W stowarzyszeniu około 200 członków, w większości bezrobotnych, zorganizowało pospolite ruszenie i kolektę na rzecz przewodniczącego. – Każdy dawał, ile mógł, niektórzy złotówkę, inni po trzy złote i więcej. W sumie uzbieraliśmy około tysiąca złotych. Mamy nadzieję, że to wystarczy, by wykupić przewodniczącego. Część kary już odbył i kwota zasądzona jest już mniejsza. Teraz musimy dowiedzieć się, gdzie i komu należy wpłacić pieniądze, i czekać na przewodniczącego, a potem realizować nasze zamierzenia – mówi M. Strzelec.Zatrzymanie przewodniczącego wstrzymało działalność stowarzyszenia. Na 18 marca bezrobotni zaplanowali manifestację przed urzędem miasta. W związku z brakami formalnymi (zawiadomienie dotarło do magistratu na 38 dni przed planowaną demonstracją, tymczasem zgodnie z ustawą wiadomość o planowanym terminie demonstracji powinna zostać złożona najwcześniej 30 dni przed datą zgromadzenia) organizatorzy nie uzyskali zezwolenia na przeprowadzenie protestu. Na razie nie wysyłają poprawnego zawiadomienia, poczekają na przewodniczącego.– Może dobrze się stało, że manifestacja przesunie się w czasie. Dzięki temu J. Mikusek będzie mógł w niej uczestniczyć. Na pewno do niej dojdzie, kiedy – nie wiadomo, ale być może będzie to już w kwietniu. Do władz miasta musi wreszcie dotrzeć, że w Wodzisławiu istnieje problem bezrobotnych i nie sztuką jest wysłać ich na kolejny kurs, lecz stworzyć miejsca pracy, gdzie mogliby pracować, zarabiać i zacząć godnie żyć – dodaje M. Strzelec.Członkowie stowarzyszenia mają pomysły poprawy swojego losu. Chcieliby prowadzić jadłodajnie, bar mleczny i noclegownie. Sami mogliby prowadzić szkolenia i kursy zlecane przez powiatowy urząd pracy. Mają już wybrane miejsce, gdzie mogłyby się odbywać – w budynku należącym do PKP, niedaleko ul. Marklowickiej. Działacze planują też utworzyć spółdzielnie pracy, która wykonywałaby różnego rodzaju usługi na rzecz mieszkańców powiatu wodzisławskiego, np. malowanie, kafelkowanie, sprzątanie ogrodu, domu albo opieka nad dzieckiem. – Niestety, w magistracie nikt nam nie daje szansy na rzeczową rozmowę i przedstawienie naszych pomysłów. Prezydent Adam Krzyżak nie ma czasu dla bezrobotnych, o czym informowaliśmy mieszkańców na porozwieszanych plakatach [„Nowiny” z 4.02.2004 – dop. red.] i w dodatku nie podaje pełnych informacji. Zresztą zarząd stowarzyszenia podjął uchwałę w celu skierowania sprawy do sądu przeciwko prezydentowi, który na łamach prasy mówi nieprawdę. Ze złożeniem wniosku czekamy, aż wróci do nas przewodniczący – mówi M. Strzelec.Prezydent Wodzisławia Adam Krzyżak nie chce komentować zamierzeń J. Mikuska. – Uważam, że trudna sytuacja ludzi bezrobotnych i szacunek wobec nich wymaga, aby zamiast tylko o tym mówić, przejść do konkretnych działań mogących choć trochę zmienić ten stan rzeczy. My staramy się to czynić. Od kilku dni w urzędzie miasta w ramach robót publicznych pracuje 10 osób. W najbliższym czasie, dzięki współpracy z powiatowym urzędem pracy, w jednostkach podległych miastu w ramach specjalnego programu zatrudnienie znajdzie blisko 70 osób. To są konkretne rozwiązania, które winny ulżyć bezrobotnym – mówi A. Krzyżak. – Jeżeli chodzi o spotkania z przedstawicielami organizacji bezrobotnych, podobnie jak z przedstawicielami każdej innej organizacji czy osobami prywatnymi, jestem do dyspozycji. Po raz kolejny powtarzam, że drzwi mojego gabinetu są otwarte – dodaje.Nieco innego zdania są działacze KSBiB Samoobrona. Według nich prezydent nie ma dla nich czasu. Jeżeli nic się nie zmieni, w dalszym ciągu będą o tym głośno mówić. Zapowiadają, że sprawa J. Mikuska nie zamknie im ust.

Komentarze

Dodaj komentarz