Prawo jazdy za 1100 zł


27 grudnia 2001 roku Prokuratura Rejonowa w Rybniku oskarżyła pierwszych 29 osób, sprawa była jednak rozwojowa i później do sądu trafiły akty oskarżenia przeciwko kolejnym osobom. W ubiegłym roku rozpoczął się wspólny proces, w którym na ławie oskarżonych miało zasiąść 35 osób, trzy z nich skorzystały jednak z przysługującego im prawa do dobrowolnego poddania się karze. Sąd wymierzył im kary grzywny i zakaz wykonywania zawodu. Te trzy osoby to, jak określa prowadzący sprawę prokurator Marcin Felsztyński, drobni pośrednicy, czyli instruktorzy nauki jazdy. Główni oskarżeni – egzaminatorzy i pracownicy Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego – nie przyznają się do winy. Wszyscy oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy.Podstawą do sformułowania aktu oskarżenia obejmującego to, co działo się na egzaminach w latach 1998-2000, były przede wszystkim zeznania osób, które zdały egzamin za łapówkę, a także dokumentacja Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego, dzięki której wiadomo, kto konkretną osobę egzaminował. Zdaniem prokuratury za pieniądze można było zaliczyć egzamin praktyczny, otrzymać niezbędne badania lekarskie. Koniunkturę nakręcali sami kursanci, najczęściej oni sami pytali swoich instruktorów o możliwość zdania egzaminu za łapówkę.5 bm. w sądzie zeznawało m.in. kilku byłych kursantów zasiadającego na ławie oskarżonych Stanisława S., instruktora z Czerwionki-Leszczyn. Egzamin zdawały 13 września 2000 roku u egzaminatora, który również znalazł się na liście oskarżonych. Mieszkanka Czerwionki-Leszczyn egzamin zdała za pierwszym podejściem. Wcześniej o możliwość zdania egzaminu za pieniądze zapytała swego instruktora. Ten potwierdził krążące plotki i kazał przygotować 1100 zł. Pieniądze w kopercie położyła w samochodzie w czasie jednej z jazd, miesiąc przed planowanym egzaminem Stanisław S. dał jej do wypełnienia test egzaminacyjny i podyktował odpowiedzi. Podpisany przez nią test zabrał instruktor. Później kazał jej przyjść na egzamin i „zaliczać wszystko po kolei”; o wynik egzaminu miała być spokojna. Kobieta zeznała, że z 10-osobowej grupy zdało wtedy ok. pięciu osób, rzekomo wyjątkowo dużo. W podobny sposób „podeszła do egzaminu” inna kursantka Stanisława S., młoda kucharka z Czerwionki-Leszczyn, która również wręczyła instruktorowi 1100 zł. Jej egzamin skończył się na placu manewrowym. Gdy źle wjechała w zatokę, egzaminujący ją Wiktor B. miał jej powiedzieć, że nie zdała i że ma się do niego zgłosić za tydzień. Wieczorem zatelefonowała do swego instruktora i dowiedziała się, że egzamin zdała. Łapówkę wręczyła również temu samemu instruktorowi 33-letnia sprzedawczyni z Rybnika, ona też wcześniej wypełniła pod jego dyktando testy i przeszła całą procedurę egzaminacyjną.Kolejna rozprawa w sprawie egzaminowania przyszłych kierowców za pieniądze odbędzie się jeszcze w marcu.

Komentarze

Dodaj komentarz