Przyjaciel za darmo


„Adoptując mnie, ratujesz mi życie” – to hasło akcji zainicjowanej przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt. Patronują jej program 2 TVP, program „Animals”, a nawet Brytyjskie Królewskie Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu wobec Zwierząt.Schronisko w Wielopolu od początku swego istnienia zachęcało do adoptowania przebywających tam psów czy kotów. Adopcja raz była większa, raz mniejsza; jedno jest pewne, bez takiego naturalnego odpływu zwierząt schronisko po prostu by się zakorkowało i nie mogłoby normalnie funkcjonować. Do tej pory, zabierając psa ze schroniska, nowy właściciel musiał wnieść opłatę, która miała pokryć koszty szczepionek. Włączenie się do akcji spowodowało, że przez cały kwiecień psa będzie można zabrać za darmo.– Mamy psy rasowe i nierasowe, duże i małe, a także takie, które padły ofiarami ludzkiego okrucieństwa. Czekamy na wszystkich, którzy kochają zwierzęta. Każdy może u nas znaleźć sobie nowego przyjaciela, a trzeba wiedzieć, że psy ze schroniska to naprawdę wierni towarzysze. Często zdarza się, że np. osoba, która wzięła od nas psa, przyjeżdża do nas z dorosłą córką, by ta też wzięła sobie psa ze schroniska. Mamy tu dobre warunki, ale dla tych zwierząt to jednak i tak półwięzienie. Nic nie zastąpi psu normalnego domu, kogoś, kto pogłaska czy zabierze na spacer. Tu mają tylko przysłowiowe pieskie życie – mówi kierownik schroniska Piotr Plucik. Zapewnia, że każdy pies, który opuszcza placówkę, jest zdrowy (ma za sobą badania weterynaryjne) i został zaszczepiony przeciwko chorobom zakaźnym.Dyrektor schroniska bardzo liczy na znaczące efekty kwietniowej darmowej adopcji, bo w schronisku przebywa obecnie rekordowa liczba 260 psów.– Nie pamiętam, by kiedykolwiek trafiało do nas tak dużo zwierząt. Codziennie „meldujemy” od ośmiu do dziesięciu nowych „pensjonariuszy”. Większość z nich to psy, które gdzieś tam się wałęsają. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka, jedną z nich jest bez wątpienia bieda. Coraz więcej osób zwyczajnie nie stać na utrzymywanie psa, nie mówiąc już o jego leczeniu, co przecież czasem staje się koniecznością – mówi Piotr Plucik.

Komentarze

Dodaj komentarz