20041409
20041409


Jeszcze niedawno boćki wybierały do budowy gniazd głównie kominy bądź dachy. Ostatnio jednak coraz bardziej preferują słupy energetyczne. Skąd taka zmiana upodobań? Chyba tylko same bociany mogłyby odpowiedzieć na to pytanie. Niemniej fakt jest faktem, z którym energetycy musieli coś zrobić, bo budowanie gniazd na słupach energetycznych groziło niebezpieczeństwem. Szczególnie narażone były młode ptaki uczące się latać. Przysiadywały na przewodach, co – bywało – kończyło się porażeniem prądem i śmiercią.– W Kleszczowie koło Gliwic kilka bocianich małżeństw przeszło samych siebie – wybudowały swoje domy na przewodach. Być może odkryły, że wilgotne gałązki ułożone na kablach powodują zwarcie, co wiąże się z wytwarzaniem ciepła. Dzięki temu bociany miały ogrzewanie podłogowe w swoich gniazdach – mówi Łukasz Zimnoch, rzecznik prasowy GZE.Niestety, zwarcia kończyły się częstymi awariami i w efekcie przerwami w dostawie prądu. Najprostszym rozwiązaniem byłoby przeniesienie gniazd w inne miejsca. W tym przypadku najprostsze rozwiązanie nie zagwarantuje powodzenia. Bociany są bowiem uparte. Nie zaakceptują gniazda w innym punkcie niż przez nie wybrany. Raczej na pewno wybudują nowy dom na miejscu starego, niż zgodzą się na kompromis. Stąd ekolodzy, razem z energetykami, już kilka lat temu wpadli na pomysł, aby zamiast walczyć z bocianami, „pójść im na skrzydło” i ustawić ich gniazda na specjalnych platformach w bezpiecznej odległości nad przewodami, ale w tym samym miejscu.– Przenoszenie bocianich domów nie jest łatwą sprawą. Ptaki budują gniazda latami, stąd niektóre ważą nawet pół tony – mówi Andrzej Szyp.Energetycy wspomagają się hydraulicznym podnośnikiem. Najpierw ściągają gniazdo ze słupa. Następnie instalują pod nim metalową platformę na wspornikach wysokości około jednego metra. Dzięki temu gniazdo ułożone na obręczy znajduje się w bezpiecznej odległości od przewodów. W sumie GZE ustawiło już około setki metalowych stelaży na szczytach słupów energetycznych w województwie śląskim. Ostatnie pięć we wspomnianej już wiosce Kleszczów. Podobne konstrukcje pojawiły się też m.in. w okolicach Rybnika. Pomysł jak dotąd się sprawdza. Boćki akceptują podwyższone gniazda. Przedsiębiorstwo też jest zadowolone, bo spadła liczba awarii, których usuwanie było kosztowne.Tak na marginesie, to ciekawe, czy bociany zdają sobie sprawę, że energetycy nie tylko przenoszą ich lokale, ale też pomagają im w ich naprawie. Do takiej sytuacji doszło w Taciszowie koło Gliwic. Para bocianów zbyt późno zabrała się za przygotowanie swojego gniazda dla przyszłych piskląt. Robota szła im niemrawo. Pracownicy GZE posłuchali mieszkańców, że ptaki rankiem wylatują z gniazda na około dwie godziny i w tym czasie podrzucili im gałązki. Pomoc przyszła w porę. Bociany zdążyły doczekać się potomków.GZE podkreśla jeszcze jeden powód pomocy biało-czarnym łowcom myszy i żab.– Wiadomo, że od liczby bocianów zależy przyrost naturalny ludzi. A nam zależy, aby był jak największy – mówi Łukasz Zimnoch.Stąd GZE ma zamiar ufundować wyprawkę dzieciom urodzonym w domach znajdujących się niedaleko słupów z zamontowanymi niedawno platformami.

Komentarze

Dodaj komentarz