20041510
20041510


Trafiają tu kobiety z dziećmi z różnych środowisk – od patologicznych po tzw. dobre rodziny. Kieruje je tu głównie ośrodek pomocy społecznej. Obecnie przebywa w niej dziewięć kobiet i ośmioro dzieci. W ub. roku przewinęło się przez centrum 13 kobiet i 21 dzieci. Szukają schronienia przed mężami, często pijakami bijącymi je i poniżającymi. Ucieczka nie wszystkim mężom czy – ogólnie mówiąc – partnerom się podoba. Wydzwaniają do placówki z pogróżkami. Żądają powrotu żon, konkubin do domu.– Współpracujemy z policją, więc w przypadku takich gróźb od razu informujemy komendę i funkcjonariusz kontaktuje się z mężczyzną, ostrzegając go o odpowiedzialności w razie ponownych telefonów – mówi Iwona Koczwara, kierowniczka placówki.W marcu na posiedzeniu komisji oświatowej rady miasta radna Maria Wiecha zarzucała, że centrum staje się miejscem nocnych schadzek. Pewno niewielu dowiedziałoby się o tym fakcie, gdyby nie radny Ryszard Frączek, który na sesji 24.03 przytoczył te słowa, tylko w zmodyfikowanej formie – wspomniał bowiem o burdelu! Konkluzją miało być wymuszenie na prezydencie kontroli w centrum, która powinna potwierdzić bądź odrzucić wszelkie pogłoski. – Nie ma żadnych dowodów na nocne wizyty. Jestem więc daleki od wysyłania kontroli do placówki. Tamtym paniom potrzebny jest spokój. To nie jest zoo, do którego przychodzi się i ogląda zwierzęta – mówi zastępca prezydenta Mirosław Szypowski.W centrum Maja są możliwe odwiedziny. Jeśli jednak o widzenie zabiega mąż maltretowanej mieszkanki, musi uzyskać zgodę kierowniczki.Iwona Koczwara zapewnia o całodobowej obecności kogoś z obsługi. Wieczorem placówka jest zamykana. Co pewien czas na nocne kontrole przyjeżdża policja, więc ewentualne nocne wizyty mężczyzn są – jej zdaniem – wykluczone.Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że domniemane schadzki wcale nie są prawdziwym powodem zamieszania wokół Mai. Otóż urząd miasta przekazał placówce dodatkowo 20 tys. zł, a prezydent dorzucił jeszcze 5 tys. zł. Za tę kwotę wymieniono w niej okna w grudniu ub.r. Komuś widocznie taka hojność się nie spodobała.Odwiedziłem placówkę. Od razu zastrzeżenie – żadnych zdjęć matek z dziećmi i rozmów z nimi. Pokoje, jadalnia, korytarze, obiekt z zewnątrz – jak najbardziej można fotografować. Iwona Koczwara wyjaśnia, że kobietom potrzeba spokoju. Ale też same muszą się podporządkować obowiązującemu regulaminowi. W placówce obowiązuje całkowity zakaz picia alkoholu. W ubiegłym roku za złamanie zakazu kierowniczka wyrzuciła dwie kobiety, w tym roku już jedną.Od kwietnia ub. roku placówką opiekuje się podległe ośrodkowi pomocy społecznej stowarzyszenie Tęcza. Przebywające tu kobiety przeznaczają połowę dochodów na centrum. Drugą połowę daje OPS. Dodatkowo miasto dotuje żywienie i lekarstwa. Te wszystkie środki starczają na bieżącą działalność ośrodka. Centrum płaci za media, opał, zapewnia lekarza i pielęgniarkę. Mieszkańcy dostają trzy posiłki dziennie, dzieci dodatkowo deser, raz w miesiącu środki czystości. Gotowaniem, sprzątaniem, paleniem w piecu zajmują się mieszkające tu kobiety. Stowarzyszenie zabiega o fundusze u sponsorów. Centrum wspomogła m.in. Raciborska Izba Gospodarcza. Za jej pieniądze udało się wymalować i wyposażyć salkę dla dzieci oraz gabinet kierowniczki.

Komentarze

Dodaj komentarz