20041514
20041514


Stare meble, niejednokrotnie rodowe pamiątki, szły pod przysłowiowy topór głównie z nastaniem ery meblościanek z płyt wiórowych i kompletów wypoczynkowych w latach 60. i 70. Meblościanka była symbolem nowoczesności. Przy okazji mieściła mnóstwo wszelkiego rodzaju drobiazgów. Ich pojemność okazywała się niezastąpiona szczególnie w ciasnych „M”. Dla pięknych, ale nieprzystających do nich starych kredensów, foteli czy komód brakło miejsca.Teraz wraca moda na meble retro. Wystarczy zerknąć na półkę z kolorowymi magazynami, żeby przekonać się, ile tytułów poświęconych jest urządzaniu wnętrz. Przede wszystkim ludzi fascynuje ich niepowtarzalność. Praktycznie niemożliwe jest znalezienie dwóch identycznych krzeseł.– Bynajmniej nie sugerujemy zapełnienia całego mieszkania antykami, bo – jak powiedział mój kolega – już ma starą żonę, to nie będzie jeszcze miał starych mebli – pokpiwa Józef Polok, właściciel galerii Szkolak Antyki.Natomiast bardzo popularne są pojedyncze okazy, wstawiane do nowoczesnych wnętrz. Niektóre osoby decydują się nawet na urządzenie jednego pokoju w starym stylu. Dla nich te meble mają ulotny, trudny do opisania urok, po prostu duszę.– Pewnemu adwokatowi zawieźliśmy bibliotekę, biurko i krzesło i wstawiliśmy do gabinetu. Jego żonie tak się spodobały, że zaczęła płakać. Te meble nie były jakieś oszałamiające czy bardzo drogie, one miały duszę. Ich nowemu domowi nadały niepowtarzalny charakter. Chętnie zajęlibyśmy się produkcją takich mebli, gdyby można było im nadać ten ulotny czar – opowiada Józef Polok.Tyle że w Polsce ze wspomnianego wcześniej powodu nie ma zbyt wiele meblowych staroci. Co innego w Europie Zachodniej. Tam mebli się nie niszczyło, a przynajmniej nie na taką skalę jak w Polsce. Dlatego głównie stamtąd są sprowadzane do kraju. Przeważnie na rynku pojawiają się meble z tzw. dolnej półki, codziennego użytku. Ich cena po renowacji sięga kilku, kilkunastu tysięcy złotych. Kosztują więc tyle samo, co dobrej jakości współczesne meble, tyle że są o wiele trwalsze. O sprowadzaniu do Polski bardzo starych, autentycznie zabytkowych eksponatów raczej nie ma mowy. Bogato zdobiona, dwustuletnia szafa z hebanu jest w cenie Mercedesa.Meblowe starocie zwykle wymagają renowacji. Różnica między nimi a antykami trzymanymi w muzeum polega na tym, że są wykorzystywane do codziennego użytku. Muszą być więc w dobrym stanie technicznym, czyste, zakonserwowane, zawoskowane lub pokryte politurą. Wśród antykwariuszy trwa zażarta dyskusja, czy i jak bardzo poddawać meble konserwacji. Identyczny spór dotyczy zresztą wszystkich wiekowych rzeczy – obrazów, samochodów. Czy obraz z nałożoną nową warstwą farby w miejsce wyblakłej jest wciąż oryginałem, czy już tylko repliką? Podobne pytanie można zadać na temat stołu z wymienioną nogą czy blatem. Znany w środowisku angielski konsultant Richard Davidson w swoim „Poradniku kolekcjonera” pisze: „Renowacja wpływa na cenę mebla, toteż ważne jest ustalenie jej zakresu”. I dalej wylicza niemal litanię dopuszczalnych zabiegów konserwatorskich pod warunkiem ich odpowiedniego wykonania. Właściwie można zrobić z meblem wszystko.– Uważam, że mebel jest nadal oryginalny, jeżeli został odnowiony w odpowiedni sposób. Będąc członkiem Klubu Zabytkowych Mercedesów, mogę porównać renowację mebli z odnawianiem samochodów, gdzie problem jest bardzo podobny. Jeśli używa się oryginalnych materiałów i części, tych samych kolorów farb, samochód jest uznany za stuprocentowy oryginał. Tapicerka welurowa zastąpiona skórzaną, nawet lepszej wartości, dyskwalifikuje auto jako autentyczne – opowiada pan Józef.Paradoksalnie, fachowość renowacji czasem wręcz odstrasza klientów. Nie chcą na przykład kupić szafy, bo widzą w niej dziury po kornikach. Boją się wydawać spore pieniądze na mebel, do którego miałoby się wdać robactwo. Ten strach jest nieuzasadniony. Korniki i ich kuzyni nigdy nie zamieszkają bowiem w stuletnim drewnie, ponieważ nie nadaje się ono do jedzenia. One wolą młode, soczyste deski z domieszką żywicy. Ponadto obecne środki chemiczne całkowicie zabezpieczają drewno przez ewentualnymi owadzimi odwiedzinami. Pod tym względem nasze gusta są inne niż zapatrywania przeciętnego Europejczyka. Oni uważają otwory po robalach za podnoszące wartość mebla, ponieważ podkreślają jego długi żywot, my zaś postrzegamy je jako uszkodzenie. Producenci replik mają nawet specjalne urządzenia do nakłuwania mebli, by imitowały otwory wygryzione przez korniki.Renowacja trwa zwykle kilka tygodni. Najbardziej czasochłonne jest czyszczenie z brudu lub farby. Potem następuje konserwacja, czyli zabezpieczenie drewna przed zniszczeniem. Meble nasącza się woskiem bądź pokrywa politurą szelakową. Patrząc na odnowiony mebel, zwykle nie mamy pojęcia, iż jest na nim kilkaset warstw politury nakładanej żmudnie przez kilkadziesiąt dni. Można oczywiście zrobić to szybciej, ale natychmiast odbije się to na jakości. Kolejnym dopuszczalnym zabiegiem w renowacji antyków jest zmiana ich przeznaczenia. Dla przykładu warto wspomnieć w tym miejscu o popularnych swego czasu maszynach do szycia na żeliwnym, zdobnym, stojaku. Maszynę usuwa się, a podstawę wykorzystuje np. do zrobienia toaletki czy stolika.Swoistą formą renowacji mebli są fałszerstwa. Jest to temat wdzięczny wśród antykwariuszy, znawców tematu i koneserów antyków.– W Polsce podobno na masową skalę proceder kwitł w czasach komunistycznych. Do państwowych zakładów meblarskich bądź stolarskich trafiały do renowacji meble z muzeów lub innych instytucji. Na warsztacie stolarze robili wierną kopię – podróbkę. Niby naprawiony i zakonserwowany egzemplarz odbierał niczego nieświadomy właściciel, a oryginał znikał w prywatnych zbiorach – opowiada Józef Polok.Podrabianie uchodziło płazem, bo właściciele rzadko znali się na kanonach renowacji. Ponadto fałszerstwo trudno udowodnić. Fałszerze-specjaliści wykorzystują fragmenty innych mebli albo wiekowe drewno, z którego składają zupełnie nowy stół czy kredens.Paradoksalnie meblom stylowym po renowacji nie służy zbytnia dbałość o ich czystość. Jak ulał pasuje do nich maksyma osób unikających wody i mydła „Częste mycie skraca życie”. Każde czyszczenie zdziera część politury lub wosku. Nadgorliwa gosposia jest w stanie wyrządzić więcej szkód niż pożytku. Stąd jeżeli już usuwać kurz czy brud, to rzadko i jedynie przy użyciu specjalnych środków chemicznych. Woda wykluczona.

Komentarze

Dodaj komentarz