20041711
20041711


Kiedy cztery lata temu zamykano kopalnię, załoga Dębieńska uroczyście przekazała wiszący w cechowni obraz św. Barbary do nowej parafii w Czerwionce. Tam został umieszczony w kapliczce pamiątek pokopalnianych. Część „grubskich” pamiątek trafiła do Izby Tradycji, a na starych śmieciach pozostały poświęcone górnikom tablice, które stały się przedmiotem sporu. – Przy okazji Barbórki patrzę na to, jak w Knurowie ludzie obchodzą to święto. Pod pomnikiem górników harcerze, delegacje szkół, zakładów pracy, a przede wszystkim mieszkańcy z kwiatami – i człowiekowi chce się płakać, bo u nas zapomniano, że też mamy takie miejsce, gdzie należałoby położyć kwiatek i zapalić chociaż symboliczną lampkę – mówi Andrzej Młynek, były górnik Dębieńska. Obecnie jego zdaniem tablice są zaniedbane, niszczeją, a na dodatek znajdują się w takim miejscu, że nieliczni pamiętają o ich istnieniu. Trzy lata temu rozpoczął więc starania o przeniesienie ich w inne miejsce. Sprawą zainteresował proboszcza nowego kościoła, który wyraził zgodę na przyjęcie tablic do siebie. – Ksiądz proboszcz przedstawił nawet pomysł, jak wyeksponować te tablice. Pomiędzy kościołem a cmentarzem powstanie aleja cmentarna. Tam zostanie wybudowany specjalny obelisk z fragmentem urwanej ściany, gdzie wmurowane byłyby tablice. Rozmawialiśmy z byłym dyrektorem kopalni i późniejszym prezesem Gliwickiej Spółki Węglowej panem Śliwą, który poparł ten pomysł – tłumaczy Andrzej Młynek. Na poświęcone losom tablic spotkanie zaproszono również proboszcza.– Podczas dyskusji padło wiele propozycji, ale najważniejszą z nich było to, że tablice nie zostaną umieszczone w kościele, tylko przy drodze prowadzącej na cmentarz. Ksiądz zapewnił finanse oraz ludzi do pracy – mówi pomysłodawca. Na kolejnym spotkaniu ustalono, że tablice zostaną przeniesione do nowego kościoła, trzeba tylko pójść i sprawę załatwić z księdzem. – Po dwóch tygodniach zadzwonił prezes Śliwa, żeby tablice przenieść w miejsce, które ustaliliśmy na spotkaniu. Po następnych dwóch tygodniach otrzymałem wiadomość, że trzeba zorganizować kolejne spotkanie. I tak sprawa ciągnie się od lat. Jak już coś zostanie ustalone, to za chwilę komuś znowu te ustalenia nie odpowiadają – opowiada Andrzej Młynek. – Najbardziej mnie boli to, że przez takie ciągłe zmienianie zdania, zanim dojdziemy do jakiegoś porozumienia, to stara cechownia zdąży się rozsypać, a razem z nią zostaną zniszczone tablice. Przecież dzisiaj, jak przychodzi Barbórka, to nie ma tam komu lampki zaświecić. Pojawiają się tylko ci, co zawsze – paru związkowców i prezes Śliwa.Z takimi wywodami Andrzeja Młynka nie zgadzają się członkowie Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa opiekujący się kopalnianą Izbą Tradycji. – Miejsce, gdzie znajdują się te tablice, jest, jakie jest. Ale przecież podczas strajków tu, w cechowni, było miejsce oporu i większość starych górników wie, gdzie one są. Pomysłów na nowe miejsce była cała masa. My uważamy, że powinny zostać tu, gdzie są. Przecież nikt ich tutaj nie bezcześci – tłumaczy prezes Marian Wójcik. SITG-owcy uważają, że o wiele lepszym rozwiązaniem byłoby umieszczenie tablic pod logo kopalni. – Napis się odnowi, a pod niego wbuduje tablice i jeszcze dołoży się kilka starych pamiątek. Ci górnicy przecież zginęli tu, na kopalni, a nie ileś kilometrów dalej. Z drugiej strony, jeżeli tablice miałyby zostać wywiezione do nowego kościoła, to wypada się zapytać, co z pozostałymi parafiami. Na kopalni zginęli górnicy nie tylko z Czerwionki, ale i z Palowic, Stanowic, Czuchowa, z innych parafii. Ci mieszkańcy też mają prawo do tych tablic. Nie róbmy cyrków, bo za chwilę okaże się, że będziemy je obwozić po parafiach i wystawiać – tydzień w jednej, tydzień w drugiej. Naszym zdaniem pomysł z logo kopalni jest optymalny – twierdzą członkowie SITG i opiekunowie Izby Tradycji. Andrzej Młynek twardo obstaje przy swoim, uważając, że tablicom należy się szacunek i powinny zmienić miejsce. Ma również żal do władz gminy, że nie wykazują zainteresowania w tej sprawie.– Sprawa jest mi znana i wiem, że pan Młynek od lat jest jej orędownikiem. Jako osoba prywatna uważam, że powinny one zostać tam, gdzie wydarzyła się tragedia, tuż przy wejściu do kopalni, tyle że lepiej wyeksponowane. Przykre jest to, że tragedia górników staje się przedmiotem targów. Co do drugiego pomysłu przedstawicieli STIG, nie ja jestem właścicielem tego miejsca, ale pan starosta, i to do niego należy decyzja, co z nim zrobi. Ze swojej strony mogę zapewnić, że będę się liczył z opinią mieszkańców i samorządu – skomentował spór burmistrz Marek Kornas.– Uważam, że powinno się je zostawić w spokoju tam, gdzie są. Ci górnicy zginęli na kopalni i pomysł zrobienia pomnika przed budynkiem dyrekcji jest dobry. Za parę lat, jak pójdę tam z wnukiem, to będę mógł mu powiedzieć, że kiedyś była tu kopalnia, a to jest po niej pamiątka. Jak wywiozą te tablice, to właściwie zniknie ostatni ślad po kopalni – mówi Zygmunt Chrośnik, który w kopalni Dębieńsko przepracował 25 lat.

Komentarze

Dodaj komentarz