20041712
20041712


Zdaniem dyrektora szpitala Eugeniusza Klapucha nie ma jeszcze żadnej konkretnej decyzji dotyczącej likwidacji oddziału obserwacyjno-zakaźnego w wodzisławskim szpitalu. Jest to jeden z rozważanych elementów restrukturyzacji i reorganizacji szpitala. – Oddział ten jest najmniej dochodowy w całej jednostce. Rokrocznie generuje straty. Obłożenie łóżek pacjentami jest niewielkie. W większości wykonuje się tutaj diagnostykę, która jest dość kosztowna – mówi Eugeniusz Klapuch, dyrektor wodzisławskiego ZOZ-u.Likwidacja oddziału zakaźnego ma też jeszcze inny aspekt. Dzięki temu udałoby się wreszcie znaleźć miejsce dla dermatologii i urologii, które do tej pory mieszczą się w budynku przy ul. Wałowej. – Tamtejsze warunki nie odpowiadają żadnym standardom ani normom. Te oddziały muszą zostać wyprowadzone. W przeciwnym wypadku może dojść do ich zamknięcia. Likwidacja oddziału zakaźnego pozwoliłaby na ich przeniesienie do „nowego” szpitala – wyjaśnia dyrektor.Jak zapowiada dyrektor, zamknięcie tej jednostki nie spowodowałaby żadnych zwolnień. – Ten wariant nie tylko pozwoli na utrzymanie miejsc pracy, ale jest on również nisko inwestycyjny. W tym przypadku to wydatek 250 tys. zł, które pochłonie budowa windy. Musiałaby ona powstać niezależnie od tego, czy będzie to oddział zakaźny, czy wewnętrzny. Mamy też inne propozycje restrukturyzacji szpitala, np. rozbudowa placówki, na którą nie ma pieniędzy, albo nierobienie niczego – i likwidację oddziałów: dermatologii i urologii.Zgodnie z planem restrukturyzacji w budynku zajmowanym przez oddział zakaźny miałby powstać jeden duży oddział wewnętrzny z 60 łóżkami. Powstałby on w wyniku połączenia I i III oddziału wewnętrznego. Zwolnione miejsca zajęłaby dermatologia i urologia.Nieco inaczej zmiany w budynku oddziału zakaźnego przedstawia jego ordynator.1– Ręce mi opadają i nie mam słów. Pieniądze, pieniądze, a gdzie w tym wszystkim pacjent?! Skoro tak umieją liczyć, to po co jeszcze w lutym malowali ściany, skoro niedługo wszystko będą kuć, aby poszerzyć sale w celu wstawienia tam trzeciego łóżka? Pieniądze, które sześć lat temu wyłożono na remont, poszły na marne. Te ściany, które wówczas stawiano, trzeba będzie wyburzyć – nie kryje zdenerwowania Urszula Strużyk, ordynator oddziału.Oddział obserwacyjno-zakaźny mieści się w osobnym pawilonie obok budynku szpitala przy ul. 26 Marca. Jest odnowiony. Jeszcze unosi się zapach farby. Niedawno zakończyło się malowanie pomieszczeń. Sale szpitalne odnowione, dwuosobowe, z pełnym węzłem sanitarnym.– Sześć tygodni temu wyprowadziła się ekipa malarska, która zakończyła odnawianie ścian. Kolory sama dobierałam, chciałam, żeby było jasno i przytulnie – mówi siostra oddziałowa.Niespełna sześć lat temu zakończono tu gruntowny remont. Stawiano nowe ściany, po to, by sale odpowiadały wymogom sanepidu. Każda z nich ma własną łazienkę z prysznicem i WC. Wymieniono drzwi, okna i kaloryfery. Budynek ma też własne złoże biologiczne, dzięki czemu szpitalne ścieki, zanim trafią do wspólnych miejskich kanałów, są już odkażone. Oddział w pełni odpowiada także standardom narzuconym przez Unię Europejską. – Jest to oddział wieloprofilowy, tak skonstruowany, że może stanowić cztery niezależne części (w każdej jest kuchenka, wnęka dla pielęgniarek, centrala), w których leczone będą osobne grupy osób z chorobą zakaźną. Nasz oddział figuruje w Wydziale Zarządzania Kryzysowego Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, co świadczy o jego randze na wypadek szczególnych zdarzeń.Likwidacja to działanie na szkodę szpitala i mieszkańców regionu. Leczą się tutaj pacjenci z powiatu wodzisławskiego, ale też rybnickiego, przyjeżdżają mieszkańcy z Żor i Jastrzębia Zdroju.– Niedawno kontaktował się ze mną lekarz z Gliwic, który pytał, czy będziemy w stanie przyjąć około tysiąca pacjentów. Skoro leczymy osoby z różnych regionów, to czy nie warto byłoby zwrócić się do samorządów i władz lokalnych o wsparcie? Przecież każdy z ich wyborców może do nas trafić na oddział, więc mogliby partycypować w kosztach – mówi dr U. Strużyk. – Likwidacja tego oddziału to śmierć dla szpitala. Wodzisław ma takie same oddziały jak jastrzębska i rybnicka placówka, chociaż standard w tej ostatniej jest bez porównania większy. Już teraz nasi mieszkańcy leczą się na tamtejszych urologiach czy dermatologiach. Oddział zakaźny stanowi konkurencję dla pozostałych. To właśnie on nas wyróżnia spośród innych szpitali w regionie.Pani ordynator zdaje sobie sprawę z wysokich kosztów utrzymania oddziału. Ale trudno dyskutować nad zasadnością jego istnienia, zwłaszcza w tak niepewnych czasach. W Wodzisławiu zdarzały się już przypadki wąglika, ospy i innych niebezpiecznych chorób, także tych przywożonych z egzotycznych podróży. Całkiem niedawno mury budynku opuściła wodzisławianka, która z Egiptu przywiozła amebę. Gros pacjentów oddziału stanowią małe dzieci trafiające tutaj z różnymi zatruciami bądź też z zapaleniem opon mózgowych, poświnkowym zapaleniem trzustki, jąder. W przypadku likwidacji wodzisławskiej jednostki trafią do Zawiercia, Bytomia lub Cieszyna.– Nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze. Ważne są też inne aspekty. Jak się raz coś zlikwiduje, trudno to odtworzyć. W tym przypadku będzie to niemożliwe ze względu na ogromne koszty. Przekonał się o tym Racibórz, który tylko się przenosi z budynku do budynku. My nigdy nie będziemy zarabiać dużych pieniędzy i nie będziemy mieć pełnego obłożenia łóżek (chyba że w przypadku epidemii), bo tak być nie może. Zawsze kilka łóżek musi pozostać wolnych. Ponadto specyfika tego oddziału polega na tym, że na jednej sali nie mogą leżeć pacjenci z różnymi chorobami. Gdy jeden z nich ma wirusowe zapalenie wątroby typu B, to nie może być umieszczony w tej samej sali co pacjent, u którego rozpoznano wirusowe zapalenie wątroby typu C. Więc czasami przy ponad 20 pacjentach mamy wszystkie sale zajęte.Pani ordynator przyznaje, że będzie walczyć o oddział, postara się zrobić wszystko, by rozważana koncepcja nie została zrealizowana. – Ktoś pomyśli, że ja może chcę zachować swoje miejsce pracy, stanowisko. Stanowczo zaprzeczam. Nie zależy mi na splendorze, zależy mi na oddziale. Robię to dla szpitala. O pracę nie muszę się bać, w razie czego zawsze mogę przejść na emeryturę.Ostatecznie decyzję w tej sprawie podejmą radni powiatowi. Nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Na pewno nie stanie się to na najbliższej sesji. Procedura jest nieco wydłużona, najpierw zgodę na to musi wyrazić zarząd powiatu, następnie z projektem uchwały dotyczącym likwidacji oddziału obserwacyjno-zakaźnego muszą zapoznać się okoliczne gminy i wydać swoją opinię, która wcale nie będzie wiążąca dla rady powiatu. Ostatecznie zadecydują o tym rajcy powiatowi.

Komentarze

Dodaj komentarz