20041704
20041704


Muzealna galeria składa się z trzech sal, nie było więc żadnego kłopotu z podziałem przestrzeni wystawienniczej. Lech Kołodziejczyk, absolwent katowickiego wydziału grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie prezentuje swoje obrazy pochodzące z dwóch cykli – „Ogrody ciemności” i „Głowy”. Przejmujące „Głowy” to dobry artystyczny pretekst do zastanowienia się nad kondycją współczesnego człowieka. Do takiej autorefleksji sam autor namawiał widzów w czasie wernisażu wystawy.Tadeusz Rus, który nie tylko maluje, ale i wykłada teorię sztuki, wystawił kilka swoich dużych obrazów pochodzących z cykli „Historia nocy” i „Nocna wędrówka słońca”, będących, jak sam wyjaśnia, próbą autorskiego odwołania się do europejskiej tradycji malarstwa luministycznego.W największej z sal prezentuje swoje prace urodzony w Rybniku rzeźbiarz Henryk Fojcik. Próbuje w nich wyrazić fenomen sacrum, toteż głównym źródłem artystycznych inspiracji jest dla niego Biblia ze swą bogatą symboliką. Większość jego prac można oglądać w kościołach i innych obiektach sakralnych na Opolszczyźnie, ale i w Rybniku. To on jest autorem dwóch ołtarzy znajdujących się w rybnickim kościele ojców werbistów pod wezwaniem Królowej Apostołów (ul. Kościuszki). Na wystawę z oczywistych względów trafiły fotografie kilku jego prac, ale i trzy efektowne rzeźby, dzięki którym można z bliska przyjrzeć się dziełom mistrza i stosowanym przez niego, jak to określa, zabiegom formalnym, wspomagającym doświadczenie sacrum. Jednym z nich jest wzbogacanie rzeźb z jasnego drzewa wstawkami z czarnego dębu, które obrazują krew, rany, łzy czy ciernie, a przez to ból, cierpienie, śmierć czy zło. Nie chodzi tu tylko o kolor, ale i o sam materiał. Czarny dąb, którego używa, został wydobyty ze starego koryta Odry niedaleko przejścia granicznego w Chałupkach. Czarny, w jakimś stopniu już zwęglony, sam w sobie jest mroczny i tajemniczy. Użyty w rzeźbach staje się symbolem śmierci, królestwa zmarłych, grzechu i szatana. Innym środkiem ekspresji jest wykorzystywanie naturalnych zbutwiałych czy spróchniałych kawałków drewna. Spreparowane, utrwalone werniksem są najbardziej naturalnym znakiem śmierci drzewa, ale też śmierci i przemijania w ogóle. – Zdarza się, że rozcinam spróchniały wewnątrz klocek drewna i tym próchnem, jego strukturą, jestem zachwycony – przyznaje rzeźbiarz.W rybnickim kościele ojców misjonarzy można podziwiać wykonany przez niego ołtarz wiecznej adoracji, ale przede wszystkim ołtarz główny, przedstawiający scenę rozesłania apostołów przez Chrystusa.– W przypadku prac, które mają trafić do kościołów, rzadko zdarza się, że artysta ma zupełną dowolność. Jednak w przypadku kościoła ojców werbistów poza prośbą ówczesnego proboszcza, nieżyjącego już ojca Rufina Halszki, by nawiązać do idei misyjności, miałem zupełną swobodę. Skojarzenie ze sceną rozesłania przez Chrystusa apostołów było dość oczywiste, wystarczyło na chwilę przymknąć oczy, by ją sobie wyobrazić. Skorzystałem też z pewnej podpowiedzi: w jednej z książek odnalazłem średniowieczną ikonografię, w której apostołów umieszczono w konarach drzew, sugerując w ten sposób, że ich słowa rozwiewają się po świecie jak liście – mówi o swoim dziele Henryk Fojcik.Red.: W sztuce sakralnej szalenie łatwo popaść w banał...– Muszę się przyznać do pewnej rzeczy, otóż wyznaję pogląd, którym sam sobie w pewnym sensie przeczę, a mianowicie, że rzeźba sakralna nie może być indywidualna. Musi być raczej niesłychanie obiektywna, gdyż wyraża nie nasze ludzkie odczucia, ale prawa i prawidłowości boskie, obiektywne. Rzeźba sakralna musi wziąć w nawias potrzebę autoekspresji i formę autorską. Dlatego całkiem świadomie korzystam z cytatów neogotyckich. U mistrzów gotyku podglądam np., jak rzeźbią sklejone krwią włosy Chrystusa, jego skórę czy sztywne już ciało. Bliska jest mi idea cechowej roboty, w sensie takiego całkowitego zespolenia tego, co artysta myśli, z tym, co robi, i z tym, w jaki sposób to swoje dzieło kształtuje. Po doświadczeniach związanych ze sztuką XX wieku nawet ludzie nieobyci ze sztuką, deformacje, które stosuję w swoich pracach, przyjmują bez zastrzeżeń. Oczywiście zdarzają się przypadki, że ktoś pyta, dlaczego ten apostoł nie ma nóg, ale są to wyjątki. Czasem wystarczy wskazać motyw, do którego się odwołuję, i wszystko staje się zrozumiałe.Wystawę prac wykładowców cieszyńskiej filii Uniwersytetu Śląskiego można oglądać w galerii muzeum do 17 maja.

Komentarze

Dodaj komentarz