Czy będziemy szczęśliwsi?


Zdaniem jednych otworzy przed Polską i Polakami ocean możliwości, zdaniem innych z powodzeniem zastąpi Związek Radziecki, czyli „wielka siostra” zamiast „wielkiego brata”. Co do jednego nikt już chyba nie ma wątpliwości: Unia to wielka biurokracja, tłumy eurourzędników i europarlamentarzystów, którzy niczego nie produkują, ale zajmują się wymyślonymi przez siebie procedurami, normami, audytami i Bóg wie czym jeszcze.Przed naszym przystąpieniem do Unii Europejskiej wszyscy zastanawiają się, czy zdrożeje cukier, na ile podskoczą ceny paliwa i na jaki samochód będzie stać przeciętnie zarabiającego Europejczyka z Polski. Ale przecież ceny i kursy to nie najważniejsza rzecz na świecie. Jakoś nie słyszałem, by w telewizji czy radiu ktoś zastanawiał się nad sprawą zasadniczą, mianowicie czy dzięki Unii będziemy szczęśliwsi?Obawiam się, że w tym względzie wspólnota niewiele ma nam do zaoferowania, bo zajmuje się rynkiem, koniunkturą i towarami, a te ze szczęściem niewiele mają wspólnego. Europejskiemu rynkowi jest potrzebna tylko rozbuchana konsumpcja i może dlatego w preambule konstytucji europejskiej nie ma miejsca na szacunek dla życia, miłość bliźniego i kilka innych ważnych rzeczy.Ale nie tylko dlatego boję się Unii. Boję się, że ta wspólna Europa wygoni mi dzieci w świat. Zawsze wyznawałem pogląd, że rodzina powinna trzymać się razem. Na Śląsku wiele osób ma bliskich na tzw. Zachodzie. Dzwonią do siebie nawet raz na tydzień i przyjeżdżają dwa razy w roku, ale tylko tyle. Doświadczenie uczy, że i zagraniczny dobrobyt, i wielkie kariery dzieci stosunkowo rzadko są źródłem prawdziwego szczęścia ich rodziców. Gdy starsi ludzie zostają tu sami, marną pociechą jest dla nich fakt, że gdzieś tam syn jest prezesem znanej firmy i ma dom z trzema garażami.Wcale nie chcę, by moje pociechy zrobiły eurokarierę, by wyjechały stąd na podbój wielkiego świata bądź ze względu na perspektywy zamieszkały gdzieś w Europie. To oczywiście poważne wyzwanie zadbać o to, by receptę na prawdziwe szczęście znalazły tu, gdzie się urodziły. Od Unii i naszych rodzimych włodarzy wymagam tylko jednego – by zwykli, mądrzy ludzie mogli żyć uczciwie i względnie dostatnio w każdym zakątku owej wspólnej Europy, nawet tu na Śląsku. Za europerspektywy uprzejmie dziękuję.

Komentarze

Dodaj komentarz