Wykidajło w PUP-ie


J. Lis twierdzi, że kilka razy był świadkiem sytuacji, w których bezrobotni krzyczeli lub nawet ubliżali pracownikom pośredniaka. Jego zdaniem nie powinni być narażeni na takie zachowania.– Rozumiem frustrację ludzi, którzy stracili pracę i przez dłuższy czas nie potrafią jej znaleźć. Jednak pewne normy zachowania powinny obowiązywać. Nieraz widziałem, jak mężczyźni, najprawdopodobniej pod wpływem emocji, obrażali pracowników urzędu. Nikt nie reagował. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca – mówi J. Lis.Uważa, że najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji byłoby zatrudnienie ochroniarza, który miałby pilnować bezpieczeństwa pracowników urzędu oraz jego petentów. Co bardziej agresywni bezrobotni byliby przez niego wyprowadzani na zewnątrz.– W ten sposób utworzylibyśmy nowe miejsce pracy oraz rozwiązali poważny problem. W PUP-ie zatrudnione są głównie kobiety. Są one bezbronne wobec bezrobotnych, którym puszczają nerwy – argumentuje radny.Konieczności zatrudnienia ochroniarza nie widzi kierownik urzędu Andrzej Koba. Pracą urzędu kieruje od niespełna dwóch miesięcy. Dlatego po interwencji radnego wypytywał pracowników o sytuacje, w których mogli poczuć się zagrożeni.– Oczywiście przypadki agresywnych zachowań bezrobotnych zdarzają się, jednak mają one charakter wręcz incydentalny. Pracownicy są przyzwyczajeni, że ktoś nie wytrzymuje nerwowo. Trudno się dziwić, że emocje biorą górę w trudnych życiowych sytuacjach. Z tego, co wiem, to jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by ktoś został bezpośrednio zaatakowany. Dlatego uważam, że nie ma konieczności zatrudniania ochroniarza – mówi A. Koba.

Komentarze

Dodaj komentarz