20041909
20041909


– O znalezieniu bomby powiadomił nas mieszkaniec, który we wtorek w lasku na Maleniu natknął się na pocisk z czasów II wojny światowej. Nasi policjanci zabezpieczyli miejsce znaleziska i powiadomiliśmy jednostkę saperów z Lublińca – informuje komisarz Roman Chlubek, komendant Komisariatu Policji w Czerwionce-Leszczynach.Ważący kilka kilogramów i mierzący jakieś pół metra długości niewypał to najprawdopodobniej moździerzowy pocisk pochodzący z lotniskowego składu amunicji. Mocno pordzewiały i niczym niezabezpieczony leżał sobie pod drzewem. Niestety, pomimo zawiadomienia o znalezisku saperów policjanci muszą pilnować teren. – Saperzy mieli przyjechać 28 kwietnia, ale poinformowali nas, że mają dziewięć innych zgłoszeń. Mamy nadzieję, że dojadą dzisiaj. Póki co policjanci przez cały czas pilnują tego miejsca – powiedział 29 kwietnia komendant Chlubek.Leszczyńskie znalezisko jest kolejnym przykładem beztroski grasujących na terenie gminy złomiarzy. Wiedząc o istniejącym tu w czasach wojny arsenale, wykopują w lesie dziury, wybierając z nich, oprócz pocisków, wszystko, co nadaje się na złom. Wstępnie funkcjonariusze ustalili, że to właśnie oni wykopali pocisk, a następnie porzucili go pod drzewem. Gdyby nie szybka interwencja i prawidłowa reakcja stróżów prawa, nietrudno byłoby o nieszczęście, bowiem w okolicach tego lasku bardzo często urządzają sobie zabawy dzieciaki.– To kolejny przykład beztroski i bezmyślności. Otrzymaliśmy informacje o niewybuchu i od razu wszyscy prawidłowo zareagowali. Niestety, saperzy nie przyjeżdżają, a w akcję zabezpieczania miejsca i pilnowania pocisku zaangażowanych jest sporo ludzi – wyjaśnia szef wydziału kryzysowego urzędu Krzysztof Kluczniok.Policjanci uważają, iż takich powojennych pozostałości na tym terenie jest znacznie więcej. Nie wykluczają również i takiej możliwości, że znajdują się tam także inne wykopane pociski. Las na Maleniu nie po raz pierwszy ujawnił ukryte „skarby”. Kilka lat wcześniej policja w jednym z mieszkań bloku przy ul. Broniewskiego odkryła potężny arsenał broni. Lokator przytargał go właśnie z tegoż lasu, tłumacząc później, że amunicję zebrał jako okazy kolekcjonerskie. Wtedy saperzy, po przeszukaniu terenu, usunęli to, co się dało. Małgorzata Sarapkiewicz***...i w ogródkuMSZANA. Przez cztery dni państwo F. żyli w strachu, zanim saperzy nie zabrali z terenu ich posesji pocisku moździerzowego, wykopanego przypadkiem podczas prac ogrodowych.19 kwietnia pan F. podczas prac w ogródku znalazł stary pocisk moździerzowy. Nie wiedząc, co z nim zrobić, o wszystkim powiadomił policję. Funkcjonariusze tego samego dnia zjawili się na miejscu. – Pooglądali, spisali zeznania, po czym zabrali się do odjazdu. Jeszcze na końcu wydali polecenie okopania pocisku, a że w pobliżu były opony samochodowe, ten pocisk został obłożony oponą. Byliśmy w szoku. Dopiero po czterech dniach, po kolejnych interwencjach na policji, zjawili się saperzy, którzy go zabrali – opowiada M.F. – Jestem oburzona działaniem wodzisławskiej policji. Pozostawili nas samym sobie, nie zabezpieczając terenu, tylko wysługując się nami. Ja mam dwójkę dzieci, w wieku 11 i 13 lat, bałam się o nie, by z ciekawości nie dotykały niewybuchu...Na policji tłumaczą, że kilkudniowa zwłoka z przyjazdem saperów z Lublińca, którzy obsługują całe województwo śląskie, nie jest ich winą. Do patrolu saperskiego informacja o znalezionym pocisku w Mszanie została wysłana jeszcze tego samego dnia, w którym było zgłoszenie. W Lublińcu przyznają, że żołnierze dostają dziennie po kilka tego typu zgłoszeń. – Saperzy poinformowali nas, że informację z policji otrzymali dopiero w piątek, nie rozumiem, dlaczego tak późno, skoro policja była u nas już w poniedziałek – dziwi się pani F.Państwo F. mają żal do policji, iż nikt z przybyłych funkcjonariuszy nie zabezpieczył terenu, lecz pozostawił ich samych sobie.Jak poinformował kom. Piotr Bieniak z KWP w Katowicach, w przypadku znalezienia pocisku policja przyjeżdża na miejsce, zabezpiecza teren, instruuje osoby, w jaki sposób maja się zachować, by pod żadnym pozorem nie ruszać niewybuchu. – Policyjni pirotechnicy mają obowiązek sprawdzić, co to za materiał, i podjąć działania w celu zneutralizowanie lub też niezwłocznie poinformować saperów o znalezisku, a do czasu ich przyjazdu teren powinien być zabezpieczony przez policję, oznakowany i ogrodzony taśmą. Jeżeli jest to obszar w miarę zamknięty, to nie ma takiej potrzeby, by przez 24 godz. pełnił tam straż policjant – dodaje P. Bieniak.

Komentarze

Dodaj komentarz