20042006
20042006


Uzależnienie od narkotyków następuje niespodziewanie, szybko i zostaje już do końca życia. Bardzo wielu, mimo że w zerwanie z nałogiem włożyło wiele wysiłku, wracając do swoich środowisk, szybko ulega ponownym wpływom „przyjaciół” tkwiących w nałogu lub znowu wpada w łapy narkotykowych dilerów.– Narkomania zdecydowanie się nasila. Miejsca dostępu do narkotyków i miejsca ich używania są bardzo różne. Często zmieniają się. Gdy zadziałamy w jednym miejscu, pojawiają się w innym. Ponadto jest ona bardzo trudna do zwalczenia. Jak każde uzależnienie jest chorobą, więc wiadomo, że popyt na narkotyki będzie zawsze – mówi komisarz Wojciech Kołodziej, zastępca szefa knurowskiego komisariatu.Prawie połowa uczniów śląskich szkół miała już kontakt z narkotykami. Co trzecia transakcja środkami odurzającymi ma miejsce w szkole. Lepiej handel kwitnie tylko w pubach i na dyskotekach. Jak wynika z policyjnych raportów (dane Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach), kontakt z narkotykami w naszym województwie miało już około 40 proc. uczniów. Najtragiczniejsze jest jednak to, iż systematycznie obniża się wiek osób mających z nimi kontakt. Najmłodszy z zatrzymanych w ubiegłym roku dilerów miał 14 lat. Co szósty to osoba nieletnia. Z kolei co siódmy z nich to dziewczyna.W pierwszym półroczu 2002 roku policjanci przejęli najwięcej narkotyków na terenie takich miast, jak Gliwice, Rybnik, Katowice, Sosnowiec i Zawiercie. Rynkowa wartość tego towaru to prawie 500 tys. zł.W minionym roku policjanci odebrali przestępcom ponad 95 kilogramów amfetaminy i zlikwidowali dziewięć produkujących ją laboratoriów. To najnowsze statystyki Komendy Głównej Policji.Narkotyki wśród swoich rozprowadzają uczniowie danej szkoły. Szkolny diler nie wygląda jak typ spod ciemnej gwiazdy. Jest taki jak inni uczniowie. Słucha tej samej muzyki i tak samo się ubiera. Przekazywany towar jest z reguły ukryty w pudełkach z kasetami magnetofonowymi lub płytami kompaktowymi. Sposób niezawodny, a najważniejsze – niewzbudzający podejrzeń. Jakie narkotyki najczęściej trafiają do szkół? Głównie przetwory konopi indyjskich i amfetamina. Coraz częściej pojawia się też ten najbardziej niebezpieczny – LSD. Na jednych są pokemony, na innych logo producentów sprzętu sportowego czy nazwy firm samochodowych.Największym powodzeniem u młodzieży cieszy się marihuana. Młodsi rzadziej sięgają po amfetaminę. Tę preferuje starsza młodzież i studenci jako środek na szybkie uczenie się. Jest jednak bardzo niebezpieczna. Przy próbie odstawienia pojawia się stan depresji i wtedy chce się brać kolejną działkę. Według statystyk Polska staje się potęgą w produkcji amfetaminy, a 15 proc. jej światowych dostaw pochodzi właśnie z naszego kraju. Niezwykle silnym i niebezpiecznym narkotykiem, bo szybko uzależniającym, jest kokaina, ale ta jest droga. Cena jednej działki na czarnym rynku sięga 40 dolarów, nie jest więc popularna wśród uczniów. Popularniejsze i szybko uzależniające jest LSD. Ten specyfik, robiąc ogromne spustoszenia w mózgu, szybko doprowadza do zaburzeń psychicznych. Wiele samobójstw to niestety efekt zażycia i działania LSD.Moda na odlotHandlarzy narkotyków można spotkać wszędzie tam, gdzie jest młodzież. W szkołach oferują środki „wspomagające uczenie” na prywatkach, imprezach, koncertach. Narkotyki to środek mający dać pełen „luz” i „odlot”. Główną przyczyną sięgania po takie wspomaganie jest moda. To ona staje się przepustką, by wejść w grono przyjaciół i znajomych oraz by zostać przez nich zaakceptowanym i lubianym. Coraz częściej młodzi ludzie nie wyobrażają sobie imprezy bez tzw. lufki.Częstym motywem sięgania po narkotyki przez młodzież są problemy w domu lub szkole. Stają się one panaceum na wszystkie stresujące sytuacje. Nie ma stereotypu biorących. Biorą dzieci z rodzin ubogich, niepełnych, patologicznych, a także z tzw. dobrych domów. Wąchają kleje, rozpuszczalniki, eksperymentują. Robią to, bo nikt się nimi nie interesuje, bo w domu jest źle. Szukają więc sposobu, żeby zapomnieć, nie myśleć, wreszcie by lepiej się uczyć. Niektórzy odurzają się już w wieku dziewięciu czy 10 lat. Od 11. roku życia dziecko sięga po narkotyk z ciekawości.22-letni Adam, student gliwickiej politechniki, wspomina swoją inicjację: – Pierwszy raz wziąłem na I roku. Na jednej z imprez postanowiliśmy z kumplami trochę poeksperymentować. Trawka i leki psychotropowe. Ot tak, żeby wywołać u siebie taki „błogi stan”. Potem jeszcze czasami brałem leki. Na III roku spróbowałem kompotu, ale na próbie się skończyło. Rodzice do dzisiaj nic nie wiedzą, bo na pewno by mi tego nie darowali.Michał, 18-latek z liceum, także eksperymentował z narkotykami. – Jak coś jest zakazane, wtedy smakuje najlepiej. To było na imprezie u kolegi. Ktoś przyniósł „marychę”. Jednego skręta paliło parę osób. W ubiegłe wakacje spróbowałem opium. Nie wiem, czy wziąłem za dużo, ale kiedy zwymiotowałem, a przez dwa dni czułem się jak przepuszczony przez wyżymaczkę, skończyły się eksperymenty. Od tej pory od wszystkich takich środków trzymam się daleko. Są jednak u nas w szkole tacy, co ćpają. Towar przynoszą kolesie z budy. Zawsze tak samo. Najpierw dajesz cynk gościowi, czego i ile potrzebujesz, a on po pewnym czasie przynosi towar w umówione miejsce, zawsze poza szkołą. Oni nie boją się wpadki. W budzie większa afera jest, jak komuś skoszą trampki, niż przyłapią z narkotykami. Tu każdy szczyl już w pierwszej klasie poda pani aktualnie obowiązujący cennik, nawet ci, którzy nie biorą.Ania ma 23 lata. Zaczęła brać jeszcze w liceum. Wtedy były to „hasz” i „trawka”. Po dwóch latach spróbowała mocniejszego towaru. Na dyskotece poznała chłopaka. Potem okazało się, że jest uzależniony. Brała razem z nim, najpierw z ciekawości, potem dla towarzystwa, a w końcu bez narkotyków nie potrafiła już żyć. Jej Marcin od roku nie żyje. Miał tylko 35 lat. Przedawkował. Ona od dwóch lat jest nosicielką wirusa HIV. Rodzina się jej wyparła. Mieszka kątem u innych, czasem na klatce schodowej, ale bywa, że i na dworcu. Dwukrotnie znaleźli się ludzie próbujący jej pomóc. Za ich sprawą trafiła do ośrodka odwykowego. Niestety, kiedy głód narkotykowy był nie do wytrzymania, uciekła. Żeby zdobyć „działkę” – żebrze. Dziś mówi, że przegrała życie, i często myśli o jednym „złotym strzale”.Zazwyczaj konkretny problem wywołuje konkretne działania zaradcze. Jak jest w przypadku narkotyków? Co robią dorośli, by chronić dzieci przed zgubnymi konsekwencjami ich zażywania? Policja prowadzi dwa rodzaje działań: represyjne i profilaktyczne. Pierwsze polegają na wszczynaniu postępowania karnego za wytwarzanie, dystrybuowanie i posiadanie narkotyków, drugie zaś na uświadamianiu zagrożenia związanego z zażywaniem środków odurzających. Podejmuje też akcje patroli w okolicach szkół płoszących dilerów.– Możemy ograniczyć rozprowadzanie narkotyków, ale chyba lepszym lekarstwem jest zapobieganie, czyli działanie wśród dzieci i młodzieży mające na celu przekonać ich, aby nie popadli w nałóg. Utrzymujemy ścisły kontakt ze szkołami z terenu Knurowa, z pedagogami. Nie prowadzimy pogadanek na temat narkomanii, pozostawiając to osobom odpowiednio przygotowanym – informuje komisarz Kołodziej.Zdarzają się sytuacje, że nauczyciel, który mówi głośno o problemie narkotykowym danej szkoły, dostaje po głowie od dyrektora, że psuje jej dobre imię. Zgodnie z prawem „dyrekcja szkoły ma obowiązek zawiadomienia policji lub prokuratury o dokonywanych na terenie placówki przestępstwach”. Nie może załatwiać takich spraw we własnym zakresie. Sprawy nieletnich dilerów rozpatruje sąd rodzinny. Z reguły dostają nadzór kuratora lub trafiają do zakładu wychowawczego lub poprawczego. Dilera narkomana sąd może skazać na przymusowe leczenie. Ze szkół prywatnych narkotyzujący się uczniowie są wyrzucani, w publicznych tylko przenoszeni do innej. Chociaż dziwi fakt łagodnego traktowania przyłapanych z narkotykami w szkole, nauczyciele nie chcą przekreślać tych, którzy zbłądzili, uważając, że dać takim szansę jest bardziej pedagogiczne niż szykanowanie i wyrzucanie ich ze szkoły. – Nie ma w regulaminie naszej szkoły przepisu mówiącego o wyrzuceniu ucznia za to, że bierze. Traktujemy narkotyki jako problem, który trzeba rozwiązać, a nie powód do usunięcia – mówią pragnący zachować anonimowość nauczyciele jednego z okolicznych liceów. Działanie zakładające wyciagnięcie ręki, a nie represje, wydaje się słuszne. Jeśli bowiem pozbawi się narkomana pomocy, ten bardzo szybko stoczy się na dno. Z drugiej strony usunięcie ze szkoły dilera nie rozwiąże problemu, bo po paru dniach w jego miejsce pojawią się dwaj następni.Należy nauczyć dzieci mówić nie, gdy ktoś próbuje namówić je na ten pierwszy raz. Dramat uzależnień może dotknąć każdą rodzinę. Im więcej młodych ludzi dowie się prawdy o narkotykach, tym mniejsza liczba zdecyduje się na ryzyko eksperymentowania z nimi. Bardzo późno dowiadujemy się, że ktoś z bliskich jest narkomanem. Najbardziej bolesne jest to wtedy, gdy okaże się, że są to nasze dzieci. Uciekanie dziecka w świat uzależnień wiąże się z niezrozumieniem jego odczuć i potrzeb, nieakceptacją w środowisku i najbliższym otoczeniu. Należy zwracać szczególną uwagę na to, co mówi i jakie ma problemy. Trzeba znaleźć czas na wysłuchanie problemów, unikać złośliwych i krytycznych porównań z innymi rówieśnikami, bo w ten sposób młody człowiek doznaje urazu, czuje się poniżony, odtrącony i niepotrzebny. Dyskretnie należy poznać grono jego przyjaciół, kontrolować miejsca spędzania wolnego czasu, poznać przyczynę każdej anomalii w zachowaniu. Natomiast gdy dojdzie już do narkotykowej inicjacji dziecka, trzeba zastanowić się nad przyczyną sięgnięcia po narkotyki i pomyśleć, jak pomóc swojemu dziecku w wydostaniu się z tej matni. Gdy zaistnieje problem, nie należy się go wstydzić ani wahać, by zasięgnąć rady specjalisty. Wiedza przecież nikomu nie zaszkodziła. Adresy i telefony poradni są w każdej placówce zdrowia, komisariacie policji czy ośrodku pomocy społecznej. Trzeba pamiętać, że każda zwłoka grozi tragedią, która oprócz dziecka dosięga również rodziców.Narkomania jest jak potężny labirynt, z niezliczoną ilością ślepych zaułków. Wielu, wchodząc tam, na zawsze pozostaje w pułapce. Dlatego najlepszym wyjściem z labiryntu nałogu jest... nigdy do niego nie wejść. Narkotyki to nie grypa, którą leczy się góra dwa tygodnie. To choroba na całe życie.

Komentarze

Dodaj komentarz