Wpuszczeni w internetowy kanał


Wszystko miało być takie proste. W styczniu, przechodząc obok sklepu IKF w Czerwionce, Łukasz Kołek wypatrzył na sklepowej witrynie kartkę z ogłoszeniem. Przeczytał, zastanowił się i postanowił skorzystać z oferty reklamującej się firmy Intersat z Krakowa. Nie spodziewał się, że odpowiedź na ofertę będzie oznaczać dla niego same problemy.– Firma oferowała instalację stałego łącza internetowego, a ponieważ byłem zainteresowany, wszedłem, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Po zasięgnięciu informacji zostawiłem swój adres i telefon, a ktoś z firmy miał do mnie oddzwonić i umówić się na podpisanie umowy – opowiada pan Łukasz.Po jakimś czasie faktycznie firma odezwała się i w umówionym terminie, w mieszkaniu Łukasza Kołka zjawił się sam prezes – Robert Rutkowski. – Zaoferowana przezeń cena, zarówno opłaty instalacyjno-aktywacyjnej, jak i miesięcznego abonamentu, była atrakcyjna. Przeczytałem umowę i podpisałem – wyjaśnia pan Łukasz. Na podstawie umowy zawartej 29 stycznia 2004 roku, w ciągu 14, a najpóźniej 21, dni firma Intersat miała dokonać montażu stałego łącza internetowego. Usługodawca pobrał na konto jego realizacji zaliczkę w wysokości 100 zł. – Zapłaciłem, bo myślałem, że mam do czynienia z uczciwym człowiekiem. Poza tym zapewniał mnie, że po zamontowaniu dopłacę tylko 350 złotych – dodaje. Mając w szufladzie podpisany dokument, pan Łukasz cierpliwie czekał. Kiedy wyznaczony termin minął, a internetu nie było, pomyślał, że już najwyższy czas na interwencję: – Zadzwoniłem pod podany numer telefonu i zapytałem, jak długo mam czekać na wykonanie usługi, bo przecież termin dawno już minął. W odpowiedzi usłyszałem, że muszę jeszcze uzbroić się w cierpliwość i trochę poczekać, ponieważ teraz na dachu jest śnieg i montaż trzeba przełożyć. Jednak kiedy minęły kolejne tygodnie, a „prezes” Rutkowski ponownie nie dawał znaku życia i wszystkie firmowe telefony nie odpowiadały, Łukasz Kołek poszedł do sklepu, w którym cała historia miała swój początek.– Kiedy powiedziałem, o co chodzi, usłyszałem, że oni też próbują się skontaktować z tym gościem, ale jego telefony nie odpowiadają. Zapytałem, co w takim razie mam zrobić, żeby chociaż odzyskać swoje pieniądze. Przecież to sklep udostępnił mu biurko, żeby mógł naciągać ludzi. Bo dopiero teraz stało się dla mnie jasne, że od początku chodziło o wyłudzenie pieniędzy, a umowa i montaż internetu to był tylko pretekst. W odpowiedzi usłyszałem: proszę sobie samemu szukać tego pana – opowiada.Postanowiłam sprawdzić, czy uda się nawiązać kontakt z prezesem Robertem Rutkowskim. Niestety, jedyną informacją, którą udało mi się uzyskać, to podawane w kilkudziesięciosekundowych odstępach: „nie ma takiego numeru”.W takiej samej sytuacji jak Łukasz Kołek znalazło się jeszcze 30 innych mieszkańców Czerwionki-Leszczyn. Na transakcji stracili wszyscy z wyjątkiem Roberta Rutkowskiego, który na naciąganiu klientów zarobił okrągłe 3 tys. zł.– Sam jestem zdegustowany tym, co się stało, ponieważ sprowadziłem tego człowieka. Bije to również bezpośrednio w moją firmę. Ten pan miał ze mną podpisaną umowę dzierżawy kawałka powierzchni w sklepie na punkt konsultacyjny. Teraz okazuje się, że pobierał od ludzi zaliczki. Sam od dawna usiłuję się z nim skontaktować, ale wszelkie próby nie przynoszą żadnych rezultatów – wyjaśnia właściciel Inżynierskiej Firmy Konsultingowej w Czerwionce Jerzy Knapczyk. – Podpisałem umowę na założenie punktu dostępowego z firmą z Czuchowa, która będzie realizowała to, co miał zrobić Intersat. Będzie mogła przejąć do realizacji te umowy oszukanych osób.– Umowa z panem Knapczykiem została podpisana i od 6 maja działa już punkt dostępowy. Jest możliwość przejęcia osób, które podpisały umowy z Intersatem. Możemy zagwarantować im potraktowanie ich priorytetowo, jeżeli chodzi o założenie łączy, oczywiście pod warunkiem, że będą spełnione odpowiednie warunki techniczne umożliwiające instalację. Niestety – jednak bez zobowiązań z naszej strony odnośnie obniżenia ceny z tytułu zapłaconej zaliczki. Sprawa jest przykra, niemniej dla tych osób jest to po prostu stracone 100 zł – mówi Jacek Penkała, właściciel czuchowskiej firmy. Umowa, którą posiadają poszkodowani, na nic się im nie przyda. Co z tego, że jej paragraf 8 mówi, iż „W razie wyniknięcia sporu na tle wykonania niniejszej umowy sądem właściwym rzeczowo będzie sąd powszechny w Rybniku”, że pod umową widnieje podpis prezesa i pieczątka, że jest dokładny adres: Intersat, 30-322 Kraków, ul. Praska 56/20, numery telefonu, faksu, regonu oraz NIP-u, jeżeli nie wiadomo, gdzie szukać prezesa, który zwiał z pieniędzmi.– Jeżeli mówimy o przestępstwie, to wyznaczoną granicą jest kwotą 250 zł. Poniżej jest to wykroczenie. Natomiast w przypadku tych umów poszkodowani mogą zgłosić oszustwo. I nie jest konieczne, żeby zrobiły to w kilka osób, by kwota przekroczyła tę granicę 250 zł. W przypadku oszustwa kwota nie jest istotna. Liczy się zamiar popełnienia czynu. Sprawa może więc dotyczyć kilku tysięcy złotych, jak i pięciu złotych. Osoby, które zostały oszukane, powinny zgłosić się do najbliższej jednostki policji i złożyć odpowiednie zawiadomienie – informuje asp. Arkadiusz Szweda z Komendy Miejskiej Policji w Rybniku.

Komentarze

Dodaj komentarz