20042101
20042101


Przekonała się o tym między innymi Joanna Kotłowska. W nocy z 3 na 4 kwietnia br. we własnym domu z dwójką przyjaciół zatruła się tlenkiem węgla. Półprzytomna znajoma gospodyni zdołała dojść do telefonu i powiadomić o wypadku pogotowie ratunkowe. Kobieta w trakcie przekazywania informacji o miejscu zdarzenia straciła przytomność. Niewyraźnie podała też nazwisko właścicielki mieszkania.– Powiadomienie otrzymaliśmy tuż po 23. Trudno było zrozumieć informacje przekazywane przez alarmującą nas kobietę. Mówiła bardzo niewyraźnie. Zrozumiałem jedynie, że mieszkanie, w którym przebywają poszkodowani, znajduje się przy ul. 1 Maja. Niestety, nasz aparat nie był w stanie zidentyfikować numeru telefonu, z którego dzwoniła. Nie rozłączałam się. Podjęliśmy starania, by ustalić adres, gdzie doszło do wypadku – mówi Eryka Krupa, pracownik stanowiska pomocy doraźnej znajdującego się w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej.Ustalenie adresu okazało się niezwykle trudne. Zajęło służbom ratowniczym blisko godzinę. W biurze numerów Telekomunikacji Polskiej poinformowano strażaków, że nie można ustalić numeru, z którego dzwonili poszkodowani, gdyż jest on zastrzeżony. Próby lokalizacji mieszkania poprzez bazę danych Komendy Miejskiej Policji w Jastrzębiu, Wydziału Zarządzania Kryzysowego Wojewody Śląskiego, a nawet Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej nie powiodły się. Sztuka ta udała się dopiero dyżurnemu straży miejskiej Adamowi Osipowiczowi. Przeszukał on ewidencję osób zameldowanych w lokalach przy ul. 1 Maja. Jego zadanie było niezwykle trudne, gdyż nie znał poprawnego brzmienia nazwiska poszkodowanej. Szukał on nazwiska „Kozłowska”. Nie znalazł go jednak w spisie osób zameldowanych przy tej ulicy. Spośród lokatorów wyselekcjonował jednak nazwisko o podobnym brzmieniu „Kotłowska”. Próby dodzwonienia się do tego abonenta nie dały rezultatu. Telefon był cały czas zajęty.– Koleżanka, która odebrała zgłoszenie, cały czas nie rozłączała połączenia z mieszkaniem poszkodowanych. Istniało duże prawdopodobieństwo, że dzwoniłem do tego lokalu – mówi A. Osipowicz.Do mieszkania J. Kotłowskiej wysłane zostały zastępy straży pożarnej i pogotowia ratunkowego. Kiedy E. Krupa usłyszała w słuchawce odgłosy wyważania drzwi, była pewna, że strażacy trafili na miejsce zdarzenia. W mieszkaniu ratownicy znaleźli troje nieprzytomnych ludzi. Natychmiast przystąpili do reanimacji. Zemdlonych przewieziono karetkami pogotowia do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu. Jeszcze tego samego dnia zostali oni przetransportowani z silnym zatruciem tlenkiem węgla na oddział chorób zawodowych i wewnętrznych Regionalnego Ośrodka Ostrych Zatruć w Sosnowcu.– Z relacji znajomych dowiedziałam się o trudnościach, jakich przysporzyło strażakom ustalenie mojego numeru telefonu i adresu. Nigdy nie zastrzegałam swojego numeru. Widnieje on w każdej książce telefonicznej. Dlatego zaraz po powrocie do domu interweniowałam w tej sprawie w TP SA – mówi J. Kotłowska.Okazało się, że ponad tydzień zajęło pracownikom Błękitnej Linii ustalenie, że ich wieloletnia klientka nie zastrzegała swojego numeru telefonicznego. Ostatecznie po kilku interwencjach jej numer został zdjęty z wykazu zastrzeżonych.Okazuje się, że w takich przypadkach służby ratownicze mają związane ręce. Ustalenie danych poszkodowanego telefonującego z zastrzeżonego numeru, zwłaszcza w godzinach nocnych, jest niemożliwe.– Pracownicy biura numerów nie mają możliwości udostępnienia danych o abonencie, który korzysta z usługi zastrzeżenia numeru. Aby uniknąć pomyłek, są oni pozbawieni dostępu do tego typu danych. W tym przypadku mamy do czynienia z nietypową sytuacją. Nie ulega wątpliwości, że informacja o adresie powinna zostać podana straży pożarnej. Wiąże się to jednak z wieloma problemami. Przede wszystkim pracownik biura numerów nie ma możliwości sprawdzenia, kto domaga się udostępnienia tych danych oraz w jakim celu zostaną one wykorzystane. Ich podanie obostrzone jest przepisami ustawy o ochronie danych osobowych. Sytuację rozwiązałoby rychłe uruchomienie zintegrowanego centrum ratownictwa, które dysponować ma danymi o wszystkich numerach telefonów. Na razie takie centrum jeszcze nie funkcjonuje, a my w takich sytuacjach musimy trzymać się przepisów. Zdarzenie miało miejsce w późnych godzinach nocnych, co również komplikuje sprawę. Gdyby wydarzyło się za dnia, z pewnością łatwiej byłoby nam ustalić adres mieszkania, z którego wzywano pomocy – mówi Zbigniew Drohobycki, rzecznik prasowy TP SA na obszar katowicki.– Kilkakrotnie występowaliśmy do TP SA o udostępnienie bazy danych. Niestety, dotychczas nie uzyskaliśmy pozytywnej odpowiedzi na nasze wnioski. Nam nawet nie zależy na personaliach klientów tej firmy. Dla nas istotne jest posiadanie danych o numerach telefonów i przypisanych im adresach – mówi kpt. Mirosław Juraszczyk, zastępca komendanta miejskiego PSP w Jastrzębiu.

Komentarze

Dodaj komentarz