Sześciolatki do nauki


Od nowego roku szkolnego zmieniają się przepisy dotyczące obowiązku szkolnego. Jak czytamy w dokumencie regulującym tę kwestię, „już dziecko w wieku 6 lat jest obowiązane odbyć roczne przygotowanie przedszkolne”. Nie jest to żadne novum w krajach zachodnich, bowiem sześciolatki rozpoczynają obowiązkową naukę w krajach Unii Europejskiej, a także w Stanach Zjednoczonych.Aby sprostać ministerialnym wymaganiom, wiele gmin w Polsce musi się liczyć z wydatkami rzędu kilkunastu milionów, by utworzyć klasy zerowe tam, gdzie ich jeszcze nie ma.W gminach na terenie powiatu wodzisławskiego problem z odpowiednio przygotowaną bazą czy brakiem kadry nie występuje. Niemalże w każdej miejscowości do zerówki uczęszczało 100 proc. maluchów w wieku sześciu lat – jeszcze zanim wprowadzono przepis o obowiązku szkolnym dla nich. Dlatego pomysł minister Krystyny Łybackiej nie wprowadzi zamieszania w tutejszych przedszkolach. – Jesteśmy na to przygotowani. Już teraz do zerówek uczęszczają niemal wszystkie sześciolatki, więc od strony organizacyjnej nic się w Wodzisławiu nie zmieni – mówi Ryszard Ciesielski, naczelnik wydziału oświaty w wodzisławskim magistracie.Podobnie rzecz się ma w Marklowicach, Godowie, Gorzycach i Lubomi. W tych miejscowościach również nie występuje problem z dowożeniem uczniów do szkół podstawowych, gdyż szkoły i przedszkola znajdują się do 3 km od miejsca zamieszkania ucznia. Zgodnie z przepisami, jeżeli przedszkole znajduje się dalej niż 3 km od domu, w którym mieszka dziecko, wówczas gmina ma zagwarantować maluchom dowóz gimbusem.W powiecie wodzisławskim sieć placówek jest dosyć rozbudowana. Zerówki są niemalże w każdym przedszkolu, a tam, gdzie ich nie ma, klasy zerowe znajdują się przy szkołach podstawowych. W poszczególnych magistratach czynione są już symulacje, ile dzieci rozpocznie naukę w zerówce. I tak w Wodzisławiu ma ich być 463, w Godowie 110, w Lubomi 73, a Marklowicach 42. W niektórych miejscowościach liczba dzieci nawet zmaleje w porównaniu z rokiem poprzednim, dlatego nie występuje tutaj problem kosztów związanych z tworzeniem nowych oddziałów czy zatrudnianiem dodatkowego personelu.Natomiast wyprawa sześciolatka po naukę nie będzie obojętna dla budżetu domowego jego rodziców. Bo choć wiadomo, że nauka jest bezpłatna, to za wyżywienie, lekcje angielskiego i przybory potrzebne do zajęć (farby, kredki, bloki rysunkowe itp.) muszą zapłacić z własnej kieszeni.Dodatkowo rodzice, których nie będzie stać na opłacenie posiłków dzieci w przedszkolu, są zobowiązani odebrać je po pięciu godzinach. Sześciolatek sam do domu wrócić nie może.Wiąże się to z dezorganizacją dnia pracy rodziców, którzy w południe będą musieli zgłosić się do przedszkola po swoje pociechy.Pomimo tych trudności zarówno rodzice, jak i pedagodzy zgodnie twierdzą, że wprowadzenie obowiązku nauki dla sześciolatków jest dobrym pomysłem. – Patrząc na sytuację w innych krajach, takie praktyki sprawdziły się. Dziecko przygotowane jest tutaj w 100 proc. do podjęcia nauki w szkole, tu dokonuje się wyrównywanie szans, „zerówka” ułatwia małemu człowiekowi osiąganie sukcesów w szkole, dziecko doskonali tu nie tylko umiejętności motoryczne i intelektualne, ale uczy się dojrzałości, zachowań codziennych, otrzymuje również mnóstwo treści wychowawczych. To nie jest kwestia poznania 22 literek, ale nauki radzenia sobie z własnymi umiejętnościami i słabościami, współistnienia w grupie, współpracy z innymi – mówi Ewa Winkler, dyrektorka Przedszkola Publicznego w Marklowicach. – W zabieganym świecie instytucja przedszkola daje pewien komfort psychiczny rodzicom. Oddając dziecko pod opiekę wychowawcy, wiedzą, że powierzają je kompetentnej osobie, która się nim zaopiekuje, nauczy i wychowa.

Komentarze

Dodaj komentarz