20042206
20042206


Sytuacja wójta Nędzy jest nie do pozazdroszczenia. Popełnił błąd, niewłaściwie przeprowadzając konkurs. Do pomyłki jak najbardziej się przyznaje. Twierdzi jednak, że wynikła ona z luki prawnej, która umożliwiała dwojaką interpretację przepisów:– Przed nowelizacją ustawy o samorządzie gminnym w 2003 r. komisję konkursową powoływał organ prowadzący, którym był zarząd gminy. On też przyjmował regulamin konkursu. Po zmianie kompetencje zarządu przejął wójt, burmistrz bądź prezydent. Więc ja zorganizowałem konkurs. Okazało się, że byłem w błędzie, bo według przepisów miała to zrobić rada. Tylko że z ustawy o samorządzie gminnym jednoznacznie to nie wynika. Okazało się, że w ub.r. tylko w województwie śląskim w podobnej sytuacji znaleźli się szefowie placówek oświatowych w 55 gminach. Więc to nie jest tylko problem Nędzy – mówi Franciszek Marcol.Konkurs na dyrektora Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego w Nędzy odbył się w ub.r. Startowało trzech kandydatów: Brygida Szczepanik, dyrektorka szkoły podstawowej, Anna Iskała, dyrektorka gimnazjum, i jeszcze jeden nauczyciel. Wygrała B. Szczepanik. Przedstawiciele kuratorium uznali wybór dyrektora za zgodny z przepisami. Przebieg konkursu oprotestowała Anna Iskała. Napisała skargę do wójta. Jej zdaniem już samo połączenie podstawówki z gimnazjum było niepotrzebne, gdyż obie placówki dobrze sobie radziły.– Tak naprawdę wójtowi nie chodziło o szkołę, tylko o mnie. W 2002 r. miałam wygrany konkurs na dalsze pięć lat pełnienia funkcji dyrektora gimnazjum. Nikt wtedy nie kwestionował dalszego funkcjonowania gimnazjum, w tym komisja oświatowa, której członkiem był Franciszek Marcol, wtedy radny. Kiedy jednak wygrał wybory na wójta, wiedziałam, że będę mieć kłopoty, bo jawnie poparłam byłego wójta Andrzeja Chroboczka. Franciszek Marcol skreśla osoby nieprzychylne mu politycznie. W moim przypadku zastosował starą metodę pozbycia się niewygodnej osoby. Zlikwidował miejsce pracy i ogłosił konkurs na nowego dyrektora. Wiedziałam, że nie mogę wygrać. Ponadto nie zgadzałam się, gdyż konkurs wygrała krewna wójta w drugim stopniu pokrewieństwa. Jest to niezgodne z ustawą o samorządzie gminnym.Wójt, bazując na pozytywnej opinii kuratora co do przebiegu konkursu, oddalił skargę jako bezzasadną. Anna Iskała powiadomiła więc wojewodę i kuratorium. Odpowiedź obu instytucji była taka sama. Pokrewieństwo między wójtem a członkami jego rodziny miałoby znaczenie, gdyby chodziło o obsadę stanowisk samorządowych. W przypadku zatrudnienia kogoś w oparciu o odrębne przepisy stopień pokrewieństwa nie odgrywa roli. Dyrektorka szkoły pracuje na podstawie Karty nauczyciela. Ten dokument zaś nie zabrania kierowania placówką krewnemu wójta. Franciszek Marcol odrzuca zarzut, że wziął Brygidę Szczepanik nie wiadomo skąd, byle dać stołek. Wygrała konkurs na dyrektorkę podstawówki jeszcze za poprzedniego wójta. Marcol przyznaje jednak, że Anna Iskała nie była jego kandydatką, bo po pierwsze nie miała koncepcji funkcjonowania połączonej szkoły, a po drugie nie była w najlepszej kondycji zdrowotnej. Rzeczywiście przebywa na przysługującym nauczycielom urlopie dla podratowania zdrowia.Ale nadzór prawny wojewody, badając procedurę konkursową, dopatrzył się nieprawidłowości. Było nią powołanie przez wójta trzech z dwunastu członków komisji konkursowej. Nie będąc organem prowadzącym, nie miał do tego prawa. Ale o tym dowiedział się dopiero po czasie, bo – jak wspomnieliśmy wyżej – przepisy nie dawały jednoznacznej wykładni. Wojewoda chciał się przekonać, czy przypadek Nędzy jest odosobniony, i zdecydował, by szefowie wszystkich gmin województwa śląskiego przekazali mu zarządzenia z wszystkich konkursów na dyrektorów placówek oświatowych zorganizowanych w 2003 r. Okazało się, że w 55 gminach w identyczny sposób wybrano około 300 dyrektorów. Wojewoda musiałby więc unieważnić tyle konkursów. Wszczął nawet odpowiednie procedury. Potem jednak je umorzył. Nie zrobił tego jednak w stosunku do Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego w Nędzy i wydał zarządzenie zastępcze, unieważniające skład komisji konkursowej. Zdaniem wójta Marcola takie postępowanie jest o tyle niewłaściwe, że w gminie Nędza były przeprowadzone dwa podobne konkursy na dyrektorów zespołów szkolno-przedszkolnych w Górkach i Babicach i tutaj wojewoda umorzył postępowania unieważniające.– Nie zgodziłem się z taką interpretacją i złożyłem skargę na to zarządzenie do ówczesnego NSA w Gliwicach.W sądzie wójt przegrał. NSA przyznał rację wojewodzie i nakazał powtórzyć procedurę konkursową. Franciszek Marcol zgadza się z wyrokiem, uważając, że dzięki niemu została wyjaśniona luka w przepisach. Jest skłonny wykonać wyrok. Chcąc przeprowadzić nowy konkurs, musiałby jednak odwołać nowo wybraną dyrektorkę, a to nie jest takie łatwe. Dyrektora można zwolnić tylko w szczególnie uzasadnionych przypadkach, za zgodą kuratora oświaty.Okazało się, że błędy podczas procedury konkursowej nie są wyjątkowym przypadkiem. Jest nawet wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie utrzymujący, że nie można odmówić powierzenia osobie wyłonionej w konkursie funkcji dyrektora, nawet jeśli jego przebieg był nieprawidłowy. Krótko mówiąc, wójt – odwołując dyr. Szczepanik – złamałby prawo. Mogłaby go oddać do sądu pracy i pewnikiem wygrać. Franciszek Marcol w najbliższych dniach zamierza zwrócić się do WSA z wnioskiem o wykładnię orzeczenia, by mu wyjaśnił, jak ma wykonać wyrok, by jednocześnie nie złamać prawa.Anna Iskała inaczej widzi sprawę. Jej zdaniem wójt sam jest sobie winien, bo niepotrzebnie skarżył zarządzenie wojewody do sądu. Jest przekonana, że gdyby tego nie zrobił, sprawa by ucichła: – Ale wójt poczuł się obrażony, że wojewoda śmie rządzić na jego poletku.Z trudem zamieszanie wokół konkursu znosi dyrektorka Brygida Szczepanik. Twierdzi, że luka w przepisach prawa administracyjnego i oświatowego umożliwiła osobom niezadowolonym z przebiegu konkursu oskarżanie organów prowadzących szkoły o łamanie prawa:– Mnie stawia się zaś w niekorzystnym świetle, bo wychodzi na to, że moje pokrewieństwo miało wpływ na wybór komisji, co jest nieprawdą.

Komentarze

Dodaj komentarz