20042207
20042207


Wie o tym każdy, kto po wielu godzinach pracy motoryzacyjny złom zmienił w lśniącą limuzynę z czasów młodości swej babci. To nie są seryjne wytłoczki z taśm samochodowych potentatów, ale auta, które w pierwszej połowie XX wieku powstawały w prężnie rozwijających się manufakturach. Solidne rzemiosło widać tu w każdym detalu.W trzecią sobotę maja przed południem stare i bardzo stare auta wjechały na rybnicki rynek. Jak się okazało, byli to uczestnicy XXVIII Śląskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych. W tym roku miał on charakter międzynarodowy, i to z kilku względów. Rozpoczął się już w piątek w Wiśle, skąd automobiliści wyruszyli do Ostrawy. Metę rajdu liczącego ponad 200 km wyznaczono z kolei w Katowicach. W jego organizację włączył się też Tatra Veteran Sport Club z Ostrawy, więc na rynku można było obejrzeć duże, solidne czeskie tatry i znacznie mniejsze skody, m.in. dawne octavie, które jeszcze kilkanaście lat temu można było spotkać na naszych drogach.Najliczniej reprezentowaną marką były jednak mercedesy. Wszystko za sprawą skupiającego już ok. 40 automobilistów Polskiego Klubu Zabytkowych Mercedesów, który urządził właśnie czwarty zlot swoich członków. Klubowi prezesuje rybniczanin Józef Kołoczek, właściciel najstarszego, w całości oryginalnego mercedesa w Europie. Jego dostojna czerwona kolubryna, mercedes z dużymi mosiężnymi lampami, to eksponat muzealny na kółkach. Pali 25 litrów benzyny na 100 km i można go uruchomić wyłącznie przy użyciu korby – urządzenia, z którym niewielu współczesnych kierowców miało kiedykolwiek do czynienia.– W 1910 roku zamówił ten samochód książę pruski z Poznania. Odebrał go w 1912 roku i jeździł nim do roku 1925, kiedy to sprzedał go w Zakopanem. Tam samochód był używany przez kolejnych dziesięć lat. Od roku 1935 do 1996, w którym go kupiłem, mercedes ten stał w suchej szopie i – co najważniejsze – nie miał kontaktu z ludźmi, dzięki czemu wszystkie części są oryginalne. By wyglądał tak jak dziś, potrzeba było 18 miesięcy renowacji. Oczywiście nie wszystko można było odnowić; nowe są więc skórzany dach, obicia siedzeń i opony wykonane na zamówienie, przy użyciu oryginalnych starych form – mówi Józef Kołoczek, który ze swoim unikatowym mercedesem wygrał już konkursy elegancji na największych europejskich rajdach samochodów zabytkowych.Właściciele wiekowych samochodów mają prawo do specjalnych żółtych rejestracji. – Taki samochód musi spełniać określone warunki: musi mieć minimum 25 lat, a produkcja tego modelu musiała zostać zaprzestana przynajmniej 15 lat wcześniej. Taką rejestrację może otrzymać również samochód z różnych względów unikatowy, wyprodukowany w ramach jakiejś krótkiej, limitowanej serii bądź związany np. z jakąś postacią historyczną. W Rybniku jest takich pojazdów zarejestrowanych kilkanaście. Oprócz najstarszego mercedesa mamy tu polskiego fiata z 1936 roku, który ma drugiego dopiero właściciela, i adlera z 1939 roku. Biorąc pod uwagę wartość zabytkową tych samochodów, to krajowa czołówka – mówi Jerzy Wróbel, naczelnik wydziału komunikacji urzędu miasta. Przed pierwszą rejestracją zabytkowy automobil zostaje poddany bardzo szczegółowym badaniom technicznym, za to jeśli ich wynik jest pomyślny, zostaje zwolniony z corocznych przeglądów. Wcześniej jeszcze właściciel musi się postarać o wpisanie go do rejestru dóbr kultury.Brunon Fyrla z Radlina wjechał na rynek gruntownie odnowionym, sześciocylindrowym adlerem 10 z 1939 roku, uznawanym za jedną z najbardziej aerodynamicznych konstrukcji końca lat 30. minionego wieku.– Jest zarejestrowany w Rybniku, bo tu mieszka jego współwłaściciel – moja córka – wyjaśnia. – To u nas tradycja rodzinna. Wielkim miłośnikiem samochodów był mój ojciec, który już w 1927 roku jeździł pierwszą w Wodzisławiu ciężarówką. To niejedyny mój samochód, mam jeszcze m.in. unikatową „renówkę” z 1939 roku i oldsmobila, prawdziwego amerykańskiego krążownika. Zbieram wszystkie starocie związane z motoryzacją, np. stare dystrybutory paliwa. Gdy znalazłem tego adlera w 1990 roku w Sosnowcu, był złamany w pół i zarośnięty pokrzywami, ale tak to już jest z kabrioletami, że jak stoją pod chmurką, to woda leje się do środka i gniją. Odnawiałem go dobrych dziesięć lat. Jest w nim jeszcze trochę części nieoryginalnych, ale jest tu kolekcjoner z Berlina, który – jak się okazuje – też ma adlera. Mówi, że ma sporo oryginalnych części zapasowych, więc chyba coś pohandlujemy.Brunon Fyrla jako jeden z pięciu wyróżnionych automobilistów odebrał z rąk prezydenta Rybnika Adama Fudalego okolicznościowy puchar. Takie samo wyróżnienie odebrał Franciszek Wałach z Żor, właściciel pięknie odrestaurowanego mercedesa 107 slc.Było wiele samochodów, które z różnych względów zwracały uwagę przechodniów. Szczególnie oblegane były dwa mercedesy kabriolety 190 sl z lat 50., wyróżniające się piękną sportową linią. Właścicielem jednego z nich jest Czesław Gąsior z Kobielic niedaleko Pszczyny.Na rynku można też było obejrzeć skromną kolekcję starych motocykli. Te najbardziej przypadły do gustu maluchom, które mogły na nie wejść, usiąść, a nawet złapać za kierownicę. Stare samochody, jak podkreślał Józef Polok, są jak żona przyjaciela – można się zachwycać, ale broń Boże dotykać! Tekst i zdj.

Komentarze

Dodaj komentarz