20042209
20042209


Kradzieże złomu to jedna z największych plag, z jakimi przyszło zmagać się nie tylko włodarzom gminy i policji, ale również mieszkańcom, którym z ogródków znikają wszystkie metalowe przedmioty: narzędzia i ogrodzenia. Po oczyszczeniu ze złomu placu Drzewa, teraz złomiarze grasują w obiektach nieczynnej kopalni Dębieńsko. Kradną w dzień i w nocy, wynosząc wszystko, co da się spieniężyć. Walka z nimi to walka z wiatrakami. Z reguły prokuratorzy wzywają biegłych szacujących wartość skradzionego metalu, a ci wyceniają go na niewielkie pieniądze. Dla biegłego pocięta konstrukcja jest tylko odpadem, którego wartość spada poniżej 250 złotych, co nakazuje traktować proceder nie jako przestępstwo, a wykroczenie. W praktyce oznacza to „umorzenie ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu”. Gdyby jednak podsumować pojedyncze przypadki, okazałoby się, iż wyrządzona przez złodziei szkoda jest naprawdę pokaźna.– Jest gorzej niż po wojnie. Wtedy szabrowników brało się za łeb i do pierdla. A dzisiaj? Zamknie się takiego, policjant nie skończy wypisywać kupy papierów, a złodziej już wychodzi, śmieje się mu w nos i dalej kradnie. Takie niestety jest u nas prawo – komentuje Andrzej Piętus, czekający na autobus na pobliskim przystanku. Złomiarze na bezczelnego włażą na teren kopalni. I robią to nie tylko przełażąc przez płot czy dziury w ogrodzeniu, ale wjeżdżają swoimi wózkami przez główną bramę. Jak swoje biorą, co tylko im się podoba. Na spustoszenia kopalnianej portierni potrzebowali zaledwie tygodnia. Najpierw blacha z dachu, potem reszta. Zabytkowy budynek dyrekcji, budynek płuczki oraz pozostałe biura wyglądają jakby przeszło przez nie tornado. Powyrywane drzwi, zawiasy, klamki, żyrandole, metalowe wycieraczki, a nawet stojaki na rowery, wszystko to dawno już leży w którymś ze skupów złomu.Na złomiarskim szlaku każdego dnia można spotkać „zbieraczy” w różnym wieku. Jedni kradną z biedy, inni – bo „w gardle suszy”. Uzbrojeni w piły, młotki, siekiery i łopaty złodzieje idą na żer. Niedaleko jednego z punktów skupu trzech chłopców pcha wyładowany złomem wózek. Z boku wystają upiłowane rury, pręty, kawałki żelastwa. Jest też fragment masztu i kawał przęsła płotu. Na górze siatka ogrodzeniowa.– Zbiera się różnie. Z kopalni też. Przecież to jest niczyje. Inni chodzą tam całymi ekipami, to czemu my nie możemy? – tłumaczy jeden z wyrostków. Na pytanie: – A gdyby po drodze trafiła się kontrola policji? pada odpowiedź: – Policja to mi może naskoczyć – i z uśmiechem dodaje: – Ja swoje prawa znam. No i okazuje się, że chłopak ma 15 lat i faktycznie dobrze wie, co grozi nieletniemu – prawie nic.– Najgorsze jest to, że na kradzieże rodzice wysyłają dzieci, bo wiedzą, że w stosunku do nieletnich sankcje są niewspółmierne do popełnionego czynu. Sprawa jest kierowana do sądu dla nieletnich, gdzie środki dozoru kończą się napomnieniem czy nadzorem kuratora – mówi komisarz Roman Chlubek, komendant czerwioneckiego komisariatu.Prawda jest smutna, bo rabowanie kopalni wymknęło się spod kontroli. Na skuteczną walkę ze złomiarską plagą potrzebnych byłoby kilkudziesięciu ochroniarzy i tyleż samo policjantów. Tymczasem tych pierwszych jest zaledwie kilku, bo firmy działające na terenie kopalni nie mają pieniędzy na zabezpieczenie całego pokopalnianego mienia, zaś jeżeli chodzi o obsadę komisariatu, to na 600 mieszkańców przypada jeden policjant.– Przeprowadzamy kontrole punktów skupu. Policjanci kilka razy dziennie patrolują tereny wokół kopalni i koksowni. Niestety, nie możemy sobie pozwolić na to, żeby postawić przy kopalni funkcjonariuszy, którzy odstraszaliby złodziei. Teren gminy jest bardzo rozległy i zdarzają się tu nie tylko kradzieże złomu. Formalnie kopalnia ma gospodarzy, jednak w praktyce zastosowane środki ochrony są niewystarczające – tłumaczy komendant.Złodziejski proceder kwitnie więc i na niewiele zdają się policyjne pościgi. Parę razy takie gonitwy kończyły się dla mundurowych wypadkami: jeden spadł z uszkodzonego dachu budynku, inny wpadł do odkrytej studzienki kanalizacyjnej. Z kolei policyjny radiowóz wpadł do zastawionej pułapki i zerwał zawieszenie.Stojąc naprzeciw kopalni, widać ciągnące w stronę Czuchowa wózki i rowery zapchane kopalnianym dobytkiem. Statystyki policyjne mówią same za siebie: w 2003 roku na terenie Czerwionki-Leszczyn odnotowywane były głównie kradzieże linii napowietrznych, rzadziej kratek ściekowych, pokryw studzienek kanalizacyjnych oraz sporadycznie co jakiś czas kradzieże różnych akcesoriów kolejowych. – Kradzieże nasiliły się zdecydowanie od początku tego roku. Za pierwszy kwartał odnotowaliśmy 62 zdarzenia, z czego aż 30 miało miejsce w marcu. Policjanci dokonali sześciu zatrzymań na gorącym uczynku. W kwietniu odnotowanych zostało 21 przestępstw, w tym 10 to kradzieże złomu – mówi komisarz Chlubek.Wśród zatrzymanych zdarzali się również przybysze z Zabrza i Rudy Śląskiej.– Zamiast policjantów kopalni powinni pilnować ci, co ją zamknęli. Taki prezes, który doprowadził do zamknięcia kopalni, niech weźmie stołek, usiądzie przed bramą i pilnuje. Jest na emeryturze, to ma czas – proponuje kupujący w pobliskim kiosku gazetę były górnik z kopalni Dębieńsko.– Tu grasują całe gangi, mało tego, są tacy ochroniarze, że jak się im odpowiednio odpali, to nie dość, że przymkną oko, to jeszcze pokażą, gdzie co ukraść. Czasem na terenie kopalni odbywają się nawet regularne bitwy o fanty. Więcej nie powiem, bo młody jestem i jeszcze mam zamiar trochę pożyć – mówi „zbieracz”, a na widok grupy idących chodnikiem mężczyzn wsiada na rower i zwiewa.Ostatnio „zbieracze złomu” dali się również we znaki właścicielom ogródków działkowych na terenie gminy. – W ciągu jednej nocy zdążą przepiłować kłódki i ukraść wszystkie wanny z działek – mówi Grażyna Gorzawska, jedna z ofiar „zbieraczy”.– Kradzieże złomu to zjawisko społeczne, którego przyczyną jest w głównej mierze po prostu bieda. By ukrócić ten proceder, zostały uchwalone odpowiednie przepisy. Jednak zazwyczaj sankcje karne za popełnione czyny są zbyt niskie, ograniczone do grzywny. W bardzo nielicznych przypadkach są to kary pozbawienia wolności, najczęściej w zawieszeniu – mówi komendant.Wydaje się, że najbardziej skuteczną zaporą dla procederu byłaby eliminacja paserów wśród właścicieli punktów skupu. W razie wykrycia lewego towaru należałoby natychmiast cofnąć skupowi pozwolenie na działalność.

Komentarze

Dodaj komentarz