Wara od nioski złotych jaj!


Podczas wyjazdowego posiedzenia sejmowej komisji gospodarki, które w minioną środę (19 bm.) odbyło się w sali konferencyjnej kopalni Borynia, prezes JSW Leszek Jarno zdał posłom obszerny raport o historii spółki oraz jej obecnej sytuacji finansowej. Przypomniał, że po dziesięciu latach restrukturyzacji spółka jest prężnie rozwijającym się przedsiębiorstwem. Nie posiada już żadnych długów. Wszystkie swoje zobowiązania wobec skarbu państwa, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz kontrahentów reguluje w terminach. W ubiegłym roku na każdej sprzedanej tonie węgla spółka zarabiała 14 zł. Udało jej się odbudować kapitał założycielski, a także pokryć straty poniesione w poprzednich latach. W polskim górnictwie węgla kamiennego to sytuacja, która jeszcze kilka lat temu nikomu się nie marzyła. To nie koniec działań restrukturyzacyjnych. W połowie 2008 roku zamknięta ma być najsłabsza z kopalń spółki – Krupiński. W dalszym okresie czasu nastąpi połączenie trzech zakładów wydobywczych.– Żywotność Zofiówki, Boryni i Jas-Mosu przy zachowaniu obecnego poziomu wydobycia oceniamy na 17 lat. Aby wydłużyć okres eksploatacji, kopalnie te zostaną połączone w jeden zakład zespolony. Umożliwi to wydobycie węgla z filarów ochronnych oraz pozwoli na uruchomienie pokładów rezerwowych. Przewidujemy, że w latach 2005-2007 dojdzie do połączenia kopalń Borynia i Zofiówka, a w latach 2011-2012 przyłączona zostanie do nich kopalnia Jas-Mos. Najlepszą sytuację ma Pniówek, którego złoża można eksploatować jeszcze przez 30-36 lat – mówi prezes L. Jarno.Nie wyklucza on budowy nowej kopalni, która znacznie obniżyłaby koszty wydobycia węgla z nieruszanych dotychczas pokładów w rejonie pól Pawłowice i Bzie-Dębina. Spółki nie stać jednak na wybudowanie nowego zakładu. Nakłady na inwestycje z odpisów amortyzacyjnych i zysków spółki mogą wynieść od 60 do 100 mln zł. Niestety, na uruchomienie nowej kopalni potrzebne są wydatki rzędu ok. 3,5 mld zł.Na razie Ministerstwo Skarbu, właściciel JSW, nie jest skłonne wykładać tak potężnych środków na budowę nowej kopalni. Przedstawiciele ministerstwa nie ukrywają, że ich zamiarem jest przeprowadzenie prywatyzacji spółki. Środki pozyskane poprzez dopływ nowego kapitału miałyby zostać przeznaczone na inwestycje.– Nie ma innego sposobu pozyskania dodatkowych środków. Ustawa o finansach publicznych jasno precyzuje, jaką wysokość może osiągnąć pomoc ze strony państwa. To tylko jedna trzecia potrzebnych środków, by wybudować nową kopalnię. Spółka sama nie jest w stanie sprostać temu wyzwaniu. Skończyły się już inwestycje centralne w polskim przemyśle. Trzeba szukać inwestorów i pozyskiwać kapitał na giełdzie. Nie ma innej drogi – mówi minister gospodarki Jacek Piechota.Wiceminister skarbu Tadeusz Soroka przedstawił możliwe scenariusze prywatyzacji spółki. Jeden przewiduje udostępnienie mniejszościowego pakietu akcji zewnętrznym inwestorom poprzez sprzedaż ich w publicznym obrocie na Giełdzie Papierów Wartościowych. Drugi zakłada połączenie JSW z Polskimi Hutami Stali w koncern węglowo-hutniczy. Na razie nie zapadła jeszcze decyzja, który z wariantów wdrażany będzie w życie.– Do końca bieżącego roku wybrany zostanie doradca prywatyzacyjny JSW SA, który przedstawi ministrowi skarbu najkorzystniejszy sposób prywatyzacji. W 2005 roku gotowa powinna być oferta prywatyzacyjna – mówi T. Soroka.Tymczasem działania skarbu państwa budzą niepokój załogi. Związkowcy nie ukrywają, że działania prywatyzacyjne nie podobają się górnikom.– Nie rozumiem, dlaczego dąży się do prywatyzacji kury znoszącej złote jaja. Przecież po to dużym nakładem sił wdrażany był proces restrukturyzacji spółki, po to likwidowane były nierentowne kopalnie i zmniejszana była załoga, by spółka stała się przedsiębiorstwem potrafiącym sobie radzić w realiach gospodarki rynkowej. Teraz, gdy osiągnęliśmy sukces, okazuje się, że chcą nas oddać w obce ręce – mówi Sławomir Kozłowski, przewodniczący Międzyzakładowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ Solidarność Jastrzębskiej Spółki Węglowej.– Spółka jest gotowa do konkurencji na rynkach Unii Europejskiej. Mamy przedsiębiorstwo, z którego możemy być dumni. Tymczasem trwają podchody, by szybko się go pozbyć. Teraz przyszedł czas na to, by ludzie, którzy kosztem wielu wyrzeczeń przyczynili się do sukcesu spółki, wreszcie go odczuli. Nikt nie patrzy na to, że górników jest za mało, brakuje wysoko wyszkolonej kadry inżynierskiej. Teraz ważna jest prywatyzacja? Tylko w jakim celu, skoro spółka jest firmą przynoszącą dochody? – pyta poseł Tadeusz Motowidło.

Komentarze

Dodaj komentarz