20042406
20042406


– Całej bajki nie sposób przemigać. Alfabet polskiego języka migowego w sumie zawiera tylko trzy tys. słów, a przecież posługujemy się znacznie bogatszym słownictwem. Stąd nie zawiera wielu słów pojawiających się w bajkach. Trzeba je przeliterować, pokazać rysunek lub po prostu kartkę z tym słowem. A dzieci muszą je poznać. Poza tym nie da się dosłownie przetłumaczyć na migi treści. Wtedy korzysta się z wyrazów bliskoznacznych – tłumaczy Agata Tańska, dyrektorka Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Niesłyszących i Słabosłyszących w Raciborzu.Jak powiedzieć na migi „nauczyciel Oczko”? Dla dzieci oko to oko. Na migi trzeba im pokazać, że chodzi o nazwisko. Podobnie zwrot „ledwie weszli”. Tłumaczy się dzieciom, że byli zmęczeni. Z tego też powodu smok nie zionie ogniem, ale będzie lał ogniem, np. na ludzi. Siłą rzeczy opowieści są uproszczone.Tym razem Agata Tańska miała nie lada zadanie. W oddziale dziecięcym biblioteki 1.06 w ramach Tygodnia Czytania Dzieciom odbyło się ciekawe spotkanie dzieci słabosłyszących, niedowidzących i zdrowych, słuchających przygód czeskiego rozbójnika Rumcajsa. Najpierw bajki czytała w oryginale Barbora Markowa, bibliotekarka z opawskiej biblioteki. Potem te same fragmenty już po polsku przybliżała dzieciom Bernadeta Chłapek z raciborskiego starostwa, a na bieżąco starała się przekładać na język migowy Agata Tańska. Dopiero przy tak błahej wydawałoby się sytuacji dociera do człowieka, co znaczy być zdrowym. Dzieci wcześniej sporo nagimnastykowały wyobraźnię, wręcz rozpracowały bajkę, żeby potem mogły, oglądając kolejne gesty migowe, wgłębiać się w opowieść o Rumcajsie, który z Cypiskiem miał podpalić smoka. Tydzień Czytania Dzieciom w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Raciborzu trwał od 31 maja do 4 czerwca. Czytanie integracyjne z udziałem dzieci niedosłyszących odbyło się po raz pierwszy. W ub.r. biblioteka zorganizowała podobne spotkanie, ale tylko dla dzieci z wadami wzroku i zdrowych. Czy podobne przedsięwzięcia mają sens?– Wydaje mi się, że dla dzieci niedosłyszących już samo przyjście do biblioteki było atrakcją. Przecież one głównie siedzą w internacie. Poza tym ktoś mi kiedyś mówił, że dzieci głuche mało czytają. Sądziłam – co za problem, przecież widzą i mogą czytać. Jednak one przez swoją głuchotę mają bardzo mały zasób słów i nie rozumieją języka czytanego – opowiada Małgorzata Szczygielska, dyrektorka raciborskiej biblioteki.

Komentarze

Dodaj komentarz