20042513
20042513


Ponad dwadzieścia kobiet zebrało się w piątek 4 czerwca przed wodzisławskim magistratem. – Idziemy na spotkanie z prezydentem. Nie chcemy jałmużny, chcemy pieniędzy, które nam się należą, a które są na koncie miasta. Tam rośnie procent, a my nie mamy za co żyć – mówią.Ich dramat zaczął się wraz z likwidacją Funduszu Alimentacyjnego i przejęciem przez gminy wypłat świadczeń rodzinnych. Do końca maja wszyscy zainteresowani musieli złożyć odpowiednie wnioski, na podstawie których urzędnicy wydadzą decyzję o przyznaniu pieniędzy. Przez cały miesiąc kobiety kompletowały potrzebne dokumenty, ale i tak niektóre z nich nie otrzymają pieniędzy, bo przepisy są niespójne.– Nie mam rozwodu z mężem, choć sprawa jest już założona. Nie wiem, gdzie on mieszka, co robi, czy pracuje. Nie chcę mieć z nim nic do czynienia. Od dawna już z nami nie mieszka, jest wymeldowany. Do tej pory wystarczyło przedstawić odpowiednie dokumenty, by przyznano mi zasiłek na czwórkę dzieci. Teraz, aby otrzymać świadczenie, muszę przedstawić zaświadczenie o jego zatrudnieniu i zarobkach jako członka rodziny. Jak ja mogę go wpisać, skoro on już od czterech lat nie jest członkiem rodziny, nie zasługuje na to, by go tak nazywać. Nie interesuje się dziećmi i dlatego nie chcę go widzieć. Jak ja mam im przynieść takie zaświadczenie, skoro nawet nie wiem, gdzie on przebywa, policja też nie wie – mówi Barbara Kozłowska, matka czwórki dzieci w wieku gimnazjalnym.I choć jeden z przepisów pozwala na przyznanie jej świadczenia, to inny wyklucza ją z grona świadczeniobiorców.– Rozbieżność tę można zinterpretować na naszą korzyść, ale prawnikom z magistratu wygodniej jest odwołać się do zapisu, który nie pozwala nam na wypłacenie pieniędzy – dodaje pani Barbara. – Oni nie wiedzą o tym, że ja od dwóch dni nic nie jadłam. Mam nastoletnie dzieci, którym muszę dać coś jeść, ale za co kupię żywność, skoro ostatnie pieniądze dostałam z początkiem kwietnia?W podobnej sytuacji jest Teresa Wypich. Również nie ma zakończonej sprawy rozwodowej z mężem. Nie ma tu żadnej rodziny, była mama, ale już nie żyje. – Nie mam, do kogo zwrócić się o pomoc. Mam jedno dziecko, więc trochę łatwiej, bo mniej osób do wykarmienia. Jeżeliby była tylko możliwość pracy, chętnie bym z niej skorzystała. Wszędzie mam złożone CV i nic. Od czasu do czasu trafi się jakaś drobna robota, bez podpisywania umowy. Mówi się tyle o pracach interwencyjnych. Czemu przy wyborze kandydatów nikt nie zwraca uwagi na trudną sytuację matek samotnie wychowujących dzieci?Kobiety nie chcą, by się nad nimi litować. – Do tej pory radziłyśmy sobie, raz lepiej, raz gorzej, ale jakoś się udawało. Niejedna z nas wyszła z piekła i zaczęła normalnie żyć. Teraz jednak przychodzi czas, gdy płacimy za to. Jakbyśmy były alkoholiczkami, pomoc by sama do nas przyszła, a że staramy się żyć normalnie, dobrze wychować dzieci, dbać o rodzinę, to nam się nie należy.Pieniądze m.in. dla matek samotnie wychowujących dzieci dotarły już 5 maja. Jednak wypłata świadczeń zacznie się nie wcześniej niż 15 czerwca.– Taką mamy umowę z bankiem, że do 8 czerwca mamy złożyć listy osób uprawnionych do świadczeń. A wypłatę bank rozpocznie dopiero po 15 czerwca – mówi Elżbieta Kowalska, kierownik referatu świadczeń rodzinnych.– To może pan prezydent podstawi teraz autobus, my wpakujemy tam nasze dzieci i kierowca zawiezie je do Domu Dziecka w Gorzyczkach, bo nie wiem, czym ja je nakarmię przez te dwa tygodnie. Trawy jeść nie będą. Tam przynajmniej będą miały wikt i opierunek – mówi ze łzami w oczach jedna z kobiet.– Dla was są to tylko dwa tygodnie, dla nas jest to 14 dni z pustym brzuchem. My nie chcemy nic ponad to, co nam przyznano. Dlaczego zwlekacie?Matki zarzucają urzędnikom, że gdyby były wcześniej robione listy, to wypłata mogłaby nastąpić szybciej.– Wcześniej nie mogliśmy tego zrobić, bo do końca maja był termin składania wniosków. Po kilkanaście godzin dziennie pracujemy i przeglądamy sterty dokumentów. Niektóre wnioski nie były dokładne, więc należało się kontaktować z tymi osobami, by dostarczyły potrzebne zaświadczenia. Później wszystko to musimy jeszcze raz przejrzeć i zaopiniować. Ostatniego dnia przyjmowałyśmy do późnych godzin wieczornych, dopóki nie załatwiła sprawy ostatnia osoba z kolejki.Z trudną sytuacją kobiet czekających na pieniądze ze świadczeń rodzinnych zapoznał się wiceprezydent Jan Zemło. Choć rozumie ich żal, rozgoryczenie i pretensje, to – jak mówi – nie może nakazać swoim podwładnym robienia czegoś wbrew zapisom ustawy. Zobowiązał się do negocjacji z bankiem, by wypłata pieniędzy ze świadczeń rodzinnych nastąpiła jak najszybciej. – Nie jest mi przyjemnie słuchać waszych pretensji, a wam mówić o waszej sytuacji. Nie mogę nakazać urzędnikom działania wbrew prawu, ale obiecuję, iż jeszcze dzisiaj będę negocjował z dyrektorem banku, by po dostarczeniu list świadczeniobiorców wypłaty były jak najszybciej realizowane – obiecał J. Zemło.***Udało się wynegocjować wcześniejsze terminy wypłat świadczeń rodzinnych. Pierwsze wypłaty realizowano już od 8 czerwca.

Komentarze

Dodaj komentarz