20042516
20042516


Początki były bardzo skromne. Działały dwie świetlice, a w budynku ośrodka pomocy społecznej przy ul. Żużlowej funkcjonował tylko niewielki hotelik. Trafiały tam dzieci potrzebujące opieki stałej i takie, które wymagały jej przez kilka dni. Potem przez kilka ładnych lat w bardziej już sprzyjających warunkach ośrodek funkcjonował w budynku przy ul. Chrobrego, gdzie swą siedzibę ma rybnicki oddział PCK. Jesienią 2002 roku wychowawcy i ich podopieczni przenieśli się do gruntownie odnowionego i zaadaptowanego dla ich potrzeb budynku dawnej przychodni w dzielnicy Niedobczyce. Tu zespół ognisk sąsiaduje z parkiem, miejscem częstych festynów, zwłaszcza muzycznych, oraz dzielnicowym domem kultury.W ramach zespołu funkcjonują trzy różne ogniska wychowawcze. Pierwszym jest placówka interwencyjna, do której dzieci trafiają w nagłych przypadkach, gdy aktualnie nie mogą przebywać w domu, ale jest szansa, że będą mogły do niego wrócić po kilku dniach lub tygodniach. W tym czasie pracownicy ośrodka starają się pomóc samej rodzinie. Z rodzicami bądź tylko z jednym z nich spotyka się psycholog i pracownik socjalny. Gdy jednak okazuje się, że terapia nie przynosi rezultatów i że na powrót dziecka na łono jego własnej rodziny nie ma szans, pracownicy ośrodka szukają dla niego rodziny zastępczej, a w miarę możliwości rodziny, która zdecydowałaby się na adopcję. To naczelna zasada, bo tylko w rodzinie młody człowiek uczy się prawdziwego życia, poznaje, czym zajmuje się tata i jaka jest rola matki. W ośrodku ma do czynienia z rzeczywistością niewiele mającą wspólnego z tzw. normalnym życiem.Ostatnim podopiecznym placówki, który został adoptowany, był 10-letni Tomek. W zespole spędził trzy lata. Najpierw pracownicy ZOW czynili starania, by mógł wrócić do swej owdowiałej matki. Nie udało się. Jak na ironię, po przeprowadzce do Niedobczyc okazało się, że mama Tomka mieszka po sąsiedzku. Przechodziła obok codziennie, ale do syna nie zaglądała. Wychowawcy szukali dla Tomka rodziny zastępczej i znaleźli, a gdy sąd pozbawił jego matkę władzy rodzicielskiej, małżeństwo zdecydowało się na adoptowanie 10-latka.W ciągu sześciu miesięcy sytuacja dziecka, które tu trafiło, powinna się wyjaśnić, jeśli nie, a tak się zdarza stosunkowo często, trafia ono do tzw. placówki socjalizacyjnej, będącej czymś w rodzaju domu dziecka. W dalszym ciągu podejmowane są próby „uzdrowienia” jego rodziny bądź starania o znalezienie rodziny zastępczej. Obecnie w placówce socjalizacyjnej przebywa 24 dzieci i młodzieży. Ostatni oddział to tzw. grupa usamodzielnienia; podopieczni w wieku od 16 do 18 lat przygotowują się do dorosłego życia, ucząc się szeroko rozumianej samodzielności. Jeśli zdobyli zaufanie wychowawców, ich dozór jest już mocno ograniczony. Młodzi ludzie uczą się w szkołach zawodowych bądź średnich, a dodatkowo odbywają niezwiązane ze szkołą tzw. staże wolontariackie, pracując za darmo w różnych instytucjach.– Za pracę nie otrzymują wynagrodzenia, ale zdobywają w ten sposób doświadczenie, które potem, gdy będą szukać stałego zajęcia, może im się bardzo przydać, zwłaszcza że po zakończeniu takiego stażu każdy pracodawca wystawia im opinie. Inna istotna sprawa to kurs komputerowy, który musi zaliczyć każdy z naszych podopiecznych przygotowujących się do samodzielnego życia. Kursy te odbywają się w Gminnym Centrum Informacji mieszczącym się na parterze urzędu pracy – mówi wychowawca Andrzej Pawłowski, który każdemu z dorosłych podopiecznych pomaga rozpocząć życie na własny rachunek – pomaga znaleźć pracę i własne lokum.Zespół Ognisk Wychowawczych posiada dwa tzw. mieszkania rotacyjne. Wprowadzają się do nich dorośli wychowankowie, którzy opuszczają już ośrodek. W ciągu roku powinni stanąć na własne nogi, znaleźć pracę i przeprowadzić się do swojego mieszkania. Dzięki pomocy Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, zarządzającego mieszkaniami będącymi własnością miasta, wychowankowie ośrodka, którzy trafili do mieszkania rotacyjnego, mogą liczyć na otrzymanie mieszkania komunalnego. Taką perspektywę ma przed sobą 18-letnia Ewa, którą w zespole ognisk żegnano kilkanaście dni temu. Teraz mieszka w jednym z mieszkań rotacyjnych i uczy się samodzielnego życia.Grupa usamodzielnienia działa w ZOW dopiero od roku. Owe staże odbyło już pięciu podopiecznych ośrodka, a dwóm z nich pracodawcy zaproponowali pracę na okres wakacji, co ucieszyło i samych podopiecznych zespołu ognisk, i ich wychowawców. W grupie usamodzielnienia jest teraz czterech chłopców i dwie dziewczyny.Doroślejący podopieczni placówki korzystają oczywiście z ustawowych form pomocy świadczonej przez ośrodek pomocy społecznej. Jest to pomoc finansowa związana z bieżącym utrzymaniem, ale w uzasadnionych przypadkach dodatkowa kwota, mająca umożliwić kontynuowanie nauki, nawet do ukończenia 25. roku życia. Rozpoczynający dorosłe życie młodzi ludzie mogą też liczyć ze strony OPS-u na pomoc rzeczową.Z okazji jubileuszu 10-lecia w zespole ognisk i sąsiednim parku odbył się wielki festyn, w czasie którego na estradzie wystąpili m.in. sami wychowankowie.Najmłodszym podopiecznym placówki w Niedobczycach można pomóc na wiele sposobów. Kilka dni temu odwiedzili ich uczniowie Zespołu Szkół Ponadpodstawowych nr 3 z osiedla Nowiny i przywieźli trzy kartony zabawek. To wynik zbiórki przeprowadzonej w tej szkole z okazji Dnia Dziecka. Jej pomysłodawcą była Aleksandra Pisarska, wolontariuszka z V LO, która odwiedza placówkę już od dłuższego czasu. Przed rokiem sama przywiozła tu swoje zabawki, z których dawno wyrosła, teraz namówiła do tego swoich szkolnych kolegów. Zebrano w ten sposób dwa kartony zabawek, a także ponad 60 zł, co pozwoliło na zakup kilku nowych, głównie samochodzików, dla chłopców. Wszystko to trafiło do dzieci z placówki interwencyjnej. Radości było co niemiara...

Komentarze

Dodaj komentarz