20042801
20042801


W sprawie węglowej mafii przesłuchani zostali już Maksymilian Klank, prezes KW, oraz dwaj wiceprezesi. Jeden odnośnie tajemniczego zniknięcia biznesmena z Rud Raciborskich, pozostali w sprawie doniesień dotyczących przestępstw popełnionych w związku z handlem węglem. Prowadzący w Knurowie biznes Henryk Makarowicz zniknął w maju. Dopiero dwa dni po jego zniknięciu o jego rzekomym porwaniu została powiadomiona policja. Podczas przeszukania domu Makarowiczów raciborscy stróże prawa natknęli się na notatki dotyczące prezesów Kompanii Węglowej, a konkretniej umowy pożyczek opiewających na niemałe kwoty. Porównując daty ich zawarcia, w oczy rzuca się fakt, że kilka miesięcy później, po ich zawarciu, należąca do pożyczkodawcy firma Komart otrzymała od Kompanii Węglowej kontrakt na handel węglem koksującym. I to w okresie, kiedy na tenże asortyment obowiązywał całkowity zakaz sprzedaży pośrednikom. Firma miała umowę na odbiór od kompanii 160 tys. ton węgla koksującego rocznie. Każda tona dawała Makarowiczowi zarobek minimum 100 złotych, co przyniosłoby zyski około 16 mln zł. Tylko dlaczego węgiel, o który dosłownie zabijano się w kraju, a każda z kopalń mogła sprzedać go na przysłowiowym pniu, był sprzedawany przez pośrednika? I skąd takie przywileje dla firmy Henryka Makarowicza?Każdej soboty biznesmen urządzał towarzyskie imprezy, których gośćmi bywało dwóch wiceprezesów KW, a ich dokumentację w postaci notatek zabezpieczyła policja podczas przeszukania willi w Rudach Raciborskich. Kompania Węglowa nie kryje, że knurowski Komart kupował od niej węgiel koksujący. Jak wyjaśnił rzecznik KW Zbigniew Madej, regulamin spółki dopuszcza sprzedaż węgla pośrednikowi, który daje gwarancję zapłaty. A Komart był klientem, który zawsze regulował płatności, i to w krótkim terminie.Za sprzedaż węgla w KW odpowiedzialny jest wiceprezes Edward Rupik. Największymi odbiorcami węgla są koksownie i elektrownie, więc w kompanii podjęto decyzję, że oni dostaną towar bez udziału pośredników. Jednak od wiceprezesa Rupika zależy udzielenie zgody na tzw. pośrednictwo wyjątkowe. Poza Komartem takim wyjątkiem była też firma Petek zarządzana przez... prezesa Rupika, krewnego wiceprezesa Rupika z Kompanii Węglowej. Na jednej ze znalezionych przez policję umów widnieją dane Romana Nogi, wiceprezesa KW, który – jak wynika z dokumentu – pożyczył w ubiegłym roku od Henryka Makarowicza 80 tys. zł. Wiceprezes przyznaje, że był znajomym prezesa Komartu od blisko 10 lat. Nawet wspólnie spędzili ostatni urlop na Krecie. – Nigdy nie ułatwiałem niczego panu Makarowiczowi – broni się wiceprezes. Niemniej przyznaje, że w ubiegłym roku pożyczył od niego 80 tys. zł, jednak było to w czasie, kiedy pełnił funkcję zastępcy dyrektora ds. pracowniczych w KWK Szczygłowice. – Pieniądze pożyczyłem, ponieważ potrzebowałem na kupno mieszkania synowi, jednak nie ma to absolutnie nic wspólnego z umowami podpisanymi przez Kompanię Węglową. Zresztą wziąłem ją, zanim jeszcze zostałem wiceprezesem – wyjaśnia Roman Noga.Rzecznik Kompanii Węglowej poinformował, że wiceprezes Noga nie zajmował się i nie zajmuje ani podpisywaniem, ani negocjowaniem umów z klientami, a sprawa jego zadłużenia u Henryka Makarowicza nic wspólnego z tymi umowami nie ma. Wyjaśnił także, iż mimo że umowa opiewała na kilkaset tysięcy ton węgla, Komartowi przekazano tylko 35 tys. zł.Policja wraz z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego mają nadzieję, że znajdzie się również notes, z którym nie rozstawał się zaginiony biznesmen, a który może okazać się niezwykle interesującą lekturą dającą odpowiedzi na wiele pytań. Ten notes może zawierać nazwiska wysoko postawionych decydentów, prezesów spółek, urzędników czy lekarzy, którzy przez lata siedzieli w kieszeni prezesa Komartu.Co naprawdę wydarzyło się 8 maja w willi w Rudach Raciborskich? W ciągu ostatnich dwóch miesięcy od chwili zniknięcia Henryka Makarowicza pojawiły się sensacyjne domysły. Krążą aż trzy różne wersje wydarzeń. Zgodnie z pierwszą z nich biznesmena zabiła jego małżonka, poćwiartowała ciało i spaliła w domowym kominku.– Pani Gabriela M. nie przyznała się do zabójstwa męża. Przedstawiła nam jedynie przebieg zdarzeń, według którego pan Makarowicz miał trzymać w ręku broń, która podczas kłótni i szarpaniny rzekomo wypaliła, powodując jego śmierć. I w tym przypadku nie możemy mówić o zabójstwie, ale nieumyślnym spowodowaniu śmierci. Przedstawiona przez nią wersja jest przez nas sprawdzana, ponieważ wydaje się nam ona dosyć niewiarygodna – wyjaśnia prokurator Mirosław Połap z prokuratury okręgowej. Kolejna z nich zakłada, że Henryk Makarowicz padł ofiarą mafijnych porachunków. To bowiem poprzez robienie niejasnych interesów naraził się wysoko postawionym „przyjaciołom”, a ci zemścili się albo za kantowanie ich w interesach, albo za to, że za głęboko siedzieli w jego kieszeni. Jest wreszcie i trzecie, wielce prawdopodobne i uzasadnione przypuszczenie, iż obawiając się o swoje życie, Henryk Makarowicz upozorował własną śmierć i dał dyla przed swoimi partnerami biznesowymi.– Istnieją takie trzy wersje i żadna z nich nie została przez nas zanegowana. Sprawdzamy wszystkie trzy. Nie można wykluczyć żadnej z nich, ponieważ każda jest prawdopodobna – stwierdza prokurator Połap. Gdzie się podział biznesmen? Czy na to pytanie odpowie prowadzone śledztwo? Jak na razie sprawa Henryka Makarowicza to domysły i spekulacje – czyją ofiarą padł prezes Komartu – małżonki, dłużników czy... samego siebie? Pozostaje jeszcze mafia, a ta nikomu nie wybacza robienia „interesów” na boku. I tej wersji również nie należy lekceważyć.

Komentarze

Dodaj komentarz