Leczyć na kredyt


Podobna sytuacja zaistniała niedawno w Instytucie Matki i Dziecka w Katowicach. Tam komornik zajął konto szpitala, który przez to nie mógł leczyć pacjentów.– Nam to nie grozi. Zobowiązania wymagalne, czyli te przeterminowane, są mniejsze niż w ub.r. o około 600-700 tys. zł. Staramy się je systematycznie spłacać i nie mamy sygnałów z firm, aby były zaniepokojone. Skracamy terminy. Jeszcze w ub.r. niektórym firmom zalegaliśmy przez okres trzystu kilkudziesięciu dni, teraz terminy nie przekraczają kilku miesięcy lub tygodni. Istniała realna możliwość upadłości, gdybyśmy doprowadzili do sytuacji, że naszymi wierzytelnościami można handlować. Czyli firma, której zalegamy, odsprzedaje te wierzytelności. My mamy w umowach zapis, że bez naszej zgody nie może ich kupić żadna inna firma, bank itd. – mówi Wojciech Krzyżek, dyrektor raciborskiego szpitala.Dokładnie dług szpitala na 31.05 wynosił 16 mln 328 tys. zł. W tym zobowiązania wymagalne to 3 mln 185 tys. zł (m.in. niezapłacone dostawy, roboty i usługi na sumę prawie 1,8 mln zł), a zobowiązania niewymagalne, czyli nieprzeterminowane, to 12 mln 699 tys. zł. Wliczają się do nich np. zaległości wobec ZUS, ale szpital zdołał zawrzeć z nim układ ratalny i miesięcznie spłaca po ponad 40 tys. zł. Lekkim optymizmem napawa rozliczenie za maj. W rachunkach zysków i strat szpital odnotował małą, bo wynoszącą zaledwie 25 tys. zł, nadwyżkę i o tyle zmniejszył swój deficyt.Zdaniem dyrektora główną kwestią jest uchwycenie kosztów, tak aby zbilansowały się z przychodami. Jest to o tyle trudne, że kontrakt naliczany przez Narodowy Fundusz Zdrowia wg nowych zasad jest mniej korzystny dla szpitali. Niektóre usługi są tak nisko wycenione, że kilka oddziałów jest na minusie, np. ortopedia, laryngologia. Wcześniej pieniądze były przyznawane na pacjenta. Na jednego była pula 1800 zł, niezależnie od tego, czy dostał zastrzyk i po jednej nocy wrócił do domu, czy też jego hospitalizacja trwała długo. Teraz koszt utrzymania pacjenta w szpitalu nie zmniejszył się, a za badania i zabiegi, które mu się wykonuje, NFZ średnio płaci 1400 zł. Czyli na każdym jednym pacjencie szpital jest około 400 zł do tyłu. Innym problemem – kto wie, czy nie poważniejszym – są tzw. nadwykonania kontraktów. Nadwykonania dotyczą zabiegów ratujących życie oraz porodów:– Nie możemy nie przyjąć pacjenta, któremu grozi śmierć. Nie możemy też odmówić kobiecie chcącej urodzić w naszym szpitalu – mówi Krzyżek.Wartość nadprogramowych usług za pierwsze pięć miesięcy tego roku wynosi już 1,6 mln zł. Tych pieniędzy Narodowy Fundusz Zdrowia nie wypłaca. W połowie czerwca NFZ poinformował lecznicę, że będzie mogła ubiegać się o pieniądze za nadwykonane usługi dopiero po zakończeniu tegorocznego kontraktu. Do tego czasu szpital ma radzić sobie sam, czyli kredytować leczenie. Nie ma gwarancji, że potem NFZ pieniądze wypłaci. Za nadwykonane usługi w ub.r. fundusz wypłacił raciborskiemu szpitalowi grosze. W efekcie szpital wpędza się w kolejne długi. Jest to chora sytuacja, bo lecznica zamiast wykonywać pełną gamę zabiegów, musi oszczędzać na jednych, żeby mieć pieniądze na nagłe przypadki. Już teraz na niektóre badania i zabiegi trzeba czekać po kilka miesięcy. Oddziały działają na zasadzie pogotowia, czyli przyjmują tylko nagłe przypadki. Podobna sytuacja dotyczy również innych szpitali.Radni powiatowi zarzucili dyrektorowi, a także starostom nadzorującym szpital, że być może nie dołożyli starań w kierunku zmniejszenia kosztów własnych, np. administracji. Radny Franciszek Waniek ma pretensje, że do dziś nie przeprowadzono komputeryzacji szpitala. Dawał przykład innej placówki, w której koszt zakupu komputerów i oprogramowania wyniósł pół mln zł, a już po roku, dzięki ścisłemu ewidencjonowaniu leków i materiałów, szpital ten zaoszczędził 400 tys. zł. Radny Oswald Krupa zarzucił dyrektorowi, że widocznie nie radzi sobie z kierowaniem szpitalem, bo mianuje kolejnych pełnomocników.Okazuje się, że komputeryzacja jest w toku. Powiat ubiega się o środki z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego na zakup nowoczesnego sprzętu medycznego i zintegrowanego systemu zarządzania. Łączna wartość tych inwestycji wynosi 12,2 mln zł, z czego 8,7 mln zł to dofinansowanie, a reszta to udział własny powiatu. Gdyby pieniądze udało się pozyskać, szpital zostałby doposażony w sprzęt do 2005 r. Projekt przewiduje zakup wielofunkcyjnego zestawu rentgenowskiego (zdalnie sterowanego, umożliwiającego wykonanie fluoroskopii, radiografii na stole i stojaku płucnym, konwencjonalnej tomografii), systemu radiografii cyfrowej, zestawu laparoskopowego chirurgiczno-ginekologicznego wraz z instrumentami wielorazowego użytku, siedmiu stanowisk intensywnej opieki medycznej. Ponadto projekt przewiduje zakup zintegrowanego systemu zarządzania szpitalem, czyli oprogramowania i komputerów. Ma on rozwiązać m.in. kwestię wydawania, zużywania leków, materiałów.Co do zarzutów o rozbujałą administrację, dyrektor broni się spadkiem etatów o 25 proc., zmieniła się natomiast struktura zatrudnienia:– Przesiedliśmy się z furmanki do średniej klasy limuzyny. Tu już nie wystarczy pan z kluczem francuskim, potrzebni są specjaliści. Nie dopuszczę do sytuacji, że szpitalem będą zarządzać ludzie o nieodpowiednich kwalifikacjach. O ile w dawnym szpitalu działało sześć podstawowych instalacji, to tutaj jest ich 63. W razie jakiejkolwiek awarii potrzebna jest natychmiastowa i fachowa reakcja – mówi dyr. Krzyżek.Przewidzianych oszczędności nie przyniosła natomiast wyprowadzka ze starego budynku do nowego. Przez kilka lat szpital funkcjonował przy ul. Gamowskiej i Bema. Wydawało się więc, że kiedy opuści jeden budynek, koszty spadną. Tymczasem nowy obiekt zapełniony wszystkimi oddziałami pochłania tyle samo pieniędzy co dwa budynki przed przenosinami.

Komentarze

Dodaj komentarz