Ufaj i... kontroluj!


Na podstawie sfałszowanych rachunków nie tylko wypłacano pieniądze za wczasy, na których górnicy nigdy nie byli, ale nawet wypłacano je osobom, które nigdy w tej kopalni nie pracowały.Aktem oskarżenia objęto trzy osoby z byłego kierownictwa kopalni, do obowiązków których należało nadzorowanie wypłat z funduszu socjalnego zakładu: głównego specjalistę działu zatrudnienia i spraw socjalnych Ryszarda P., zastępcę dyrektora ds. ekonomiczno-płacowych Jerzego J. oraz głównego księgowego kopalni piastującego później funkcję zastępcy dyrektora kopalni ds. ekonomiczno-finansowych Andrzeja P. Te trzy osoby były odpowiedzialne za przestrzeganie przepisów dotyczących tzw. urlopów taryfowych, za kontrolowanie i analizowanie czasu i dyscypliny pracy oraz sposobu wykorzystania środków z zakładowego funduszu pracy. To dzięki ich niefrasobliwości możliwe były wielotysięczne wyłudzenia. W toku śledztwa, które prokuratura wszczęła po złożeniu doniesienia przez dyrekcję kopalni, ustalono, że od czerwca 1998 roku do września roku 2001 nie wywiązywali się ze swoich służbowych obowiązków, doprowadzając do wyprowadzenia z funduszu kwoty nie mniejszej niż 710 tys. zł.– Osoby te zaniechały jakichkolwiek kontroli i nie ujawniały, że na podstawie sfałszowanych rachunków pochodzących z rzekomych ośrodków wczasowych w Słowacji, a także na podstawie sfałszowanych, fikcyjnych wniosków, zawierających dane niezgodne z personaliami osób faktycznie pracujących na kopalni, wypłacono z zakładowego funduszu socjalnego tak dużą kwotę – mówi prokurator rejonowy Bernadeta Breisa.Po przeanalizowaniu zabezpieczonych materiałów okazało się, że „urlopowe” wypłacano pracownikom, którzy w podanym na rachunku okresie nie byli na żadnym urlopie, ale normalnie przychodzili do pracy. Ujawniono również tzw. martwe dusze, czyli wypłaty na rzecz osób, które nigdy w kopalni nie pracowały.Proceder zorganizowali pracownicy działu socjalnego, którzy w zamian za „pomoc” w zdobyciu dofinansowania żądali od górników, ale również emerytów i rencistów, połowy wypłaconej im przez kopalnię kwoty. Interesy załatwiano m.in. w jednym z przykopalnianych barów. Ci, którzy zostali przyłapani na oszustwie, musieli zwrócić całą kwotę. W toku śledztwa prowadzący je prokurator ujawnił jeszcze inne nieprawidłowości: duże kwoty z funduszu socjalnego były np. przelewane na prywatne konto jednej z pracownic działu socjalnego, która zarabiała w ten sposób na bankowym oprocentowaniu „oszczędności”.Co intrygujące, akt oskarżenia nie obejmuje wszystkich organizatorów urlopowego interesu. Powodem są względy formalne, gdyż nie wszystkim można było przypisać – jak wyjaśnia prokuratura – współudział w wyrządzeniu dużej szkody majątkowej. Kodeks karny precyzyjnie definiuje „znaczną szkodę majątkową”; w chwili popełnienia czynu jej wysokość musi być równa dwustukrotności najniższego ustawowego wynagrodzenia w Polsce. Dlatego w kilku przypadkach prokurator mógł jedynie powiadomić kopalnię o nagannych praktykach pracowników działu socjalnego.Oskarżonym, którzy po ujawnieniu sprawy zostali przesunięci na inne stanowiska, grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Wszyscy trzej przyznali się do winy, twierdząc, że ufali swoim podwładnym i nie mieli wobec nich żadnych zastrzeżeń.

Komentarze

Dodaj komentarz