20043410
20043410


– Nietoperz był cały czarny, tylko na brzuchu miał białą plamkę. Zachowywał się tak, jakby chciał ugryźć każdego, kto podkładał mu rękę. Nie potrafił latać, wziąłem go do domu, żeby uleczyć. Włożyłem do klatki i dałem na balkon. Rodziców nie było wtedy w domu. Potem przyszedł do mnie kolega i dałem mu go – opowiada Alan.– Syn jest miłośnikiem przyrody. Dzieci, jak to dzieci, pierwszy raz widziały takie zwierzę, każde chciało zobaczyć, dotknąć i nietoperz się męczył. Syn dał temu chłopakowi na lody i zabrał nietoperza do domu. Skontaktował się z towarzystwem miłośników przyrody. Przyjechała pani i zabrała nietoperza. Ja nie dotykałam bezpośrednio zwierzęcia, tylko przez szmatę, ale na wszelki wypadek zaszczepiliśmy się – mówi mama chłopaka. On sam nie chciał rozmawiać.Za sprawą nastolatka do Rybnika przyjechała z Katowic przedstawicielka Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska w Katowicach. Placówka przekazała nietoperza służbom weterynaryjnym do zbadania. Okazało się, że zwierzę, które w międzyczasie padło, było chore na wściekliznę. Informacja dotarła do powiatowego lekarza weterynarii w Rybniku i miejscowego sanepidu.Zaraz po jej otrzymaniu pracownicy sekcji epidemiologii zaczęli ustalać listę osób mających pośredni lub bezpośredni kontakt z nietoperzem.– Źle się stało, że zwierzę zostało zabrane do domu. Rodzice tego chłopaka powinni zareagować, gdyż jest to gatunek chroniony, którego nie wolno trzymać w mieszkaniu. Z drugiej strony dobrze, że chłopak okazał się miłośnikiem przyrody i nie dopuścił do dalszych kontaktów z nietoperzem. Ustaliliśmy, że zwierzęcia dotykała grupa dzieci w wieku od trzech do 12 lat oraz dorośli. W sumie okazało się, że szczepionkę należy podać 14 osobom, w tym 13 w Rybniku – mówi Aleksandra Prymus-Naczyńska, kierowniczka sekcji epidemiologii w rybnickim sanepidzie.Czternastą osobą okazała się kobieta, która w tym czasie wyjechała na Mazury. Sanepid musiał więc zawiadomić inspekcję sanitarną w Giżycku, aby ją zbadał. Wyniki badań wykazały konieczność zaszczepienia.Powiatowy lekarz weterynarii Ryszard Wilk uznał strefę w promieniu 5 km od miejsca znalezienia nietoperza za zagrożoną wścieklizną. Na tym obszarze pojawiły się wywieszki informacyjne. Ryszard Wilk podkreśla, że dzikie zwierzęta chore na wściekliznę tracą wrodzony lęk przed człowiekiem, a nietoperze – zdolność latania i jedynie pełzają:– Stąd zwracam się z apelem do rodziców, aby poświęcili pięć, dziesięć minut na rozmowę z pociechami i uzmysłowili im, aby nie dotykały takich zwierząt, nie podchodziły do nich, nie brały do ręki i dały o nich znać starszym.Przez miesiąc mieszkańcy Boguszowic mogą się spodziewać częstszych wizyt straży miejskiej, zobowiązanej do kontrolowania, czy psy są wyprowadzane na smyczy. Dodatkowo sprawdzane są świadectwa szczepień psów.– Słyszałam coś o wściekliźnie. Ale od nietoperza? Pierwsze słyszę – dziwiła się Maria Kowalewska, mieszkanka Boguszowic.Podobnie reagowała większość mieszkańców dzielnicy. Ludzie jednak zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji.– Ja mam dużego owczarka szkockiego. Zawsze wyprowadzam go na smyczy. Byłoby bezpieczniej, gdyby wyłapali wszystkie bezpańskie psy, albo niby-bezpańskie, tylko spuszczone i biegające cały dzień samopas – mówi jedna z mieszkanek.O panice w Boguszowicach nie ma jednak mowy. Emocje studzi również lekarz weterynarii. Jego zdaniem wprowadzenie strefy zagrożonej już wystarczająco utrudnia życie mieszkańcom. Zwiększenie tego obszaru, nawet biorąc pod uwagę fakt, że nietoperze potrafią latać i przemieszczać się bez problemów na większe odległości, byłoby bezcelowe. Strefa zostanie poszerzona w razie pojawienia się kolejnych potwierdzonych przypadków wścieklizny.Nie można wykluczyć pojawienia się kolejnego chorego na wściekliznę nietoperza. Powiatowy lekarz weterynarii ustala już z kierownictwem Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska sposób działania w takim przypadku. Niewykluczona może się okazać specjalna decyzja ministra środowiska zezwalająca na złapanie zwierzęcia. Inaczej postąpić nie wolno, gdyż jest to gatunek chroniony prawnie.(Raster 1): Mroczek późny – jest gatunkiem nietoperza z rodziny mroczkowatych. Ciało długości około 6-8 cm, ogona 4,5-6 cm, rozpiętość skrzydeł 34-36 cm, waga około 17-35 g. Futro jest ciemnobrązowe, na brzuchu żółtobrązowe, uszy krótkie i szerokie, podobnie jak pysk i błony lotne w kolorze czarnobrązowym. Mroczek późny zamieszkuje otwarte zadrzewione tereny, często w pobliżu siedzib ludzkich. Prowadzi nocny tryb życia. W Polsce dość pospolity, jest objęty ochroną gatunkową.Raster 2: Wścieklizna – ostra choroba zakaźna ośrodkowego układu nerwowego ssaków, dla człowieka nie leczona zawsze śmiertelna. Źródłem zakażenia, zależnie od kontynentu, są dzikie zwierzęta drapieżne, nietoperze, psy. W krajach europejskich głównym nosicielem jest dziki lis. W Rybniku ostatni przypadek wścieklizny zanotowano w 1998 r. Wtedy nosicielem była kuna. Pokąsane przez chorego lisa czy wilka zwierzęta dzikie i domowe mogą być źródłem zakażenia człowieka. Drobne zwierzęta jak myszy, szczury czy wiewiórki nie były dotąd źródłem zachorowania człowieka na wściekliznę. Brak jest również dowodów zakażenia drogą naturalną, czyli poprzez ślinę. Do zakażenia dochodzi najczęściej przez wprowadzenie wirusa do rany podczas pokąsania przez chore zwierzę albo oślinienie uszkodzonej skóry, spojówek bądź błon śluzowych. Zwykle wścieklizna występuje u ludzi w ciągu czterech do dwunastu tygodni od zakażenia. Najszybciej może pojawić się nawet po dziesięciu dniach, a najpóźniej – w sporadycznych przypadkach – nawet do roku. W pierwszym okresie choroby pojawia się gorączka, bóle głowy, nudności, chory staje się niespokojny, podniecony, czasem ma napady szału. Choroba przechodzi w okres porażeń prowadzących do śmierci. Charakterystycznym klinicznym objawem jest wodowstręt, polegający na kurczach mięśni gardła przy próbach połykania płynu lub nawet na sam widok lub szmer lejącej się wody. Uważa się, że wystąpienie objawów wścieklizny oznacza dla człowieka zgon.

Komentarze

Dodaj komentarz