We wstępie chciałbym uspokoić Was Drodzy Czytelnicy, że nie będzie to tekst sponsorowany i oparty o moje Curriculum Vitae. Nie będzie też z górki, a pewnie pod górkę, bo wrzucę nieco dziegciu do beczki makówek.
W pobliżu Wrocławia leży góra Ślęża – w dawnych wiekach miejsce pogańskiego kultu, uznawana za "siedzibę bogów". Taki Śląski Olimp. Zresztą nazwa krainy historycznej Śląsk pochodzi od plemienia zamieszkujące terytorium wokół tej góry. Nic odkrywczego. A jednak mój niepokój budzi fakt, iż 9 września br. obchodzono tam 1050-lecie Chrztu Polski, chociaż centralne uroczystości miały miejsce, pięć miesięcy wcześniej, w Gnieźnie i na Ostrowie Lednickim. Grzebiąc w historycznych przekazach, nie sposób doszukać się zapisów jakoby na Ślęży w 966 roku Mieszko I wraz Polanami wznosili chrystusową świątynię. Niemiecki biskup Thiethmar z Merseburga w kronice, którą zaczął pisać w 1012 roku (sic!) tak postrzegał Ślężę: „Owa góra wielkiej doznawała czci u wszystkich mieszkańców z powodu swego ogromu oraz przeznaczenia, jako, że odprawiano na niej przekląte, pogańskie obrzędy". Układa się to w sensowną całość, bo pierwsze wzmianki o świątyni na górze Ślęza pochodzą z XII wieku…
Rodzi się więc pytanie, jaki był sens tego przedsięwzięcia? Czyżby pokaz siły, a może wyścig z czasem? Bo nie wiem, czy wiecie, ale od kilku lat na Ślęży trwa regularna wojna między proboszczem z parafii w Sulistrowicach, a rodzimowiercami. Ci ostatni wystosowali do Papieża Franciszka prośbę, aby ocalić masyw Ślęży jako wspólne dziedzictwo, a sama góra stała się miejscem pojednania i dialogu, nie waśni i podziału. Niestety nie wiem, czy Watykan odpisał. Wiem natomiast, że w kręgach purpuratów coraz częściej mówi się o Górze Tabor (wiele wzmianek w Starym Testamencie), jako alternatywnej nazwie dla Ślęży.
Od kilkunastu lat dostrzegam wymazywanie z historii Polski czasów przed chrześcijańskich, w podręcznikach szkolnych temat ten jest powierzchowny, a na lekcjach religii nie wspomina się o tradycjach zaczerpniętych od Słowian, German czy Celtów. Akurat zbliżają się święta, więc zachęcam do poczytania o Sol Invictus, zwyczaju łamania się opłatkiem, całowania pod jemiołą lub przystrajania choinki. Może wtedy zaczniemy bardziej doceniać naszych przodków, którzy dzielnie walczyli o ojcowiznę, a ludy skandynawskie niejednokrotnie kapitulowały na morzu Bałtyckim.
Niech Boże Narodzenie (Godne Święta) będą dla Was okresem czuwania (z łac. vigilia)… szczególnie nad rozumem.
Na zakończenie coś bardziej optymistycznego. W pobliskich Czechach znajduje się góra Radhošť. Podobnie jak na Ślęży są symbole pogańskie (Radogost – bóg Słowian połabskich), jak i chrześcijańskie (Kaplica pw. Świętych Cyryla i Metodego oraz ich posągi). Różnica jest tylko jedna… tam nie ma podziałów wokół religii.
Komentarze