Przyjmą małych Niemców


Mowa o wychowankach domu dziecka w Tecklenburgu. Jedna z pań pedagogów pochodzi z Kuźni Raciborskiej. Podczas wizyty u rodziców odwiedziła również Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Raciborzu i zapytała dyrektora, czy byłby zainteresowany podjęciem takiej współpracy.– Dla strony niemieckiej jest to zupełnie naturalna sprawa. Prowadzi podobną współpracę z wieloma krajami Unii Europejskiej. Dla nas byłaby to nowość. Zainteresowaliśmy się. W Polsce działa co prawda kilka instytucji pozarządowych, które organizują pobyt w polskich rodzinach zastępczych dzieci cudzoziemców, ale jako samorząd niemal na pewno bylibyśmy pierwsi – mówi Henryk Hildebrand, dyrektor PCPR w Raciborzu.Ponieważ jest mowa o precedensie, powiat zwrócił się z pytaniem do Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej, jak kwestię opieki nad dziećmi regulują przepisy unijne i czy w ogóle podobna współpraca jest możliwa. Okazało się, że ten temat nie jest ujęty w przepisach unijnych, a decyzja o przyjęciu dziecka obcokrajowca i otoczenia go opieką w Polsce należy do starosty. Nie ma więc formalnych przeszkód, ale też brakuje jasnych zasad postępowania. Powiat raciborski, podejmując się tematu, niejako przeciera szlak.Dzieci niemieckie będą umieszczane w specjalnie przeszkolonych rodzinach zastępczych, w których przynajmniej jedna osoba swobodnie posługuje się językiem niemieckim. Wstępnie zakłada się, że przebywałyby w Polsce kilka miesięcy do roku. Wszystko uzależnione jest od tego, jak będą się tu czuły. Poza tym muszą się same zgodzić na umieszczenie w rodzinie zastępczej. W Niemczech wychowankowie domów dziecka mają dużo do powiedzenia o swoim losie. Bez ich zgody nie można zmieniać im miejsca pobytu. W Polsce od strony formalnej niczego im nie zabraknie. Będą traktowane jak dzieci dyplomatów, tzn. naukę będą mogły zaliczyć korespondencyjnie lub za pomocą internetu. Poza tym w powiecie są szkoły dwujęzyczne, w których językiem wykładowym jest również niemiecki. Oczywiście dzieci będą ubezpieczone, objęte opieką lekarską, psychologiczną i pedagogiczną.Na razie jest jedna rodzina zastępcza przygotowana do przyjęcia jednego, góra dwójki dzieci z Tecklenburga. Na jej przykładzie PCPR chce się przekonać, czy przedsięwzięcie powiedzie się.Dyrektor Hildebrand uspokaja, że na pewno z powodu przyjęcia małych Niemców nie ucierpią polskie dzieci czekające w domu dziecka czy pogotowiu opiekuńczym na poprawę swojego losu. Dla nich brakuje rodzin zastępczych, a tymczasem mówi się o przyjmowaniu dzieci z zagranicy.– Strona niemiecka pokrywa wszystkie koszty pobytu dzieci z Niemiec. My nie dokładamy ani złotówki. Współpraca z Niemcami to zaledwie margines naszej działalności. Będzie to raczej dowód naszego otwarcia na wspólną Europę – mówi dyr. PCPR.

Komentarze

Dodaj komentarz