20043707
20043707


Na nic zdały się protesty handlowców, którzy zjawili się w sali posiedzeń. O tym, by radni nie głosowali za sprzedażą terenu, usiłował przekonać ich prezes zawiązanego w kwietniu br. Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Menedżerów Gospodarczych Piotr Fojcik: – Po upadku kopalni, głównej żywicielki tego miasta, to drobne przedsiębiorstwa są jedynymi płatnikami podatku. Dopiero 1 września zaproszono nas do rozmów. Raz czy dwa razy w ciągu roku przedsiębiorcy są nękani groźbą powstania marketu. My ciągle wyciągamy do was rękę i chcemy rozmowy. Powstanie marketu w tym mieście wcale nie polepszy sytuacji, ale doprowadzi do utraty miejsc pracy.Jego słowom towarzyszyły gromkie oklaski zgromadzonych na sali przedstawicieli lokalnego handlu i małego biznesu. Na koniec przedstawił propozycję powołania komisji ekspertów, którzy zasiądą do rozmów w sprawie leszczyńskiego gruntu. Kiedy jednak okazało się, że ostatecznym terminem podjęcia decyzji jest 13 września, a więc rada musiałaby zebrać się ponownie za 10 dni, by definitywnie rozstrzygnąć sprawę sprzedaży, stwierdził stanowczo, że jest to zdecydowanie za krótki okres, by stowarzyszenie mogło cokolwiek postanowić, i potrzeba około trzech miesięcy na podjęcie decyzji.Pierwszy na wystąpienie szefa stowarzyszenia lokalnych przedsiębiorców zareagował przewodniczący rady miejskiej Wiesław Janiszewski. – Na tej sali spotykamy się już cyklicznie, co pół roku. I z całym szacunkiem dla pana prezesa, ale nie mogę się zgodzić z jego zarzutami, że cała wina za zaistniałą sytuację leży po stronie tej rady.– Chciałem zauważyć, że kolejne odkładanie decyzji w sprawie sprzedaży tego gruntu było na waszą prośbę. Rok temu prosił nas pan o kolejne pół roku i z niczym pan do nas nie przyszedł – poparł przewodniczącego Emil Kurpanik.W tej sytuacji Piotr Fojcik sięgnął po swój ostatni argument: – My nie jesteśmy przeciwko marketom, ale nie chcemy ich w centrum miasta. I to w czasie, kiedy władze kilku miast w Polsce zakazały handlowania marketom w niedziele. Wcześniej nie mogliśmy nic zrobić, bo stowarzyszenie działa od 12 lipca br.– Z całym szacunkiem – nie ma pan racji – zareagował Stanisław Cichecki, radca prawny magistratu. - To, że w sądzie zostaliście zarejestrowani dopiero 12 lipca, nie oznacza, że nie mogliście wcześniej nic zrobić.Potem już sprawnie została przegłosowana właściwa, czekająca od lat na podjęcie uchwała. Przy 10 głosach za, czterech przeciwnych oraz siedmiu wstrzymujących się teren o powierzchni 2051 mkw. zostanie sprzedany. Decyzja wyraźnie nie przypadła do gustu zebranym na sali handlowcom, którzy z pomrukiem niezadowolenia opuszczali obrady. Wtedy też nad głowami radnych pofrunęło... jajko, a nie trafiwszy celu, którym był zwolennik marketu w Leszczynach Józef Perz, wylądowało na ziemi. Nie był to koniec jajecznego bombardowania. Rozżaleni handlowcy przed budynkiem zaczęli skrzętnie poszukiwać samochodu radnego Perza. Ten jednak, nauczony doświadczeniem poprzedniej sesji, gdy jego auto zostało obrzucone jajami, tym razem ukrył swój pojazd. Po tych jajczarskich incydentach magistrat może zająć się przygotowaniem dokumentów oraz przetargu, który ogłoszony musi zostać do 17 września. Tak więc leszczynianie po długim okresie, od kiedy zniknęła Biedronka, mają szansę na to, by powstał w dzielnicy market. Tu i ówdzie przebąkuje się, że mogą to być „Muszkieterzy”, czyli Intermarche.

Komentarze

Dodaj komentarz