20043903
20043903


Dobrze znana naszym czytelnikom pani Kazimiera jest osobą o wielu talentach. Zajmuje się malarstwem i poezją, ale najbardziej znane są jej rysunki. Na jednych uwieczniła perełki śląskiej architektury – drewniane kościółki. Ze szkicownikiem poszukiwała ich w czasie swoich rozlicznych podróży. Nie ograniczała się jednak tylko do rysowania, ale wypytywała mieszkańców o ich historię i ludzi, którzy je zbudowali. Zupełnie inny rodzaj twórczości to jej, jak je sama nazywa, tablice, będące sprytnym połączeniem komiksu i słownika gwary śląskiej. Formuła książkowego słownika jest dla przeciętnego człowieka z gruntu nieciekawa. Słupki haseł raczej odstraszają, niż zachęcają do poznania gwary. Pani Kazimiera znalazła własny sposób na tłumaczenie gwary, którą coraz słabiej znają młodzi Ślązacy. Jej formuła jest prosta i przejrzysta, a przez to skuteczna, zwłaszcza dla wzrokowców. Kolejne tematyczne tablice poświęcone a to szkole, a to świniobiciu czy wydarzeniom w „szynku” wypełnia rysunkami. Przedstawia na nich z przekąsem i humorem różne sytuacje, postacie, zajęcia i przedmioty. Każdy taki rysunek zawiera w sobie jakąś historię, czasem anegdotę. Wszystko to jest oczywiście podszyte wielką miłością do Śląska i Ślązaków.Takich tablic Kazimiera Drewniok stworzyła do tej pory kilkadziesiąt i niewykluczone, że wkrótce zostaną zebrane i wydane w wersji książkowej.Wernisaż w galerii Oblicza przebiegał w iście familijnej atmosferze. Marian Rak, założyciel i szef Zespołu Twórców Nieprofesjonalnych, zaprosił na niego również Eugeniusza Klucznioka, autora kilkunastu bardzo współcześnie brzmiących pieśni i pieśniczek o Śląsku.– Od 45 lat prowadzimy z żoną w różnych placówkach naszego regionu zajęcia dla dzieci i młodzieży. Często obserwujemy, że dzieci, o zgrozo, wstydzą się Śląska. Gdy pytam, kto jest ze Śląska, nikt się nie przyznaje, a gdy zadaję pytanie o miejsce zamieszkania, słyszę w odpowiedzi: Chwałowice, Jankowice i inne miejscowości naszego regionu – zżymał się w czasie wernisażu Marian Rak. To najlepiej pokazuje, jak potrzebna jest propagatorska działalność pani Kazimiery.Na wystawie można zobaczyć blisko 30 słownikowych tablic. W sumie wyrysowała ich już ok. 50. Pierwsze powstały w latach 90.– Z dzieciństwa zapamiętałam wiele rzeczy, wiele pięknych gwarowych nazw i żal mi było, że odchodzą w niepamięć. Na początek narysowałam stary dom mojej babci z Ligoty Tworkowskiej; wypisałam na tym rysunku wszystko, co rosło w zagródce. Na tych rysunkach pojawiają się osoby, które już dawno nie żyją, sceny z mojego rodzinnego domu w Radlinie, przy którym rodzice prowadzili restaurację. Dziś nie ma ani tych ludzi, ani tych zwyczajów, ani tej pięknej gwary... Nigdy nie myślałam, że te tablice będzie ktoś kiedyś oglądać, ale z czasem zaczęłam się nimi posługiwać w czasie spotkań z publicznością. Rysuję to wszystko z potrzeby serca. Jeśli Bóg dał mi ten mój talencik, to muszę się nim podzielić z ludźmi, dając im moje rysunki. Miałam w swoim życiu wiele szczęścia, że spotkałam ludzi, którzy bardzo mi pomogli – pan Marian Rak w dziedzinie malarstwa i Jerzy Szlezak, który pomógł mi poznać rzetelną historię Śląska i tutejszej architektury – opowiada Kazimiera Drewniok.W czasie wernisażu autorka podzieliła się swoimi wrażeniami z sierpniowej wycieczki na Litwę, gdzie wiele radości sprawiły jej napotkane tam pomniki „śląskich” świętych – przy wjeździe do Wilna św. Jacka, patrona Śląska, zaś w Trokach bardzo popularnego również na Śląsku św. Jana Nepomucena.– Serce zadrżało mi, gdy w Kierniowie koło Wilna natrafiłam na drewniany kościółek zrębowy zbudowany na planie ośmioboku, jakby żywcem przeniesiony z naszej Lubomi, gdzie chodziłam, gdy przebywałam u mojej babci w Ligocie Tworkowskiej.Uczestnicy wernisażu mogli usłyszeć dwie piosenki Eugeniusza Klucznioka, ale największe wrażenie zrobiła pięcioletnia wnuczka pani Kazimiery, Ania, która wespół z babcią odśpiewała śląskie przyśpiewki, m.in. „Sipi rosiczka” i „Zom, zom, zom, galoty się drzom”.

Komentarze

Dodaj komentarz