Historia filmem pisana


Krótką prelekcję Jan Lewandowski, również dziennikarz i filmoznawca, wygłosił między dwoma filmami zaplanowanymi na ten dzień: „Człowiekiem z żelaza” Wajdy i „Śmiercią jak kromka chleba” Kutza. W dziwny sposób prelekcja zbiegła się z losami tego drugiego filmu. Dystrybutor nie dosłał na seans w DKF-ie ostatniej rolki, więc widzowie nie mogli zobaczyć ostatnich scen „Kromki”.Lewandowski, prywatnie przyjaciel Kutza, powiedział, że z tym filmem od początku były problemy. Film powstał w 1994 r., a opisuje tragiczne wydarzenia z 16 grudnia 1981 r. w KWK Wujek. Na skutek szturmu oddziałów ZOMO na protestujących od strzałów zginęło sześciu górników, a trzech kolejnych zmarło wskutek odniesionych ran. Trzy dni wcześniej, w dniu ogłoszenia przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego, Kutz został internowany w Katowicach, gdzie mieszkał. Był bodaj jedynym reżyserem, a na pewno jedynym znanym, którego aresztowano. Paradoksalnie w pierwszą noc internowania, którą spędzał w komendzie milicji w Katowicach, telewizja nadała jego film „Sól ziemi czarnej”, o czym oczywiście sam reżyser nie wiedział.– Świadczyło to o tym, że jego internowanie nie było zaplanowane na szczeblu centralnym w Warszawie, ale na miejscu w Katowicach, i było swoistą zemstą lokalnych szefów partyjnych za jego krytyczne felietony w popularnym wówczas tygodniku „Panorama” i działalność społeczną – mówi Jan Lewandowski.Kazimierz Kutz przesiedział w areszcie kilka dni. Wypuszczono go już po wydarzeniach na Wujku. Zapadły mu one głęboko w świadomość i odtąd ciągle do nich powracał. Jeszcze w latach 80. nie mógł nakręcić filmu o tamtej tragedii. Zabrał się za przygotowania już po przewrocie w 1989 r. Początkowo nie potrafił zebrać pieniędzy na realizację. Zawiązał się komitet społeczny gromadzący datki. Był to ewenement w środowisku filmowym. Komitet na dłuższą metę nie był w stanie udźwignąć ciężaru finansowania filmu. Realizacja przeciągała się. Na planie doszło do tragicznego wypadku. Zginęło dziecko. Wreszcie telewizja sypnęła groszem i obraz udało się skończyć w 1994 r. Swoje przejścia z filmem Kutz opisał w artykule „Mordęga” dla miesięcznika „Kino”. Film „Śmierć jak kromka chleba” nie zawojował jednak kin, a wręcz rozminął się z widzami.– Mówiło się wtedy, że film powstał za późno lub za wcześnie. Za późno, bo jednak od opisywanych wydarzeń minęło już 13 lat i emocje opadły. Za wcześnie, bo ludzie nie nabrali do niego odpowiedniego dystansu. Była już wtedy nowa rzeczywistość, przemiany, problemy dnia codziennego. Ja też dochodzę do wniosku, że ten film szlachetnieje i zyskuje na znaczeniu z każdym rokiem. Podobnie było, choć to zupełnie inny przypadek, z „Casablancą”. Dziś jest to melodramat arcydzieło, a kiedy powstał, potraktowano go jako zwykły produkt Hollywoodu taśmowo wypuszczającego na rynek kolejne melodramaty – mówi Lewandowski.Historię Śląska z 1981 r. Kutz uzupełnił o telewizyjny film „Zawrócony” ze znakomitą rolą Zbigniewa Zamachowskiego w roli prostaczka, partyjnego szpicla, który trafiając na demonstrację solidarnościową, przeżywa olśnienie i zawraca na właściwą drogę. Te dwa tytuły stanowią dopełnienie wcześniejszych „śląskich” filmów Kutza: „Sól ziemi czarnej”, „Perła w koronie”, „Paciorki jednego różańca” i „Na straży twej stać będę”. Opowiadają one historię Górnego Śląska w XX w., począwszy od powstań śląskich, po stan wojenny.Wajda również miał swój dyptyk – wyświetlany przed tygodniem „Człowiek z żelaza”, nakręcony krótko przed stanem wojennym, i poprzedzający go „Człowiek z marmuru” z 1976 r. Ten drugi z obrazów był wyłomem w polskiej kinematografii w sposobie pokazywania PRL-u. Po nim „posypały się” filmy innych reżyserów, jak „Matka królów” czy „Przesłuchanie” z przejmującą Krystyną Jandą. Z kolei pierwszym filmem, którym Wajda spróbował zmierzyć się z tragizmem polskiej historii, był „Popiół i diament” z 1958 r. – młody akowiec w pierwszych chwilach po zakończeniu wojny dostaje rozkaz zabicia sekretarza partii, ale przez przypadek zabija kogoś innego. Jan Lewandowski jest zdania, że poza Kutzem i Wajdą nie ma reżyserów, którzy podjęliby się wysiłku ukazania tamtych zdarzeń.Jutro w DKF Puls ostatnie spotkanie z Dniami Filmu Polskiego. O g. 17 rozpocznie się „Żurek”, po seansie spotkanie z reżyserem tego filmu Ryszardem Bryklskim, wreszcie o g. 19 emisja obrazu „Przemiany” Łukasza Barczyka.Organizowane przez DKF Puls dni filmu odbywają się w ramach kończących się powoli Dni Raciborza. Przedsięwzięcie poprzez swój zakres znacznie przekracza jednak ramy święta miasta. Natomiast typowo raciborski charakter ma wystawa w bibliotece głównej przy ul. Kasprowicza. Ekspozycja potrwa przynajmniej do połowy października. Organizator zebrał na niej możliwie wszystkie dostępne książki i publikacje o Raciborzu. Są również duże reprodukcje przedwojennych pocztówek Raciborza, ukazujące m.in. miejsca, których dziś już nie ma, np. kościół ewangelicki czy ekskluzywna restauracja w miejscu dzisiejszego skweru Kościuszki. Zwiedzający mają okazję zapoznać się również z rycinami, grafikami i pocztówkami prezentującymi miasto z różnych okresów istnienia. Eksponaty pochodzą ze zbiorów biblioteki, muzeum i osób prywatnych.

Komentarze

Dodaj komentarz