20044205
20044205


Kamiński, który na Ryjku po raz pierwszy wystąpił w jednoosobowym składzie, zdobył dwa z trzech głównych trofeów kabaretowego festiwalu: Koryto za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej, prowadzonej na podstawie ocen przyznawanych przez same kabarety oraz Koryto przyznane przez tajnego jurora. Oficjalnie był nim niejaki Ufok, postać stworzona przez kabaret Dno z Dąbrowy Górniczej, która debiutowała właśnie na Ryjku, dwa lata temu, jako bohater scenicznego teledysku piosenki pt. „Formalina”.– Przy jednych skeczach miałem naprawdę sporo pracy, w innych bardziej liczył się pomysł i improwizacja na scenie. Na Ryjku występowałem już z kabaretem Jurki, a potem razem z kabaretem Projekt H, który współtworzyłem razem z Grzegorzem Halamą. Z obiema tymi formacjami zdobyłem tutaj główne trofea, ale te dwa Koryta zdobyte w tym roku będą pierwszymi moimi prywatnymi – mówił po sobotnim występie Wojciech Kamiński.Chłopcy z Dna, pełniąc obowiązki tajnego jurora, przyglądali się poczynaniom kolegów na widowni. Formacja ta jest zdecydowanym liderem klasyfikacji wszech czasów jesieni kabaretowej i trudno było nie zauważyć jej nieobecności w konkursowej stawce, w której było aż pięciu przedstawicieli zielonogórskiego zagłębia kabaretowego.– Niedawno to liczyliśmy... Mamy w swoim dorobku siedem i pół koryta. Tę połówkę zdobyliśmy, zajmując kilka lat temu pierwsze miejsce ex aequo z Grzegorzem Halamą. Jako że każdy z nas miał już u siebie w domu przynajmniej jedno koryto, zdecydowaliśmy, że nasze wspólne koryto zabierze do domu Halama. W tym roku to my wymyśliliśmy tematy wszystkich konkurencji, ale nie tylko dlatego nie wystąpiliśmy na Ryjku. Postanowiliśmy zrobić sobie przerwę, by lepiej przygotować się na przyszłoroczną, dziesiątą, bardzo, bardzo jubileuszową edycję Rybnickiej Jesieni Kabaretowej – mówi Tomasz Sobieraj z kabaretu Dno.Publiczność swoje Koryto przyznała najbardziej chyba zwariowanej grupie z tej branży – Łowcom.B z cieszyńskiej filii Uniwersytetu Śląskiego. W klasyfikacji generalnej studencka formacja zajęła miejsce piąte, wygrywając konkurencję „Konflikt w zespole”.Żadnemu z kabaretów nie udało się zwyciężyć indywidualnie w dwóch konkurencjach, więc trudno nazwać kogokolwiek bezkonkurencyjnym, chyba że tych, którzy nie wygrali żadnej konkurencji; takie kabarety były dwa: Profil z Zielonej Góry i Widelec z Białegostoku. Ten ostatni zajął co prawda ostatnie miejsce w klasyfikacji generalnej, ale zwyciężył za to w tradycyjnym Konkursie o Melodyjną nagrodę im. Artura, tragicznie zmarłego członka Grupy MoCarta.Rekordzistą, jeśli chodzi o liczbę punktów zdobytych w jednej konkurencji, okazał się Wojciech Kamiński, który za swój skecz pt. „Film animowany” kończący się dwukartkowym, rysunkowym striptizem otrzymał 60 pkt.– Ten skecz zrodził się, gdy okazało się, że ze względów technicznych nie jestem w stanie zrealizować mojego pomysłu na film animowany. Bohaterami filmu miały być te same ludziki, które „wystąpiły” później w skeczu. Przypomniał mi się profesor Zin i ramy skeczu były gotowe – zdradza warsztatowe tajemnice Wojciech Kamiński.Była to najsilniej obsadzona konkurencja tegorocznego Ryjka, najbardziej też chyba rozbawiła publiczność. Bardzo dobrze wypadł w niej również rybnicki okazjonalny kabaret WIWI, który wiązankę szlagierów reprezentujących różne gatunki muzyczne zilustrował efektownym teledyskiem ze świata klocków lego, w którym pojawił się nawet niemiecki zespół heavymetalowy Rammstein. Jak podkreślono, wszystkie użyte w filmie klocki były własnością jednego z członków kabaretu.Jak się okazało, filmowe produkcje były najmocniejszą stroną WIWI, ich zabawny film pt. „Złomiarze” (Ironmen) zapewnił im zwycięstwo w kategorii „Polak potrafi”. Zrealizowany w konwencji „Czas na kontrowersyjny dokument” bawił, zaskakując błyskotliwymi stwierdzeniami opartymi na wieloznaczności terminów i określeń.W jednej z ostatnich scen główny bohater, tytułowy złomiarz, w tej roli Damian Wodecki, stwierdza ze stoickim spokojem: – My nie kradniemy, my to tylko przenosimy w inne miejsce...– Stwierdziliśmy, że ciekawym socjologicznym zjawiskiem są ostatnio złomiarze, o których mówi się w telewizji i pisze w gazetach. Wynoszą i kradną, co się da, ale gdy słyszy się, że rozmontowali i ukradli kilkutonowy most, to trudno nie mówić o absurdzie. Trzeba to było skomentować, a temat okazał się bardzo inspirujący – podkreśla Marek Żyła, występujący na co dzień w rybnickim kabarecie Noł Nejm, który na Ryjku występował już czterokrotnie. Do powstania WIWI rękę przyłożyli również Paweł Mitura, znany z kabaretów Inni i Kura, oraz Tadeusz Kolorz (Nic, Kura).– Nasz kabaret powstał wyłącznie z myślą o Ryjku; po to, by się zebrać, coś napisać i pokazać na scenie. Tworzą go osoby związane z różnymi formacjami kabaretowymi, więc wymyśliliśmy dlań nazwę zupełnie neutralną. Po Ryjku prawdopodobnie nie będziemy już razem występować, natomiast wszystko wskazuje na to, że w tym składzie będziemy kręcić filmy kabaretowe, czyli zmienimy się w wytwórnię filmową. Na Ryjek nakręciliśmy pierwsze dwa, ale mamy już pomysły na kolejne – zapowiada Rafał Soliński.Po ubiegłorocznych doświadczeniach, gdy w kilku konkurencjach kabarety wypadły dość przeciętnie, liczbę konkurencji zredukowano do sześciu. Niewiele to pomogło i część konkursowa tegorocznego Ryjka była chyba najsłabsza spośród wszystkich dotychczasowych edycji tego jedynego w swoim rodzaju festiwalu. Przypomnijmy, że zgodnie z jego bardzo wymagającą formułą wszystkie występujące kabarety prezentują w Klubie Energetyka skecze premierowe na zadany wcześniej temat. W tym roku wiele skeczy w konfrontacji z publicznością wypadło – co tu dużo mówić – blado, a czasem można było odnieść wrażenie, że występujący na scenie kabareciarze bawią się lepiej od swoich widzów. Zresztą za cały komentarz mogą starczyć niskie noty wystawiane przez same kabarety.Tradycyjnie już Ryjek zakończył się niedzielnym koncertem w Teatrze Ziemi Rybnickiej, gdzie wystąpili zwycięzcy poszczególnych konkurencji, z wyjątkiem głównego bohatera festiwalu Wojtka Kamińskiego, który wcześniej zgodził się poprowadzić jakiś koncert charytatywny i z rybnicką publicznością spotkał się tylko wirtualnie.Na szczęście w roli gwiazdy wieczoru wystąpił wspomniany już, nieobliczalny kabaret Łowcy.B. Chłopcy w sweterkach „trendy” zaaplikowali publiczności humor absurdalny, jakiego w nobliwej sali TZR nikt jeszcze z takim powodzeniem nie próbował. Przed trudnym zadaniem stanął występujący po Łowcach Cezary Pazura, który bawił publiczność klasycznym monologiem komika przy mikrofonie.Oczywiście program tegorocznej Rybnickiej Jesieni Kabaretowej obejmował nie tylko kabaretowy pojedynek i koncert finałowy. Preludium do zasadniczej części Ryjka był czwartkowy wieczór, gdy w KE wystąpił przeciętnie rozśmieszający publiczność kabaret Fraszka z Warszawy i debiutująca rybnicka formacja Kabaret Młodych Panów, którą po premierowym programie „The best of... My naprawdę chcemy pracować” bardziej chwalono za potencjał i pomysły niż za samą ich realizację.Najtrudniejszym wyzwaniem, z którym postanowili zmierzyć się organizatorzy tegorocznego Ryjka, był koncert poświęcony zmarłemu wiosną tego roku, nieodżałowanemu Olkowi Chwastkowi, współtwórcy Ryjka i kilku rybnickich kabaretów, których członkowie wzięli w nim udział. Po mistrzowsku poprowadzili go Joanna Kołaczkowska i Dariusz Kamys, członkowie nieistniejącego już kabaretu Potem. Nie wszystkim niestety udało się uniknąć schematów i banałów, co zaważyło na atrakcyjności samego koncertu dla publiczności. Przy okazji przyjaciele i znajomi Aleksandra Chwastka przygotowali poświęconą jego osobie i twórczości wystawę zatytułowaną „Każdy ma swego anioła stróża”. Można zobaczyć na niej nie tylko wiele zdjęć, notatek prasowych czy brudnopisy skeczy, ale również utkane przez Chwastka makramy. Wystawa w Klubie Energetyka będzie czynna do 26 października.Każda edycja Ryjka dostarcza publiczności sporej dawki mocnych wrażeń, by więc zadbać o jej kondycję psychiczną, organizatorzy zafundowali widzom zbiorową terapię. W bardzo udany sobotni wieczór poprowadził ją kabaret Hrabi, a w rolach głównych terapeutów wystąpili lubiani przez pacjentów Kołaczkowska i Kamys. Ten ostatni, dyndając wahadełkiem, zaklinał publiczność: – Oddajcie mi swoje pieniądze, a powiem wam, jak żyć! Nie...? No to wy mi powiedzcie, jak mam żyć bez waszych pieniędzy.Ostatnia część wieczoru należała do kabaretowego Teatru Absurdu ŻŻŻŻŻ z Zielonej Góry, w programie którego publiczność raz jeszcze mogła oglądać Wojtka Kamińskiego

Komentarze

Dodaj komentarz