Rozpędzili się


Sobotnie spotkanie z Miedzią Legnica nie stało na wysokim poziomie, ale blisko tysiącowi kibiców przyniosło sporo emocji. Mecz rozpoczął się pomyślnie dla gospodarzy. Już pierwsza ich groźniejsza akcja ofensywna zakończyła się powodzeniem. Paweł Hajduczek zagrał prostopadle za plecy obrońców, a Robert Żbikowski wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem Miedzi. Jastrzębianie cieszyli się prowadzeniem zaledwie 12 minut. Najlepszy w zespole gości Jarosław Kupis zakręcił obrońcami i strzelił po długim rogu, interweniujący Piotr Paś odbił piłkę tuż pod nogi Jana Panika i na tablicy pojawił się wynik 1:1. Od 30. minuty Górnik grał z przewagą jednego zawodnika. Dariusz Sawiński najpierw w powietrznym pojedynku uderzył łokciem Żbikowskiego, a kilka minut później brutalnie sfaulował Macieja Małkowskiego. Sędzia dwukrotnie pokazał mu żółty kartonik i pomocnik z Legnicy szybko powędrował do szatni.Niestety od tego momentu gospodarze stracili pomysł na grę. Zupełnie nie było widać, który zespół gra z przewagą jednego zawodnika.– Mówiłem zawodnikom, że mają grać kombinacyjnie, dużo piłką. Tymczasem oni z uporem zagrywali długie prostopadłe podania w kierunku pola karnego gości, z czym bez trudu radzili sobie obrońcy Miedzi – mówił po meczu trener Górnika Krzysztof Zagórski.Decydująca dla losów meczu okazała się akcja z 86. minuty. Arkadiusz Taraszkiewicz zagrał na lewą stronę do Małkowskiego. Młodzieżowiec Górnika wpadł w pełnym biegu w pole karne, gdzie został sfaulowany przez Artura Monasterskiego. Jedenastkę pewnie wykonał kapitan gospodarzy Tomasz Ciemięga. Niemający nic do stracenia piłkarze Miedzi rzucili się do desperackich ataków, ale już w doliczonym czasie gry nadziali się na kontrę. Piłka jak po sznurku wędrowała od Andrzeja Myśliwca do Michała Ćmicha, Łukasza Pielorza i Żbikowskiego. Ten ostatni nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce.– To mój siódmy gol w kolejnym szóstym meczu. W dodatku znów wygrywamy. Mam więc powody do radości. Na początku sezonu nie potrafiłem się wstrzelić. W meczu z Lechią Zielona Góra miałem tyle sytuacji, że gdybym je wykorzystał, byłbym królem strzelców. Teraz wpada wszystko, co uderzę. Cieszą nas punkty, bo końcówkę rundy gramy z najsilniejszymi drużynami – mówił po meczu R. Żbikowski.

Komentarze

Dodaj komentarz