Stojąc po różnych stronach publicznej debaty co do słuszności zapisów nowelizowanej ustawy o IPN znienacka wśród nas objawiło się wielu specjalistów od polityki międzynarodowej. Choć dyplomacja i polityka w ujęciu międzynarodowym należy do jednej z najtrudniejszych dziedzin, niczym w "show" dla celebrytów pojawiło się całe mnóstwo "niezwykle fachowych" opinii. Szkoda tylko, że podpartych wyłącznie sympatią lub antypatią skierowaną w konkretnym kierunku.
Właściwość zmian w nowelizowanej ustawie mnie osobiście przekonuje, wszak trawienie informacji płynących z zagranicy, a także z wewnątrz kraju, o "odpowiedzialności" i "polskich obozach zagłady" wymaga wyjątkowego opanowania i odporności na zakłamywanie historii. Jak natomiast realizować założenia ustawy, jak tłumić i łagodzić napięcia międzynarodowe z tych założeń wynikające, pozostawiam specjalistom. Czy przewidziano różne scenariusze, czy przygotowano plan działania dostosowany do rozwoju sytuacji? Zakładam, że tak, ale oceniać dalekosiężnych skutków póki co nie zamierzam.
W polityce międzynarodowej jestem pewien tylko kilku rzeczy. Jedną z nich jest wspólne stanowisko, które może stanowić o skuteczności jej prowadzenia. Bez znaczenia dla meritum sprawy, której dotyczy. I wcale nie chodzi o wspólne stanowisko władzy tej czy tamtej, chodzi o stanowisko możliwe do zaakceptowania przez każdą stronę polskiej sceny politycznej. Nawet gdy wewnętrznie może być traktowane jak porażka. Jeśli nie zadbamy o własne sprawy - to kto o nie zadba? Antagonizmy pozostawmy wyłącznie u siebie, nie atakujmy własnego kraju przy użyciu międzynarodowych instrumentów, czy też z wykorzystaniem międzynarodowej pozycji. To karma dla naszych oponentów z innych nacji. Na arenie międzynarodowej lepiej, by mówić jednym głosem. Tego akurat jestem pewien i trzymam kciuki aby tak właśnie, także w tym przypadku, było.
Łukasz Dwornik, radny Prawa i Sprawiedliwości z Rybnika, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny
Komentarze