Doraźne łatanie


Zima rozpoczęła się co prawda na dobre dopiero w połowie stycznia, ale była na tyle solidna, że drogowcy nie mogli żałować soli. Tymczasem im więcej soli zimą, tym więcej dziur na wiosnę. Służby komunalne pracują na dwie zmiany. Jak poinformował nas wicedyrektor Jan Łanoszka, codziennie, w zależności od warunków, zużywają od 25 do 30 ton asfaltu. Niestety większość z tych przełomów trzeba będzie później łatać raz jeszcze. Na razie ekipy tylko doraźnie zabezpieczają nawierzchnie dróg, by z powodu dziur nie dochodziło do wypadków drogowych. Na trwałe uzupełnianie ubytków jest jeszcze zbyt wcześnie. – Gdy rozpoczynaliśmy pozimowe naprawy, było jeszcze zbyt mokro, temperatury zbyt niskie, a podbudowy dróg jeszcze zmarznięte – wyjaśnia Jan Łanoszka.Drogowcy na bieżąco inwentaryzują ubytki w nawierzchni, ale sytuacja zmienia się czasem z dnia na dzień i obok świeżo zaklejonej dziury pojawia się kolejna. Doraźne łatanie potrwa do nadejścia ciepłej wiosny. Potem rozpocznie się wypełnianie ubytków już we właściwych warunkach i zgodnie z zasadami sztuki. Wypada dodać, że RSK zajmują się pozimowymi naprawami ze względów praktycznych. Szukanie wykonawców takich usług w drodze przetargów mogłoby trwać zbyt długo, a tu chodzi o szybkie roboty interwencyjne.Kolejność remontów zależy od kategorii, czyli ważności dróg; najpierw są łatane drogi krajowe, potem wojewódzkie, powiatowe i wreszcie gminne. Jak zapewnia prezydent Adam Fudali, pozimowe remonty nawierzchni dróg potrwają do końca maja, a być może nawet do połowy czerwca: – Też mnie denerwuje, że co roku drogowcy łatają wciąż te same dziury, ale jest to związane przede wszystkim ze stosowaną przed laty złą technologią budowy dróg. Wiele z nich nie ma właściwej podbudowy z odpowiednio ułożonych warstw tłucznia. Gruntowna przebudowa wszystkich tych dróg pochłonęłaby olbrzymie pieniądze, a dzisiaj nas na to nie stać. Można by się było pokusić o sprowadzenie do łatania dziur asfaltu o bardzo dobrych parametrach aż z Albanii, ale koszt byłby niewyobrażalny. Prezydent przyznaje, że kolejne zimy dają się też we znaki nawierzchniom stosunkowo młodym, ale jedyną rzeczą, którą może zrobić miasto, jest egzekwowanie określonych w umowach z wykonawcami gwarancji i rękojmi. Główne ulice wylotowe z miasta: Mikołowska, Żorska, Raciborska i Gliwicka, zostały już załatane.Z kolei, jak poinformował nas Bernard Simon, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Rybniku, w powiecie rybnickim dziury łatają trzy niezależne ekipy specjalistycznych firm. Na dziś wykonały już ponad 60 proc. niezbędnych cząstkowych remontów. Ale na tym się nie skończy; latem stosując tzw. metodę ciśnieniową, zamierzają uszczelnić nawierzchnie dróg mieszaniną asfaltowej emulsji i grysu. By takie uszczelnienia były trwałe, trzeba je robić w wysokich temperaturach, dlatego zaplanowano je na czerwiec i lipiec. Na drogach powiatowych ma zostać zużytych 200 ton masy uszczelniającej, zaś na wojewódzkich aż 500 ton.Z drogowych inwentaryzacji wynika, że ostatnia zima dokonała największych spustoszeń na przestrzeni ostatnich 20 lat. Najwięcej przełomów pojawiło się na wysłużonej ul. Furgoła w Czerwionce, a także na mocno już zdeformowanej ul. Wiejskiej w Gaszowicach. Przyczyną takiego stanu rzeczy są, jak wyjaśnia dyrektor Simon, zaległości w odnawianiu drogowych nawierzchni. Zgodnie ze sztuką na każdym 100-kilometrowym odcinku drogi powinno się położyć co roku 7 km nowej nawierzchni. Odnawia się dużo, dużo mniej.Jak zapewnia Bernard Simon, na drogach znajdujących się w pieczy rybnickiego powiatu ziemskiego zdarzają się tylko pojedyncze przypadki uszkodzenia samochodów na dziurach, które zresztą doraźnie, na zimno były łatane przez całą zimę. Zarządu dróg powiatowych nikt jednak z torbami nie puści, bo drogi, którymi zawiaduje, są ubezpieczone. Za roczne ubezpieczenie 104 km dróg powiatowych, obejmujące wszelkie możliwe wypadki, które mogą się na nich zdarzyć, ZDP zapłacił 4,5 tys. zł. Ubezpieczyciela wybrano w drodze przetargu, a na wynegocjowaną stawkę wpływ miała niewielka do tej pory liczba przypadków uszkodzenia samochodów z powodu złego stanu technicznego dróg. – To niewielka w gruncie rzeczy kwota, a można spać spokojnie – komentuje Bernard Simon, dyrektor ZDP.Rybniccy urzędnicy nie ubezpieczają miejskich dróg. Magistrat tylko w pojedynczych przypadkach wypłaca właścicielom uszkodzonych na miejskich traktach samochodów kilkusetzłotowe odszkodowania. Wszystkie wnioski o takie odszkodowania są rozpatrywane indywidualnie. Za każdym razem właściciel samochodu musi jednak udowodnić, że to stan nawierzchni był przyczyną konkretnego uszkodzenia. Od początku roku wpłynęło do urzędu miasta sześć wniosków o takie odszkodowanie. Jak dotąd tylko w trzech przypadkach urzędnicy uznali roszczenia kierowców.

Komentarze

Dodaj komentarz