20051615
20051615


Niepokój mieszkańców narasta, ponieważ ostatnio ziemia drży z niebywałą siłą. Mało tego: trzy wstrząsy, do których doszło 31 grudnia zeszłego roku oraz 13 stycznia i 6 kwietnia tego roku (miały odpowiednio energię 3,3, 3,4 i 3,0 stopnia w skali Richtera) były odczuwalne w promieniu ok. 20 km i wyrządziły sporo szkód. Tymczasem jeszcze parę lat temu naukowcy zapewniali, że nie dojdzie do niczego podobnego. Zygmunt Smołka, emerytowany inżynier górnik, który mieszka w os. Orłowiec, przywołuje np. słowa prof. dr hab. Bernarda Drzęźli z Politechniki Śląskiej, autorytetu światowej sławy w tej dziedzinie. Naukowiec zapowiedział wprawdzie 1260 wstrząsów będących skutkiem eksploatacji w centrum Rydułtów, która może spowodować tam obniżenie się terenu o około 6 m. Twierdził jednakże, że ich siła będzie niewielka, bo porównywalna do drgań, jakie wywołują przejeżdżające samochody ciężarowe. – Jak te słowa mają się do tego, co się dzieje? – pyta nasz Czytelnik, dodając, że lęki i stres związane z całą tą sytuacją wpędziły wiele osób m.in. w nadciśnienie i inne choroby układu sercowo-naczyniowego.Władze kopalni zapewniają, że w pełni rozumieją niepokoje mieszkańców, zwłaszcza że w krytycznych chwilach drżą także wszystkie obiekty zakładu, ale podkreślają zarazem, że nie ma powodów do obaw. Żaden z ostatnich wstrząsów nie spowodował bowiem na tyle poważnych uszkodzeń obiektów, aby zapowiadały one jakąkolwiek katastrofę budowlaną. Wstrząsy nie są też skutkiem nadmiernego wydobycia węgla, jak uważają mieszkańcy, ponieważ to problem górnictwa na całym świecie. To zjawisko z większą lub mniejszą intensywnością towarzyszy każdej eksploatacji podziemnej. – Faktem jest jednak, że obecnie mamy w tej dziedzinie największe kłopoty spośród zakładów wydobywczych na Górnym Śląsku – przyznaje dyrektor Gerard Chluba. Specjaliści mówią, że taka już jest uroda tego złoża. Należy też pamiętać, że kopalnia istnieje 200 lat. Niegdyś fedrowała na niewielkich głębokościach, więc nie dochodziło do wstrząsów. Zaczęły występować dopiero po zejściu z eksploatacją na poziom 600 m. Wtedy sytuacja była gorsza, ponieważ wstrząsy wywoływały tąpnięcia, skutkiem czego były ofiary śmiertelne wśród górników. Od ok. 30 lat wstrząsy na szczęście nie wywołują już tąpnięć, niestety są na tyle silne, że mocno odczuwalne na powierzchni.Po pamiętnym wstrząsie z 13 stycznia kopalnia odebrała 350 zgłoszeń o różnych uszkodzeniach budynków i obiektów, w tym 19 kominów, z których posypały się cegły. Zbigniew Schinohl, dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku, natychmiast powołał specjalną komisję do oceny sytuacji i skali zagrożenia. Gremium, w którym zasiedli wybitni znawcy tematu z różnych ośrodków naukowych, miało zakończyć pracę do 15 lutego. Problem m.in. z uwagi na energię wstrząsu, która zaskoczyła wszystkich specjalistów, okazał się na tyle skomplikowany, że termin przedłużono do końca marca, potem do końca kwietnia, a następnie do 10 maja. – Trzeba bowiem zbadać sprawę wnikliwie i podjąć działania, które ograniczą liczbę wstrząsów o wysokich energiach, a tym samym ich niekorzystny wpływ na ludzi i obiekty na powierzchni – tłumaczy Romuald Martinek, główny inżynier kopalnianego działu tąpań i obudowy. Obecnie zakład fedruje już bowiem na głębokości od 1000 do 1200 m, czyli nieporównywalnie większej niż w początkach swojego istnienia. W tej chwili kłopoty związane są z eksploatacją pokładu 713/1-2 ścianą XIII-W1, bo to właśnie tam wystąpiły trzy wspomniane wstrząsy.Gdyby dodać do tego 13 stycznia, mamy trzy, jak mówi dyrektor, feralne trzynastki. Wstrząs z 6 kwietnia, po którym do kopalni wpłynęło 25 zgłoszeń o różnych uszkodzeniach budynków, burzy już tę arytmetykę. Tym niemniej w kopalni cieszą się, że do 15 maja uporają się z eksploatacją ściany XIII-W1. Rozwiąże to problemy w centrum Rydułtów, ale kłopoty mogą wystąpić na peryferiach miasta i w okolicy, gdzie przeniesie się fedrunek. Stąd właśnie prace komisji mają tak szeroki zakres. Tuż po pierwszym tegorocznym wstrząsie wysokoenergetycznym wdrożono w życie zalecenia ekspertów, które znajdą się w końcowym raporcie. Chodzi o zachowanie ciągłości wydobycia i ograniczenie postępu robót w feralnej ścianie. Teraz zatem kopalnia fedruje nie przez pięć (jak do 13 stycznia), ale przez siedem dni w tygodniu, ograniczyła postęp robót z 4 do 3 m na dobę, a po wstrząsie z 6 kwietnia do 2,4 m. Specjaliści orzekli, że spowoduje to zwiększenie liczby wstrząsów przy jednoczesnym zmniejszeniu ich energii, co znacznie zmniejszy prawdopodobieństwo wystąpienia drgań o podobnym charakterze i skutkach, jakie miały miejsce 13 stycznia.– W górotworze, czyli tym, co znajduje się pod nami, na skutek robót górniczych gromadzi się bowiem określona wielkość energii, która musi się rozładować, jeśli dojdzie do przekroczeniu wytrzymałości poszczególnych warstw – tłumaczy inż. Martinek. Zarówno on, jak i dyrektor twierdzą, że podjęte działania już dały efekty. Między 13 stycznia a 6 kwietnia w kopalni doszło do szeregu wstrząsów, ale były one mało odczuwalne na powierzchni. Tym większy niepokój ludzi budzi ostatni wstrząs, który znów wywołał popłoch i poprzewracanie się wielu przedmiotów w domach i sklepach. Inż. Martinek uspokaja, że te zjawiska nie mają nic wspólnego z trzęsieniem ziemi. Pogłębiają istniejące szkody górnicze i powodują nowe uszkodzenia, ale nie doprowadziły np. do przechylenia się wieży kościoła pw. św. Jerzego, co sugerują niektórzy mieszkańcy. – Na wieży znajduje się laserowy czujnik, który nie zarejestrował odchylenia od pionu – zapewnia dyrektor. Dodaje, że ostatnie wydarzenia zaskutkowały zobowiązaniem się kopalni do ograniczenia fedrunku w pokładzie 713/1-2, co spowoduje obniżenie wydobycia o ok. 2 tysięcy ton węgla na dobę w drugiej połowie tego roku. Z tego powodu zakład wydobędzie o 240 tys. ton surowca mniej, niż planowano. Obecnie dzienne wydobycie wynosi 14 tys. ton, od lipca spadnie do 12 tys. ton. – Mimo tych wszystkich działań nie można jednak zagwarantować, że wstrząsów nie będzie – zastrzega szef zakładu.

Komentarze

Dodaj komentarz