20051617
20051617


Postępowanie prowadzili policjanci z pszowskiego komisariatu pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu, która już 28 grudnia zeszłego roku wysłała do sądu akt oskarżenia. Proces miał zacząć się w styczniu, jednakże okazało się, że dokumenty trzeba uzupełnić o opinię biegłych lekarzy dotyczącą aktualnego stanu zdrowia obu poszkodowanych. Dotarła ona dopiero 30 marca, z tego powodu wszystko odwlekło się w czasie. – Teraz czekamy już na wyznaczenie daty pierwszej rozprawy – wyjaśnia prokurator Piotr Zwierzyński. Oskarżonym grozi kara od roku do 10 lat pozbawienia wolności. – To bardzo surowa sankcja, ale takie jest prawo – stwierdza Piotr Zamarski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Wodzisławiu, zastrzegając, podobnie jak prokurator, że większa odpowiedzialność spoczywa na kierowniku budowy. To bowiem głównie on powinien zadbać o prowadzenie robót w taki sposób, aby nikomu nic się nie stało. Tu natomiast, jak czytamy w akcie oskarżenia, przyczyną nieszczęścia była niewłaściwa organizacja pracy.Lista nieprawidłowości, jaką sporządzili biegli z zakresu budownictwa, jest długa. Błędy polegały na przystąpieniu do prac adaptacyjno-wyburzeniowych bez ustalenia technologii ich bezpiecznego wykonania, dopuszczeniu do wydrążenia w ścianie nośnej bruzdy na całej jej grubości bez wymaganego zabezpieczenia przed obsunięciem, braku skutecznego nadzoru nad przebiegiem robót, zlekceważeniu lub niedocenieniu istniejącego zagrożenia wypadkiem, a także nieprzeszkoleniu osób wykonujących najbardziej niebezpieczne prace w zakresie bhp. Krótko mówiąc, do tego dramatu nie powinno było dojść. Jeden z poszkodowanych, Bernard M., doznał m.in. pęknięcia śledziony, krwawienia z klatki piersiowej, złamania żeber i łopatki oraz pęknięcia płuca. Jego kolega, Grzegorz A., trafił do szpitala ze stłuczeniem i wstrząśnieniem mózgu, stłuczeniem pnia mózgu, złamaną lewą nogą oraz wieloma innymi urazami.Pierwszy doszedł do siebie na tyle, że mógł podjąć pracę, Grzegorz A. wciąż jest w bardzo ciężkim stanie, choć od zdarzenia minął ponad rok. Lekarze wykonali mnóstwo zabiegów, aby przywrócić mu zdrowie. Zaszła m.in. konieczność wszczepienia rurki tracheotomicznej, niestety wywołało to powikłania w postaci zwężenia tchawicy, którego nie udało się usunąć operacyjnie. Ten człowiek jest więc już skazany na życie z tą rurką w tchawicy. Lewą nogę, która ponadto uległa zniekształceniu, nadal ma w gipsie, ponadto cierpi na zaburzenia pamięci, nie potrafi pisać, nie wstaje. – Nie jest w stanie funkcjonować bez pomocy innych osób i nie wiadomo, czy kiedykolwiek wróci do zdrowia – tłumaczy prokurator Zwierzyński.Dom Górnika wzniesiono w latach 20. minionego wieku z przeznaczeniem na hotel robotniczy dla górników kopalni Anna. Taką samą rolę obiekt pełnił przez długie lata po drugiej wojnie światowej. Obecnie należy do przedsiębiorcy z Rydułtów, który postanowił urządzić tam stację diagnostyki samochodów. Porozumiał się z konserwatorem (pięciopiętrowy budynek z czerwonej cegły z racji wieku podlega pieczy służby ochrony zabytków), który dał zgodę na adaptację piwnic, parteru i pierwszego piętra. Potem nowy właściciel postarał się o projekt techniczny, uzyskał pozwolenie na budowę i najął firmę murarską, która zajęła się adaptacją. Do katastrofy doszło 10 marca ubiegłego roku, gdy roboty trwały już od jakiegoś czasu. – Było to po południu. Gdy zjawiłem się na miejscu, poszkodowanych już tam nie było, a policja i straż pożarna zabezpieczały teren – wspomina powiatowy inspektor.Specjaliści stwierdzili, że bezpośrednim powodem zajścia było odspojenie się fragmentu remontowanej ściany, która runęła, przygniatając obu mężczyzn. Piotr Zamarski podkreśla, że choć budynek jest już wiekowy, konstrukcje są w dobrym stanie. Adam M., właściciel zakładu murarskiego, ma 45 lat, żonę i pięcioro dzieci, Norbert N., kierownik budowy, jest o trzy lata młodszy, ma żonę i dwoje dzieci. Żaden nie był karany. Prokuratura postawiła im zarzuty narażenia życia i zdrowia wielu osób. – Obaj przyznali się do winy. Tłumaczyli, że nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia – dodaje prokurator Zwierzyński. Proces ma zacząć się w maju.

Komentarze

Dodaj komentarz