20051613
20051613


Po wygraniu jednego spotkania w Bełchatowie przez zespół trenera Igora Prielożnego wśród kibiców Jastrzębskiego Węgla zapanował optymizm. Wydawało się, że siatkarze słowackiego szkoleniowca są w stanie wygrać dwa mecze we własnej hali i zapewnić sobie prawo gry w finale. Niestety jastrzębianie nie wykorzystali tej szansy. Dwukrotnie ulegli ekipie Skry, choć gdyby nie własne błędy w decydujących momentach poszczególnych setów, wynik tej konfrontacji mógł być odwrotny.Gra gospodarzy zaczęła zazębiać się dopiero w trzecim secie sobotniego spotkania. Bardzo szybko wypracowali sobie kilkupunktową przewagę. Trener Mazur doszedł do wniosku, że jego zawodnicy nie będą w stanie odrobić tej straty i wpuścił na boisko rezerwowych. Taktyka ta omal nie zakończyła się dla niego porażką. W czwartej odsłonie, mimo że na parkiecie znów pojawili się podstawowi gracze Skry, obraz meczu nie uległ zmianie. Stroną dyktującą warunki gry byli gospodarze. Jastrzębianie prowadzili już 19:15 i wydawało się, że dojdzie do tie-breaku. Niestety w grze Jastrzębskiego Węgla nagle coś się zacięło. Goście szybko odrobili dystans dzielący ich od rywali. W dramatycznej końcówce prowadzenie zmieniało się kilkakrotnie. Obie drużyny nie wykorzystały paru piłek setowych. Ostatecznie szczęście uśmiechnęło się do gości. Damian Dacewicz zablokował Rybaka i Skra objęła prowadzenie w play-off 2:1.Kiedy w niedzielę goście wygrali premierową odsłonę, mało kto wierzył jeszcze, że jastrzębianie zdołają poderwać się do walki. Wprawdzie początkowo gra układała się po myśli kibiców i graczy Jastrzębskiego Węgla, ale od stanu 15:13 jastrzębianie stracili 10 punktów z rzędu. To mogło podłamać każdego. Tymczasem trener Prielożny zdecydował się na zmianę rozgrywającego. Chudika zastąpił Grzegorz Pilarz. Gospodarze znów zaczęli grać tak, jak potrafią. Skutecznie ataki kończył Michalczyk, świetnie w obronie grał Jose Rivera. Wygrana w drugim secie przyszła im równie łatwo jak bałchatowianom w pierwszej partii.Dwa kolejne sety to prawdziwe dreszczowce. W końcówkach znów większą odpornością psychiczną wykazali się goście. Ich liderzy potrafili z zimną krwią wykorzystać indywidualne błędy gospodarzy. Katem jastrzębian okazał się Gruszka, którego ataki zakończyły oba sety.– O wyniku tej rywalizacji zadecydowały niuanse. Moim zdaniem w Skrze jest więcej indywidualności. Piotrek Gruszka potrafił wziąć na siebie ciężar gry w decydujących momentach i kończyć akcje. Nam tego zabrakło. Mam żal do kibiców, bo nie spodziewałem się, że w decydującym meczu trybuny nie będą wypełnione do ostatniego miejsca, a tak było w niedzielę – mówił P. Michalczyk.Trener Prielożny zachował zimną krew. Stwierdził, że awans Skry do finału jest jak najbardziej zasłużony.– Nie chcę tłumaczyć tej przegranej kontuzjami i chorobami, które trapiły mój zespół w trakcie tego sezonu. Podjęliśmy walkę, ale nie udało się pokonać bardzo dobrze grającej Skry. Uważam, że nasze spotkania z ekipą z Bełchatowa stały na bardzo wysokim poziomie. W decydujących momentach okazało się, że nasi rywale mają w swoich szeregach więcej indywidualności – mówił Prielożny.Teraz zespół Jastrzębskiego Węgla czeka rywalizacja o trzecie miejsce z AZS Pamapol Częstochowa. Pierwsze mecze już w najbliższą sobotę i niedzielę pod Jasną Górą.

Komentarze

Dodaj komentarz