Śmierć na dworcu


Wszystko, jak ustaliły prokuratura i policja, zaczęło się 21 marca tego roku. Wieczorem, jak zwykle, na dworcu zebrała się grupa włóczęgów, którzy urządzili sobie libację. Pili denaturat. W gronie biesiadników byli też przyszła ofiara i jej konkubent, którzy mają mieszkanie, ale nie gardzili towarzystwem bezdomnych, zwłaszcza że oboje miewali już zatargi z prawem. Gdy wszyscy byli już pijani, konkubent zaczął nakłaniać kobietę do pójścia do domu. Ta jednak zdołała tylko wyjść z budynku, po czym przewróciła się pod pobliskim drzewem i nie była w stanie się podnieść. Mężczyzna zostawił ją i odszedł. Nazajutrz o godz. 9 rano jeden z bezdomnych znalazł jej ciało i wezwał policję. Zwłoki nosiły ślady licznych obrażeń, były obnażone od pasa w dół, a leżały w jednym z dwóch pomieszczeń, gdzie bywalcy dworca urządzili sobie toalety.Okazało się, że ostatni tę kobietę żywą widział wspomniany chłopak. Tak stwierdzili uczestnicy libacji, którzy zauważyli go obok przyszłej denatki, gdy ta leżała pod drzewem po odejściu swojego partnera. Mundurowi szybko dotarli do podejrzanego, który ze szczegółami opowiedział, co stało się feralnej nocy. – Zeznał, że zajął się kobietą, gdy została sama, ponieważ chciał odbyć z nią stosunek seksualny, dlatego kupił jej też jeszcze piwo – opowiada prokurator Piotr Zwierzyński, który nadzorował to postępowanie. Ponieważ jednak kobieta nie mogła wstać, młodzieniec, nie zważając na to, że ona uderza głową o ziemię i kamienie, zaciągnął ją do toalety i częściowo rozebrał. Doszło nawet do jakichś pieszczot, ale już nie do zbliżenia, gdyż 40-latka przestała dawać oznaki życia. Chłopak przeraził się wtedy i uciekł. Podczas przesłuchania wyjaśnił, że kobieta traciła przytomność i miała kłopoty z oddychaniem już wcześniej, gdy wlókł ją spod drzewa. Gdy jednak zaczynała charczeć, on próbował ją cucić uderzeniami w twarz.– Pewnie nie przyszło mu do głowy, że była w stanie agonii, a mógł przecież wezwać pogotowie – stwierdza prokurator Zwierzyński. Oględziny ciała nie pozwoliły na ustalenie przyczyny zgonu. W tej sytuacji prokuratura wysłała zwłoki do Zakładu Medycyny Sądowej Śląskiej Akademii Medycznej, gdzie sprawą zajmują się biegli. Wstępnie orzekli, że powodem śmierci mogło było zatrucie alkoholowe, ponieważ denatka miała we krwi 5,8 promila alkoholu. Nie wiadomo jednak jeszcze, czy do tragedii nie przyczyniły się obrażenia, które powstały podczas wleczenia kobiety po ziemi. – Czekamy tu na orzeczenie biegłych, gdyż od niego będzie zależała treść aktu oskarżenia – objaśnia prokurator Zwierzyński. Na razie młodzieńcowi postawiono dwa zarzuty: nieumyślnego spowodowania śmierci i nieudzielenia pierwszej pomocy. Chłopak został osadzony w areszcie śledczym, ale tylko dlatego, że nie ma dachu nad głową. Poza tym muszą go zbadać psychiatrzy, którzy stwierdzą, czy z powodu upośledzenia w ogóle może odpowiadać za ten czyn.Jeżeli okaże się, że tak, grozi mu kara do dwóch lat więzienia, ale najprawdopodobniej w zawieszeniu. Równie dobrze Temida może jednak posłać go na przymusowe leczenie. Prokurator Zwierzyński przyznaje, że byłoby to najlepsze wyjście dla podejrzanego, bo on nie ma gdzie się podziać. Był już karany za drobne przestępstwo, ale jeszcze jako nieletni (więc tamten wyrok nie będzie miał tu znaczenia), potem mieszkał w internacie dla upośledzonych, następnie kątem u znajomych, a od jakiegoś czasu tuła się po mieście. Akt oskarżenia pójdzie do sądu prawdopodobnie jeszcze w maju.

Komentarze

Dodaj komentarz