20052203
20052203


– Owszem, jako uczeń technikum, ale nigdy nie widziałem w papierosach nic pociągającego. Pewnie dlatego, że palili moi rodzice. Ojciec zmądrzał w miarę szybko, mama dopiero wtedy, gdy zaczęła mieć problemy ze zdrowiem. Miałem też palącego wujka, który zmarł w wieku 54 lat. Sądzę, że palenie skróciło mu życie. Nigdy nie zapomnę smrodu, jaki panował w domu po każdej jego wizycie. Czułem go przez kilka dni w obiciach foteli, firankach, we wszystkim i szybko nabrałem przekonania, że palenie to coś złego. Teraz mam taką pewność.– Z racji zawodu czy społecznej pracy w służbie?– I jednego, i drugiego. Jestem chemikiem, więc wiem, że dym tytoniowy zawiera ponad 4 tys. składników. Ok. 40 jest rakotwórczych, a nikotyna to narkotyk. Kiedy zatem pojawiła się możliwość pomagania innym w zwalczaniu nałogu w ramach służby, postanowiłem z niej skorzystać. W Polsce pali przecież ok. 10 mln ludzi, wielu chciałoby przestać, ale nie potrafi.– Jednocześnie jednak niemało czuje się prześladowanych, ponieważ na świecie zapanowała moda na niepalenie. Palacze są więc przeganiani z domu, z pracy, z restauracji, ale nic to nie daje. Te doświadczenia dowodzą, że niełatwo jest walczyć z czymś, co towarzyszy człowiekowi od wieków.– Moda na niepalenie panuje tylko na papierze. Rodzice ostrzegają syna „Jasiu, nie pal”, po czym dają mu 5 zł i wysyłają po paczkę papierosów. W efekcie po papierosy sięgają coraz młodsze dzieci. Kiedyś było to nie do pomyślenia, poza tym człowiek nie miał pojęcia, że palenie szkodzi. Teraz dzięki medycynie znamy skutki nałogu, jeśli więc już ktoś chce palić, niech szkodzi tylko sobie. Palacze to zresztą rozumieją. Inaczej na kuracje nie zgłaszałoby się aż tyle osób.– Ilu ludzi rzuciło palenie dzięki waszej filii?– Myślę, że ok. 200. Są wśród nich tacy, którzy palili po trzy paczki dziennie, inni próbowali pomóc sobie sami, ale nie dali rady. Jeden zdradził mi, że po paru dniach zmagań wylądował w szpitalu psychiatrycznym. Mnie to nie zdziwiło, bo człowiek uzależniony od nikotyny, który znalazł się w stanie narkotycznego głodu, może doznawać różnych zaburzeń. Sam nie wie, co zrobić, ale w grupie, pod opieką terapeuty, można to przetrwać.– Jakie metody zatem pan stosuje?– Sposobów rzucania palenia jest tyle, ilu palaczy. My ich jedynie wspieramy. Podstawową rolę pełnią woda, marchewka i wytrwałość. Zachęcamy więc te osoby do picia jak największych ilości wody i brania jak najczęstszych kąpieli, bo ułatwia to wydzielanie trucizn przez skórę. Marchewka staje się substytutem papierosa. Człowiek wypalający 20 papierosów dziennie zaciąga się 250 razy rocznie. Jeśli przestaje palić, powstaje problem, co zrobić z rękami. Doradzamy więc obieranie marchewki, krojenie jej w paski mające kształt papierosa i noszenie ich przy sobie. Jeśli danej osobie zachce się zapalić, powinna wyciągnąć taki pasek i zabrać się do żucia. Można też nosić w kieszeni surowe jajko, bo wtedy trzeba pilnować jajka, a nie myśleć o paleniu.– A co z tą wytrwałością?– Kuracja trwa pięć dni. W tym czasie prezentujemy filmy przedstawiające np. operacje płuc, które zaatakował rak, czy relacje osób, które z powodu palenia zapadły na różne choroby. Strachu nie może być jednak za dużo, bo ludzie przywykną i przestaną się przejmować. Wtedy zaczynamy mówić o innych kosztach. Człowiek, który wypala 20 papierosów dziennie, rocznie przepala ok. 1,5 tys. zł. W tej terapii ważny jest też aspekt psychiczny. Polega to na wmawianiu ludziom, że znajdą w sobie na tyle silnej wolni, aby zerwać z nałogiem. Nie jest to proste, gdyż osoby odzwyczajające się od palenia przechodzą różne etapy. Krytyczny jest dzień trzeci, kiedy mogą pojawić się kłopoty z oddychaniem, zawroty głowy, zaburzenia psychiczne. Jeśli dana osoba jest tego świadoma, łatwiej to znieść. Potem przychodzi pora na rozmowy o diecie, jaką mają stosować kursanci, aby nie zacząć tyć. Warunkiem powodzenia jest więc uczestniczenie we wszystkich pięciu sesjach.– Utrzymuje pan kontakty z tymi, którzy przestali palić?– Z wieloma. Jeden to fotograf, który po roku abstynencji zaoszczędził na dobry zegarek, po dwóch latach na telefon komórkowy, w dodatku pozbył się zadyszki. Tu istnieje jeszcze jeden aspekt: dla osoby niepalącej pocałowanie palącego chłopaka czy dziewczyny jest jak całowanie popielniczki. Powinni wiedzieć o tym wszyscy przed sięgnięciem po pierwszego papierosa.

Komentarze

Dodaj komentarz