20052218
20052218


O tym, że samorząd zamierza zmodernizować szpetny bazar w centrum, wiadomo było od początku 2003 roku. Problemem było zdobycie pieniędzy i opracowanie dobrego projektu. Po wielu perypetiach rada miasta przeznaczyła w tegorocznym w budżecie 1,4 mln zł na ten cel. Pieniądze po części mają pochodzić z kredytu. Wspomniana suma nie jest całą kwotą, bo przebudowę zaplanowano na dwa lata. Na zlecenie miasta pracownia architektoniczna opracowywała projekt, kompletowano dokumentację. Jak mówi wiceprezydent Mirosław Szypowski, urzędnicy byli w stałym kontakcie z przedstawicielami stowarzyszenia Kupiec Śląski, podającymi się za reprezentantów handlowców z targowiska, i konsultowali z nimi kolejne prace. Tymczasem wiceprezydent mówi, że gdy był niedawno na targu, kupcy zapytali go o szczegóły związane z modernizacją targowiska. Zaproponował im spotkanie w urzędzie. 20 kwietnia zebrało się tam ponad 100 handlowców. Urzędnicy urządzili im multimedialną prezentację. Choć gustowne boksy spodobały się gościom, to zaprotestowali przeciwko tak małej ich liczbie. Na wiadomość o konsultacjach miasta z Kupcem Śląskim reagowali nerwowo. Ich zdaniem stowarzyszenie wcale ich nie reprezentowało. Teresa Ziewiec, wiceprezes Kupca, rozumie handlowców.Jej zdaniem ci ludzie dopiero wtedy zdali sobie sprawę z tego, że wraz z modernizacją targowiska mogą stracić pracę. Dla wielu handel straganowy jest jedynym źródłem utrzymania. Nic dziwnego, że patrzyli podejrzliwie na wszystkich, w tym także stowarzyszenie. Teresa Ziewiec przyznaje, że projekt przebudowy był ładny i podobał się członkom stowarzyszenia. Jednak jej zdaniem urzędnicy podczas konsultacji nie pytali ich o tak podstawowe sprawy, jak np. liczba stanowisk do handlowania. – Pytali natomiast np. o to, czy podoba nam się klinkier lub na jaki kolor mają być pomalowane boksy – stwierdza pani wiceprezes. Dodaje, że stowarzyszeniu udało się jedynie przeforsować rezygnację z budowy fontanny, dzięki czemu będzie kilka dodatkowych miejsc handlowych. Jej zdaniem wcześniej magistrat nie zadał sobie trudu policzenia handlujących na placu Dominikańskim, dla ilu jest to jedyne źródło utrzymania, kto jest miejscowy, a kto dojeżdża, jak często handluje, czyli nie zebrał podstawowych informacji. – Krótko mówiąc, zabrano się za budowę dachu bez postawienia fundamentów – mówi pani wiceprezes.Dopiero po spotkaniu w magistracie stowarzyszenie razem z innymi przedstawicielami handlujących przeprowadzili wśród sprzedających ankietę, która miała dać odpowiedź, czy projekt przebudowy spełnia ich oczekiwania. Jak łatwo się domyślić – nie spełnia. Zdaniem kupców na targowisku działa około 180 małych firm, dla których plany władz mogą być dramatyczne w skutkach. „W naszej opinii liczba zaproponowanych przez projektanta miejsc sprzedażowych nie zaspokaja nawet 50 proc. zapotrzebowania (...). Rada miasta przyjęła projekt bez powiadomienia i konsultacji i wyda około 3 mln zł na wybudowanie centrum handlowego z boksami, które przypominają sklepy, co zniszczy renomę targu. A przypuszczalna cena za nowe miejsce będzie zbyt wysoka i dla 95 proc. drobnych firm będzie barierą nie do pokonania, co spowoduje likwidację konkurencji dla sklepów i ludzi bogatych wywierających wysoki wpływ na prezydenta” – czytamy w piśmie skierowanym do naszej redakcji przez komitet protestacyjny kupców z bazaru na placu Dominikańskim. Warto tu przypomnieć, że w marcu zeszłego roku opublikowaliśmy reportaż z tego targowiska. Wielu handlowców zwracało uwagę na wyludnianie się placu. Mówili, że jeszcze siedem czy osiem lat temu znalezienie wolnego miejsca w dzień targowy później niż o godz. 6 rano graniczyło z cudem. A teraz połowa straganów jest pusta. Wielu kupców zrezygnowało z powodu wysokich opłat i psich, jak mówili, warunków. Ci, co zostali, narzekali, że miasto tylko kasuje.Kiedy władze znalazły pieniądze i chcą poprawić warunki, też się narzeka. Wiceprezydent Szypowski zdaje sobie sprawę z tego, że nie wystarczy miejsca dla wszystkich. Pozostali mogą przenieść się na targowisko przy ul. Opawskiej. Na placu Dominikańskim zmian już nie będzie, bo drugi raz nikt nie będzie wydawał pieniędzy. Poza tym obszar ma ograniczoną pojemność. Architekt chcąc być w zgodzie z przepisami, musiał zachować odpowiednie normy przy rozmieszczaniu boksów. Inaczej zastrzeżenia mogliby zgłosić nadzór budowlany, straż pożarna czy konserwator zabytków. Mirosław Szypowski stwierdza, że prezydent prosił kupców o współpracę. Proponował im, żeby zajęli się opracowaniem dokumentacji. – Odzewu nie było, w końcu stanęło na tym, że to sprawa gminy i że mamy sobie radzić sami. Więc poradziliśmy sobie – kwituje Mirosław Szypowski.

Komentarze

Dodaj komentarz