Co innego, gdy wiemy, że posada, którą otrzymamy została wcześniej wynegocjowana, a nasze „starania” to tylko pro forma. Znika stres, wzrasta arogancja, wizja świetlanej przyszłości na „ciepłej posadce” wypiera niesmak otrzymania jej po znajomości.
Jak się okazuje, takie zachowanie musi towarzyszyć całkiem sporej grupie kolesiów z Prawa i Sprawiedliwości. Wielu z nas nigdy nie dowiedziałoby się, jak wielka jest skala nepotyzmu wśród członków rządu, posłów i senatorów, gdyby nie śledztwo przeprowadzone przez dziennikarzy Onetu, Radia ZET i Gazety Wyborczej. Dzięki obszernym artykułom mogliśmy dowiedzieć się, że najważniejsze osoby w państwie stworzyły sobie swoistą sieć powiązań i koneksji, na skale niespotkaną dotąd wcześniej w naszej krajowej polityce. A tak na marginesie czy coś na ten temat wspomniało TVP?
Piramida zatrudnienia i lukratywnych posad na pewno pozwala spać spokojnie premierowi, ministrom, a przede wszystkim prezesowi, który kupuje sobie poparcie nie tylko wśród swoich posłów, ale z wykorzystaniem kół poselskich.
W każdej Spółce Skarbu Państwa, PiS ma swoich tzw. zaufanych ludzi. Nie ma dnia, żeby na jaw nie wychodziły kolejne nazwiska osób, które w zamian za wierne wsparcie PiS mogą liczyć na intratne miejsca pracy. Do tej pory dziennikarze namierzyli co najmniej 900 przypadków nepotyzmu i kolesiostwa. Dotyczy to również Jastrzębskiej Spółki Węglowej, czy Polskiej Grupy Górniczej, w której zatrudnienie znalazło m.in. kilku radnych z Rybnika i Jastrzębia oraz ich dzieci i znajomi.
Całkowitym „przypadkiem” to działacze PiS. Co ciekawe, wiele z tych osób wcześniej nie miało do czynienia z tą materią, za którą przyszło im teraz odpowiadać. Niektórzy z nich osiągnęli wiek emerytalny, inni wrócili z emerytury do aktywności zawodowej. Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby posiadali odpowiednie wykształcenie i doświadczenie. Zamiast tego blokują miejsca pracy wykształconej młodzieży. Wszystko to, w połączeniu z karuzelą kadrową zarządów, pełnomocników i rad nadzorczych oraz milionowymi kosztami odpraw nie sprzyja budowaniu pozytywnego wizerunku tych podmitów.
Budując swoją piramidę zatrudnienia politycy PiS mają pełne ręce roboty, są na tyle zajęci obsadzaniem kolejnych stanowisk, że nie dostrzegają podstawowych problemów, z którymi na co dzień muszą mierzyć się Polacy. Rosnąca inflacja, szalejąca drożyzna, wzrost cen gazu i energii elektrycznej, problemy służby zdrowia, można tak wymieniać jeszcze długo. Nawet jeśli Polacy, nie czekając na rządową pomoc i obietnice, chcą rozwiązać choćby część tych problemów, to i tak rzuca się im kłody pod nogi. Niech przykładem będzie fotowoltaika - budowa małych elektrowni na dachach domów jednorodzinnych. Najpierw dofinansowanie z programu "Mój Prąd" wynosiło 5 tys. zł, potem 3 tys. zł, a obecnie zabrali już wszystko i pracują nad niekorzystnymi zasadami rozliczania. Najwyraźniej rząd przestraszył się przedsiębiorczości Polaków.
Arogancja rządu, piętrzące się afery związane z załatwianiem ciepłych posadek, czy wreszcie wszechobecna drożyna – wszystko to słusznie budzi złość i niezadowolenie. Jeśli tęgie głowy z PiSu nie mają pomysłu jak naprawić tą sytuację, powinny chociaż nie przeszkadzać kreatywnym obywatelom. Jak informują niezależne media, w ciągu kilku następnych tygodni, usłyszymy o kolejnych wynikach dziennikarskiego śledztwa dotyczącego nepotyzmu w państwowych spółkach.
W końcu, jak twierdzą sami politycy PiS – „rodzina” jest najważniejsza. Czy tak właśnie ma wyglądać „pokora, praca, umiar, roztropność w działaniu i odpowiedzialność...”? Nazwijmy to po imieniu, to przecież typowy skok na kasę i lukratywne stanowiska! Czy takiej Polski chcemy?
Komentarze