Ze stawu do stawu


Roman Kula poinformował policję, że w pobliżu jego stawu grasowała grupa nastolatków, z których dwóch zna już z wcześniejszych kradzieży ryb. Potem okazało się, że obrabowany i zdewastowany został jeszcze jeden prywatny staw. Winowajców zatrzymano po kilku dniach. Okazuje się, że zabrali się do roboty jak fachowcy. Spuścili wodę z obu zbiorników. W pierwszym obniżyli lustro wody odsuwając specjalną zasuwę w tzw. pidle. W drugim odkręcili zawór odpływu wody. Nurkowali, bo znajdował się pod wodą. – Gówniarze kradli nam ryby od trzech lat. Zniszczyli hektar stawu – martwi się Roman Kula. 12 lat temu, po przejściu na emeryturę, wzięli ze szwagrem pożyczkę i zbudowali trzy stawy. Myśleli, że będzie z tego jakiś grosz. Co roku mieli z tego dwie, dwie i pół tony ryb, ale od trzech lat grasują tu złodzieje. Już kiedyś spuścili wodę ze wszystkich stawów. – Próbowaliśmy to ratować, ale jak jest lato i spuści się wodę, ryba jest gotowa w ciągu dwóch godzin – opowiada pan Roman.Dodaje, że rok temu spuścili mu wodę, jak po zawale serca leżał w szpitalu. – To kto miał to ratować? – pyta. Działka ze stawem jest położona na uboczu. Pan Roman prowadzi mnie do innego stawu, który znajduje się w środku lasu, niespełna kilometr dalej. Młodzi złodzieje twierdzą, że jego właściciel prosił, by opiekowali się tym zbiornikiem, pan Roman odpowiada, że kłamią, bo urządzili w nim sobie prywatną hodowlę z kradzionych ryb. – Zabraliśmy tylko kilka karpi – mówią spokojnie Łukasz i Damian, dwaj z zatrzymanych chłopców, których zastaliśmy nad brzegiem. – A całą resztę żeście cholera zmarnowali – dodaje zdenerwowany gospodarz. – Niech pan patrzy, ten czerwony karaś to z mojego stawu – mówi po chwili, wskazując rybę płynącą tuż pod powierzchnią wody. Chłopakami zajmie się sąd rodzinny. (WaT)

Komentarze

Dodaj komentarz