Ratunkowy 112
Ratunkowy 112


Już teraz zgłoszenia przyjmują tu nie tylko strażacy, ale i siedzący tuż obok nich dyspozytorzy pogotowia ratunkowego. W razie potrzeby, np. w przypadku poważnego wypadku samochodowego, koordynują swoje działania i informują policję. Numer 112 pozwoli powiadomić o wypadku, pożarze czy katastrofie budowlanej straż, policję, pogotowie praktycznie jednocześnie. Ale Bogusław Łabędzki z komendy PSP już teraz zastrzega, by w sytuacjach jednoznacznych korzystać z tradycyjnych numerów alarmowych (999, 997, 998), bo wtedy od razu, bez zbędnej zwłoki, porozmawiamy z dyspozytorem służb, które będą najbardziej potrzebne na miejscu zdarzenia. Alarmując o pożarze, dodzwonimy się do strażaków, a wzywając karetkę do mężczyzny, który stracił przytomność, do dyspozytora pogotowia. W mniej oczywistych sytuacjach zaleca się używać numeru ogólnego 112. Połączenia będą oczywiście bezpłatne. Każde będzie rejestrowane, co z jednej strony ma służyć gromadzeniu niezbędnych danych, z drugiej identyfikacji autorów fałszywych, złośliwych, zgłoszeń. Do obsługi ogólnego telefonu ratunkowego zostanie zatrudniony dodatkowy dyspozytor, a wszyscy pozostali, pracujący już w centrum powiadamiania, przejdą kolejne szkolenie. Dzięki kursom językowym z alarmowego 112 będą mogli u nas w przyszłości korzystać również przebywający w Polsce obcokrajowcy.Zazwyczaj nie przywiązujemy większej wagi do sposobu wzywania pogotowia czy strażaków. Przedstawiciele służb ratunkowych podkreślają tymczasem, iż osoba telefonująca do nich może z jednej strony stać się ich cennym sprzymierzeńcem, z drugiej udzielić ewentualnym poszkodowanym pierwszej pomocy, bez której w niektórych przypadkach mogą nie przeżyć. W godzinach szczytu do takich miejscowości jak Jankowice czy Świerklany nawet karetka jadąca na sygnale jest w stanie dotrzeć najszybciej w ciągu 15 minut. – Jeśli pacjent nie oddycha i nikt nie udzieli mu pomocy przed przyjazdem karetki, to nie ma praktycznie szans na przeżycie – mówi Piotr Szolc, który pracuje w pogotowiu blisko 16 lat. Trzeci rok jest dyspozytorem. Dodaje, że ludzie, którzy dzwonią na pogotowie, są zwykle zdenerwowani i mówią chaotycznie. Czasem są w takim stanie, że nie udaje się namówić ich do współpracy. Tymczasem wystarczyłoby, by powiedzieli coś o pacjencie, o jego dolegliwościach, a w pogotowiu udzielą im krótkiego instruktażu przez telefon. Wówczas mogliby pomóc choremu, zanim jeszcze dotrze karetka. Ten czas warto dobrze wykorzystać. Często w pogotowiu wypytują, czy pacjent oddycha, czy jest przytomny, czy odpowiada na pytania. – W nagłych przypadkach najważniejsze informacje przekazujemy od razu drogą radiową do jadącej na miejsce karetki, żeby ekipa wiedziała, czego może się spodziewać – wyjaśnia Piotr Szolc.Jak podkreśla Ewa Derlik, inna z dyspozytorek, pół biedy, gdy pogotowie wzywa rodzina, bo wtedy można się czegoś dowiedzieć. Gorzej, gdy do jakiegoś wypadku dochodzi w miejscu publicznym, a po sanitarkę dzwoni przypadkowa osoba. Ktoś taki chce na ogół tylko zgłosić wypadek i na tym poprzestać. – Często nawet trudno namówić go do zainteresowania się stanem poszkodowanych, nie mówiąc już o udzielaniu pierwszej pomocy – dodaje Ewa Derlik. Bogusław Łabędzki przypomina standardowy sposób przekazywania informacji po połączeniu się z numerem alarmowym: podajemy własne imię i nazwisko; określamy rodzaj zagrożenia bądź wypadku, informując obowiązkowo o ewentualnym bezpośrednim zagrożeniu życia ludzkiego; podajemy miejsce zdarzenia – najlepiej dokładny adres, a przynajmniej charakterystyczne obiekty znajdujące się w pobliżu (nazwa przystanku, dużego sklepu, komin itp.); słuchawkę odkładamy dopiero po uzyskaniu od dyspozytora potwierdzenia o przyjęciu zgłoszenia.
Tekst i zdjęcie: WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz