Ile wlał, tyle wylał


Te ubytki nie zmieniły sytuacji w placówce. Od początku lipca dokwaterowano 80 psów i 21 kotów. Co ciekawe, 11 psów trafiło do schroniska po burzach, które 30 i 31 lipca przeszły nad Rybnikiem i okolicznymi miejscowościami. Są wśród nich dobermany, boksery, a nawet owczarki niemieckie. W sumie przebywa tu obecnie 305 czworonogów. Na pobicie rekordu (320 stworzeń) na razie się nie zanosi. Schronisko obsługuje 14 gmin, z którymi podpisało umowy w sprawie „rozwiązywania problemów bezdomnych zwierząt”. Największe koszty generują wyjazdy interwencyjne w teren, które zdarzają się najczęściej po telefonach mieszkańców informujących o wałęsających się psach. By zmniejszyć wydatki, zmieniono psi „radiowóz”. Wiekowego żuka, który spalał 15 litrów paliwa na 100 km, zastąpiono skodą pikapem. Samochód nie jest nowy, ale pali o połowę mniej. Latem ruch w schronisku jest nieco mniejszy niż podczas roku szkolnego, gdy zaglądają tu całe klasy. Teraz można tu spotkać co najwyżej wolontariuszy, którzy z zamiłowania zajmują się czworonogami. 18-letnia Magda Pawlaszczyk w trakcie nauki przychodzi tu tylko w soboty, ale w czasie wakacji co dwa, trzy dni, bo uwielbia psy. Karmi zajmujące osobny kojec szczeniaki, a łagodniejszych pensjonariuszy schroniska wyprowadza na spacer, a nawet kąpie. Znakomicie radzi sobie również w roli psiego fryzjera i stylisty, choć na czas strzyżenia co bardziej nerwowych podopiecznych trzeba uśpić. Z kolei „specjalnością” Oli Wieczorek są koty. – Proszę spojrzeć, jakie one są piękne i dostojne – przekonuje. Właśnie trwa ich odrobaczanie. Kotom, które otrzymały już specyfik, Ola zawiązała na szyjach szmaciane kokardki, co najwyraźniej przypadło im do gustu.Jak mówi Piotr Plucik, jednym z najpoważniejszych problemów placówki jest chamstwo. Ludzie pozbywają się starych i chorych psów. A że oddanie psa do schroniska wiąże się z koniecznością uiszczenia opłaty, wynoszącej od 50 do 100 zł, niektórzy z nich podjeżdżają w nocy pod bramę, wyrzucają stworzenie z samochodu i odjeżdżają. Obecnie w okolicach prowadzącej do schroniska ul. Majątkowej wałęsają się dwa lub trzy psy, które tam zostały porzucone i najwyraźniej czekają na właścicieli. Pracownikom schroniska, którzy chcą je zabrać w lepsze miejsce, nie pozwalają się nawet do siebie zbliżyć. Kierownik Plucik apeluje, by nie podrzucać w ten sposób psów, ale w najgorszym razie oddać je do schroniska bez wnoszenia jakichkolwiek opłat.
Tekst i zdjęcie: WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz