Internet zdał egzamin


Większość absolwentów gimnazjów czuje się w globalnej sieci jak ryba w wodzie, więc komputerowe procedury nie sprawiały im większych problemów. Stworzona strona internetowa (www.rybnik.edu.com.pl) była zarazem praktycznym informatorem. Młodzież mogła tam znaleźć informacje na temat poszczególnych szkół, kierunków kształcenia i profili klas, a potem, już w czasie naboru, dane o aktualnym zainteresowaniu otwieranymi tam klasami. Zadbano również o dostęp uczniów do komputera i internetu. Choć w ramach krajowego programu w każdym polskim gimnazjum powstała pracownia internetowa, stanowiska komputerowe dostępne dla młodzieży przygotowano też w przyjmujących pierwszoklasistów szkołach ponadgimnazjalnych. Każdy gimnazjalista rejestrował się w systemie, wpisując swoje dane. Potem wybierał szkoły i klasy, wpisując się na listę kandydatów. Z czasem uzupełniał swoją rubrykę o liczbę punktów, które otrzymał za egzamin i świadectwo. W końcu system informował go, do której szkoły został przyjęty.Choć wielu rodziców obawiało się komputerowych wirusów, blokady systemu i innych komputerowych nieszczęść, system zdał egzamin. Pojawił się tylko jeden poważniejszy problem. 29 czerwca o godzinie „zero”, gdy kandydaci łączyli się z nim, by dowiedzieć się, do której szkoły zostali przyjęci, został zablokowany na cztery godziny. Powodem była zbyt duża liczba połączeń i, jak przekonuje administrator systemu, tzw. puste połączenia, których zadaniem było wyłącznie obciążenie systemu. – Po ok. czterech godzinach wszystko funkcjonowało już jednak bez przeszkód, poza tym w szkołach już wcześniej wydrukowano listy osób przyjętych do klas pierwszych i tam informacje te były dostępne – wyjaśnia Tadeusz Bonk z wydziału edukacji rybnickiego magistratu. Byli i tacy uczniowie, którzy wybrali usługę powiadomienia przez telefon komórkowy. Oni mimo blokady otrzymali SMS-a z informacją, do której szkoły ich przyjęto. Obecnie absolwent gimnazjum może ubiegać się o przyjęcie do trzech różnych szkół. Dlatego tradycyjny system naboru jest tak kłopotliwy zwłaszcza dla szkół, które przed rokiem, po ogłoszeniu list uczniów przyjętych do klas pierwszych, czasem nawet przez trzy dni nie miały pewności, czy osoby z listy zostaną faktycznie ich uczniami. Teraz kandydat rejestrując się w systemie, układał własną listę rankingową szkół. Jako szkołę pierwszej preferencji wpisywał tę, na której zależało mu najbardziej.To, że system zdał egzamin, nie znaczy wcale, że wszyscy są zadowoleni. Nabór do poszczególnych klas i szkół odbywał się na podstawie punktów, które absolwenci otrzymywali z jednej strony za świadectwo, z drugiej za wyniki egzaminu kończącego gimnazjum. Poszczególne szkoły ustalały własne progi punktowe. Generalnie w szkołach o największej renomie były one nieco wyższe od ubiegłorocznych i siłą rzeczy nie wszyscy dobrzy uczniowie dostali się tam, gdzie chcieli. Prawdziwe problemy zaczęły się jednak wtedy, gdy nie zostali przyjęci do żadnej z wybranych szkół i klas. W rybnickim wydziale edukacji od początku radzili, by kandydaci na wszelki wypadek wybierali możliwie największą liczbę klas, co było jednym z wielkich plusów internetowego naboru. Niestety wielu uczniów ze stosunkowo dużą liczbą punktów wybrało tylko po trzy, cztery klasy. Gdy te okazały się bardzo popularne, zabrakło dla nich miejsc ze względu na zbyt małą liczbę punktów. A że wskazali zbyt małą liczbę klas, zostali na lodzie. Teraz zostały im już tylko miejsca w szkołach znacznie mniej popularnych. – To problem dobrych uczniów, bo ci słabsi oprócz liceum profilowanego wpisali np. szkołę zawodową i gdzieś tam zostali przyjęci – tłumaczy Tadeusz Bonk.Podkreśla, że rekrutacja pierwszoklasistów prowadzona w ten sposób pozwoliła uniknąć blokowania miejsc. Każdy kandydat został przyjęty do jednej konkretnej klasy. Nie było też szarej strefy i znajomości, bo system komputerowy tak samo postrzega pociechę prezydenta, jak wójta czy górnika. 13 lipca miejsce w szkołach ponadgimnazjalnych miało już 92 proc. uczniów objętych internetowym systemem naboru. Młodzi mówią, że nie wiedzą, jak nabór wyglądał wcześniej. Uważają jednak, że na pewno wygodniej jest zasiąść przed komputerem, niż biegać od szkoły do szkoły, zwłaszcza że nie było żadnych problemów z dostępem do komputera. – Co prawda system nie zaliczył mi początkowo niektórych punktów, ale wszystko dobrze się skończyło – mówi 16-letnia Sylwia Paszenda, absolwentka Gimnazjum nr 4 w Rybnickiej Kuźni, a od września licealistka z I LO im. Powstańców Śl. – Dołożymy starań, by w przyszłym roku wszystko odbyło się w ten sam sposób. Rozwiązaniem idealnym byłoby, gdyby system objął całe województwo – dodaje Tadeusz Bonk.WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz